Świebodzińska Gazeta Powiatowa
WYDANIE NR 1-2 [157-158] styczeń-luty 2005
Świebodzińska legenda
W gęstniejącym zmierzchu krótkiego, lutowego dnia - pierwszy polski proboszcz w Świebodzinie (parafia św. Michała Archanioła.), ksiądz kanonik Piotr Janik - kończył czytanie brewiarza. - Nagle za oknem, na podwórzu, rozległ się strzał. Potem drugi, trzeci, czwarty i piąty.
Ksiądz poderwał się na równe nogi.
Był rok 1946.
Przez tak zwane w tamtych latach Ziemie Odzyskane, przelewały się fale "szabrowników". W kraju, komuniści wsparci o sowieckie bagnety, mordując i niszcząc prawdziwych patriotów, dążyli do pełni władzy.
- Czasy były niepewne i ksiądz zastygł w bezruchu, czekając na dalszy bieg wypadków.
Lecz nic nie nastąpiło. Trwała głucha cisza, więc proboszcz wyszedł z kancelarii i skierował się ku schodom, wiodącym na górę, do mieszkań księży. W połowie drogi mignęła mu postać wysokiej zakonnicy w czarnym habicie, zdążającej jakby ku drzwiom, wiodącym na podwórko.
- Zawołał: "Siostro, siostro, gdzie siostra idzie?"
Zakonnica nie odpowiedziała i zniknęła za załomem muru.
Ksiądz przy najbliższej okazji spytał siostrę Dominikę, która z nich chodziła po plebani? Zdziwiona odpowiedziała, iż żadna z nich na plebanię tego dnia nie chodziła.
Czas płynął szybko i proboszcz rychło zapomniał o dziwnym zjawisku, przypisując je jakimś zwidom.
Minął okrągły rok i znowu nadszedł zmierzch krótkiego, lutowego dnia. Za oknami plebani, na podwórku, znów padło pięć krótkich strzałów. Po Świebodzinie zaczęły krążyć głuche pogłoski o tajemniczych strzałach na plebani, o niemieckich zakonnicach ze Zgromadzenia Sióstr. Boromeuszek, które prowadziły przy kościele ochronkę dla biednych dzieci i o nagłym zniknięciu tych zakonnic.
Ksiądz Janik napisał więc list do Niemiec, do ostatniego niemieckiego proboszcza parafii św. Michała Archanioła, księdza Müllera, z prośbą, o jakiekolwiek informacje o Siostrach Boromeuszkach, pracujących w tutejszej parafii św. Michała Archanioła.
Odpowiedź nadeszła bardzo szybko.
- [...] tak, były takie siostry.
Nie chciały opuścić swoich sierot i kiedy front był już na przedmieściach miasta, odmówiły ewakuacji.
Jak wiadomo, Sowieci weszli do Świebodzina 30 stycznia 1945 r. (stąd nazwa ulicy: 30 Stycznia). Około 4-5 lutego 1945 r. pijaną bandą weszli do kościoła, na plebanię i do sierocińca.
- Oprócz tych pięciu bohaterskich kobiet i gromadki śmiertelnie przerażonych dzieci oraz starego i chorego proboszcza, na kościelnym terenie nie było nikogo.
Pijani sołdaci zachowywali się coraz bardziej brutalnie. W pewnej chwili jeden z nich szarpnął ordynarnie niemiecką dziewczynkę.
Zakonnica zasłoniła ją sobą.
Rozwścieczony bandyta strzelił jej prosto w twarz. Pozostałe cztery zginęły tak samo.
Ksiądz Müller, już wtedy ciężko chory, zemdlał i to zapewne uratowało go przed zamordowaniem, bo Sowieci już go nie ruszali.
Trochę jednak przestraszeni, bo prawo wojenne jest okrutne i w wyniku mordu na cywilach, bezwzględnie skazuje na karę śmierci, pogrzebali zwłoki zabitych zakonnic na plebanijnym podwórku, zrywając z niego warstwę wierzchnich kamieni i położyli kamienie z powrotem.
- Wszelki ślad zniknął.
[...]
Tyle ksiądz Müller, który zresztą wkrótce zmarł.
Ksiądz proboszcz Piotr Janik zarządził ekshumację.
Przekopano podwórko.
Były.
Nietknięte rozkładem, w poszarpanych habitach, leżały obok siebie, biedne, święte męczenniczki.
Po cichym i szybkim pogrzebie (niewiadoma była reakcja komunistycznej władzy) spoczęły w poświęconej ziemi na cmentarzu.
To tych pięć bezimiennych mogił, obok grobów Sióstr Pasterek.
Strzałów na podwórku już nikt nigdy nie słyszał.
Ps. Relację tę słyszałam z ust śp. Siostry Dominiki, której z kolei opowiadał to też śp. ksiądz Piotr Janik, powołując się na list niemieckiego księdza - proboszcza Müllera. Redakcja „Świebodzinskiej Gazety Powiatowej" nawiązała kontakt z klasztorem Sióstr Boromeuszek w Trzebnicy, skąd pochodziły te zakonnice i obiecały przekazać Redakcji imiona zamordowanych Sióstr.
Myślę, że zajmą się wyjaśnieniem tej smutnej historii.
Bożena Sieciechowicz
Tragiczne losy Boromeuszek ze Schwiebusa
Dzień za Dniem
27 października 2010 r.
Na łamach Świebodzińskiej Gazety Powiatowej (nr 1/2 styczeń-luty 2005) Bożena Sieciechowicz opublikowała tekst pt. "Świebodzińska legenda". Traktuje on o zastrzeleniu przez żołnierzy rosyjskich pięciu sióstr ze Zgromadzenia Boromeuszek w lutym 1945 r. Wojska I-go Frontu Białoruskiego, 69 Armii gen. Kołpakczy i 33. Armii gen. Cwietajewa wkroczyły do Świebodzina 30 stycznia 1945 r. Schwiebus był jednym z pierwszych niemieckich miast na drodze zwycięskich Rosjan. Został zajęty z marszu, bo najbliższe zgrupowanie obronne Niemców formowało się w okolicy Mostek. Komendant wojenny miasta - major Włodzimierz Gaunow został mianowany 7 lutego 1945 r.
Pierwszy polski proboszcz - Piotr Janik (1945-1978) władający biegle językiem niemieckim o losie sióstr Boromeuszek usłyszał zapewne od swego poprzednika ks. Otfrieda Müllera, z którym do 30 czerwca 1945 r. - do czasu jego wyjazdu do Berlina - mieszkał na plebanii. Przez lata wieść o tragicznych wydarzeniach krążyła wśród Świebodzinian. Na ten temat nikt oficjalnie się nie wypowiadał. Niemym świadectwem zbrodni była i jest skromna, bezimienna kwatera z rzędem mogił w pobliżu pierwszej, północnej bramy cmentarza na ul. Strzeleckiej. Obok pochowano także zmarłe tu siostry Pasterki.
Oddział Akcji Katolickiej postanowił zająć się kwaterą Boromeuszek. Przewidziano likwidację rachitycznego ogrodzenia i wyłożenie granitem miejsca pochówku. Prezes AK Ryszard Łotarewicz zlecił mi projekt planszy informacyjnej - pylonu jaki stanie obok mogił. Chcąc uzyskać wiarygodne dane na temat losów zakonnic, ich personalia i daty tragicznej śmierci dotarłem do archiwum Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Trzebnicy pod Wrocławiem. Pozwoliło to wyjaśnić pewne nieścisłości zawarte w przywołanym artykule Bożeny Sieciechowicz, które autorka zakładała nazywając swój tekst legendą.
Dzięki przychylności s. Beaty Stellmach, która przeprowadziła kwerendę w trzebnickim archiwum, dowiedziałem się, że w lutym 1945 r. w Świebodzinie żołnierze rosyjscy zamordowali sześć sióstr. Z relacji dwóch pielęgniarek: s. Amandy Glombik oraz s. Petrussy Richter wiemy, że dwie zostały zastrzelone: - Edmara Komischke (ur. 19.11.1915 r.) zginęła 3 lutego w obronie własnej (wybrała śmierć), - Lybia Zaporowicz (ur. 07.10.1882 r.) stanęła w obronie 10-letniej córki lekarza, którą chciał ze sobą zabrać żołnierz.
Czwartego lutego 1945 r. z plebanii zabrano do pielęgnacji rannych cztery siostry, które już nie wróciły. Były to:
- s. Speciosa Urbańczyk (ur. 19.01.1898 r.),
- s. Leutberga Stania (ur. 28.12.1912 r.),
- s. Melisa Pawlik (ur. 28.03.1911 r.),
- s. Orlanda Striegan (ur. 08.08.1904 r.).
„Zmasakrowane” siostry zostały odnalezione w dwóch domach przez osoby wyznaczone do prac porządkowych. Widziała je S. Petrussa. Zmarłe złożono do wspólnego grobu. (Cudzysłów jak w oryginale - przyp. KG). Bożena Sieciechowicz pisze, że obawiając się kary za mord na ludności cywilnej, sprawcy pogrzebali ciała na podwórzu plebanii, maskując pochówek brukiem.
Wiemy, że na cmentarz komunalny tragicznie zmarłe zakonnice ekshumował proboszcz Piotr Janik. W ten sposób uciął powtarzające się opowieści o duchach krążących nocą wokół plebanii. Artykuł Bożeny Sieciechowicz można odnaleźć na stronie www.schwiebus.pl.
Kazimierz Gancewski
Kwerenda Siostry Beaty Stellmach
Korespondencja listowa
Trzebnica, 29 lipca 2010 r.
Pan Kazimierz Gancewski
Dotyczy kwatery mogił sióstr Boromeuszek i losów sióstr w Świebodzinie.
Przysłane pismo z dnia 1 lipca 2010 r. przekazane zostało do archiwum Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Trzebnicy. Na temat losów sióstr zachowała się relacja S. Amandy Glombik oraz S. Petrussy Richter, pielęgniarek. Siostry opisują te wydarzenia tak jak je przeżywały.
Brak jest wzmianki o relacji Ks. Müllera.
W Świebodzinie zostało zamordowanych 6 sióstr. Wg posiadanych informacji – siostry zostały zastrzelone:
03.02.1945 r. S. Edmara Komischke, ur. 19.11.1915 r.
09.02.1945 r. S. Lybia Zaporowicz, ur. 07.10.1882 r.
S. Edmara zginęła w obronie własnej – wybrała śmierć.
S. Lybia stanęła w obronie dziesięcioletniej córki lekarza, którą to żołnierz chciał zabrać.
04.02.1945 r. z plebanii zabrane zostały 4 siostry do pielęgnacji rannych. Siostry już nie wróciły. Były to:
S. Speciosa Urbańczyk, ur. 19.01.1898 r.
S. Leutberga Stania, ur. 28.12.1912 r.
S. Melisa Pawlik, ur.28.03.1911 r.
S. Orlanda Striegan, ur.08.08.1904 r.
„Zmasakrowane” siostry odnalazły osoby wyznaczone do prac porządkowych w dwóch domach. Widziała je S. Petrussa. Zmarłe siostry włożono do tzw. „masowego grobu”. Tyle z relacji wymienionych sióstr pielęgniarek.
Zebrała S. Beata Stellmach
Bazaltowe krzyże na grobach zamordowanych sióstr
Okolice Najbliższe
14 października 2011 r.
Pięć ułożonych na ziemi krzyży wykonanych z bazaltowej kostki. Tak od niedawna wyglądają groby sióstr zakonnych, które pod koniec wojny zostały zamordowane, a później pochowane na świebodzińskim cmentarzu.
Przez ostatnie dziesięciolecia kwatera z grobami sióstr zakonnych wyglądała tak samo – obskurne metalowe ogrodzenie, które z roku na rok straszyło coraz mocniej. Same groby również mocno naruszył ząb czasu. Po latach przymiarek udało się zmienić wygląd tego miejsca, które nareszcie nabrało godnego charakteru.
- Gdy robiliśmy nagrobki dla księży (w tym ks. Benedykta Pacygi – przyp. AL), przyglądnęliśmy się dokładnie nagrobkom sióstr zakonnych. W związku z tym, że wyglądały one źle i że zostało trochę pieniędzy, postanowiliśmy przeznaczyć je na remont kwaterki sióstr – informuje prezes parafialnego oddziału Akcji Katolickiej (parafia pw. św. Michała Archanioła) Ryszard Łotarewicz.
Aktualnie wchodząc na cmentarz pierwszą furtką od strony ulicy Strzeleckiej i skręcając w lewo w oczy rzuca się natychmiast inny, niż się przyzwyczailiśmy, widok. Zamiast, chylącego się ku upadkowi ogrodzenia, widzimy stosunkowo dużo wolnej przestrzeni nieograniczonej żadnym płotem. Stare nagrobki zostały zrównane z ziemią, a na ich miejscu pojawiło się pięć efektownie wyglądających dużych krzyży (ułożonych wprost na ziemi) z czarnych bazaltowych kostek, które przekazało miasto.

Całość nie jest jeszcze kompletna. Zaplanowano m.in. zamontowanie łańcuchów z tyłu i po prawej stronie, tak aby przez przypadek nikt nie skracał sobie drogi stąpając przy tym po grobach. Pojawi się także nieco zieleni. – Na wiosnę planujemy wykonanie dużej tablicy w języku polskim i niemieckim. Znajdą się na niej między innymi nazwiska pochowanych tutaj sióstr – informuje Ryszard Łotarewicz, który chciałby aby odsłonięcie tablicy miało odpowiedni charakter. Planowane jest także zaproszenie gości z Niemiec. – Chcemy żeby ludzie wiedzieli, że coś tak okropnego zdarzyło się tutaj. Zależy nam na tym, aby wszyscy o tym pamiętali.
Wyjaśnienia wymaga jeszcze jedna kwestia. Otóż ułożono pięć krzyży, a wiadomo, że w kwaterze pochowano sześć zamordowanych zakonnic. Gdzie więc znajduje się grób jednej z nich? Wszystko wskazuje na to, że jej doczesne szczątki znajdują się w jednym grobie ze szczątkami, zmarłej w 1998 roku, siostry Dominiki (Marianna Cybulska).
Z informacji zdobytych swego czasu przez Kazimierza Gancewskiego wynika, że w kwaterze pochowane są: Edmara Komischke (ur. 19.11.1915 r.), Lybia Zaporowicz (ur. 07.10.1882 r.), Leutberga Stania (ur. 28.12.1912 r.), Speciosa Urbańczyk (ur. 19.01.1898 r.), Orlanda Striegan (ur. 08.08.1904 r.) i Melisa Pawlik (ur. 28.03.1911 r.). Jak pisze Kazimierz Gancewski, początkowo zmarłe złożono do wspólnego grobu na podwórzu plebanii, maskując pochówek brukiem. Na cmentarz po ekshumacji przeniósł je dopiero pierwszy powojenny proboszcz Piotr Janik, który w ten sposób uciął powtarzające się opowieści o duchach krążących nocą wokół plebanii.
Z relacji kobiety, która była świadkiem okropnych wydarzeń rozgrywających się na początku lutego 1945 roku, wynika, że wszystkie siostry zostały w bestialski sposób zamordowane. „Na początku pobili nas gałązkami wierzbowymi. Stałyśmy w rzędzie, a jeden Kozak chwycił jedną siostrę za ramię i chciał ją wciągnąć do pokoju obok. Zobaczył jednak młodsza siostrę i ruszył w jej stronę. Ona cofnęła się, broniła rękoma i krzyczała - Proszę mnie nie dotykać, proszę strzelać! Kozak ściągnął karabin maszynowy i w tym samym momencie siostra osunęła się koło szafy, trafiona w czoło przez jedną z kul, tak że mózg wydostał się przez potylicę. Żyła jeszcze dwie godziny, umierała w strasznych jękach. Przytomność umysłu innej siostry w tych momentach była godna podziwu. Klęczała przy umierającej siostrze i wypowiadała na głos krótkie modlitwy. Jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam tak żarliwej modlitwy”.*
Nowe nagrobki w kwaterze sióstr nie są jedynymi, które pojawiły się w ostatnim czasie na świebodzińskim cmentarzu. Pod koniec września postawiony został także pomnik na grobie Dzieci Utraconych, który utworzono rok temu. Od tego czasu dokonano dwóch pochówków. Kolejny będzie miał miejsce w najbliższą sobotę (15 października) o godzinie 14-tej.
W związku z tym, że teren wokół pomnika wymaga jeszcze pewnych zabiegów, w tym ułożenia kostki, 1 listopada członkowie Akcji Katolickiej przeprowadzą na terenie cmentarza kwestę. Pozyskane w ten sposób środki przeznaczone zostaną na wspomniany cel.
* To jedynie fragment relacji opisujących tamte dni, które zostały zebrane i przetłumaczone przez Alicję Pitak. Pochodzą one z książek niemieckich, odnalezionych, skopiowanych i udostępnionych przez świebodzińskie Muzeum Regionalne. W najbliższym czasie opublikujemy pełny test w naszym cyklu „Ocalić od zapomnienia”.
Andrzej Lichuta
Czytaj więcej:
Świebodzińska legenda
Od legendy do faktów
Boromeuszki cd...
Odkrywane tajemnice
inne:
Zabytkowy kłopot
|