Od legendy do faktów
Martyrium und Heldentum Ostdeutscher Frauen - Ein Ausschnitt aus der Schlesischen Passion 1945/46
Dr. Johannes Kaps
Munchen 1954 r.
Schwiebus (obecnie ¦wiebodzin), Kreis Züllichau – Schwiebus (dawniej powiat sulechowsko – ¶wiebodziñski).
30 stycznia 1945 r. Schwiebus (¦wiebodzin) by³ ca³kowicie otoczony przez drug± armiê bia³orusk±. Armia Czerwona dotar³a przez Jordan – Paradies (obecnie Jordanowo – Go¶cikowo) do Sternberg (obecnie Torzym), na po³udniu zdoby³a Bomst (obecnie Babimost), Unruhstadt (obecnie Kargowa) i Züllichau (obecnie Sulechów), miasta, które teraz s± prawie ca³kowicie zniszczone. 1 lutego 1945 r. oko³o godz. 07:00 rano rosyjska kawaleria i wojska pancerne wkroczy³y do Schwiebus (¦wiebodzin). Szpital ¶w. Józefa, który funkcjonowa³ jako szpital rezerwowy 101, zosta³ natychmiast zajêty przez Rosjan. Lüscher, cz³owiek lecz±cy metodami niekonwencjonalnymi, poda³ siê wobec Rosjan za ordynatora i jest odpowiedzialny za wiele okropnych zdarzeñ. Siostra M. Edmara broni³a siê przed gwa³tem i zosta³a zamordowana strza³em w g³owê; ona jest pochowana w ogrodzie probostwa. Pierwsze cztery dni okupacji by³y zno¶ne, oczywi¶cie by³y kradzie¿e (zegarków, pier¶cionków) i gwa³ty na kobietach i dziewczynach. Ale ca³y koszmar rozpocz±³ siê 5 lutego. Siostry M. Aphrodidia i Lybia a tak¿e wypêdzony przez gestapo proboszcz Konrad D. znale¼li schronienie w moim domu. Proboszcz codziennie odprawia³ w naszym mieszkaniu Mszê ¶w. Na oczach mojej ¿ony i dzieci rosyjski major zamordowa³ strza³em w g³owê siostrê Lybiê, która dziêki znajomo¶ci jêzyka polskiego nie dopu¶ci³a do tego, aby ten major uprowadzi³ nasze najm³odsze dziecko, które mia³o wtedy 3 lata. Zabójstwa, gwa³ty, po¿ary nale¿a³y do porz±dku dziennego. Gwa³cono wszystkich: od dziecka do staruszki w domu spokojnej staro¶ci, a je¶li nie by³o to mo¿liwe z powodu wieku, uderzeniem kolb± rozbijano kobietom czaszkê. Prawie wszystkie siostry szpitala ¶w. Józefa ukrywa³y siê na poddaszu plebani lub ko¶cio³a. Lüscher zdradzi³ Rosjanom kryjówkê kobiet: s. M. Speciosa, Orlanda, Leutberga i inne siostry, których nazwisk nie pamiêtam, zosta³y zamordowane w domu przy Salkaustraße. Na pocz±tku marca 1945 roku wraz z sze¶cioma innymi osobami szuka³em w ca³ym mie¶cie ich zw³ok, aby zapobiec epidemii.
Kiedy je znale¼li¶my, okaza³o siê, ¿e ich zw³oki by³y porozrzucane i poæwiartowane.
Kobieta, która by³a ¶wiadkiem naocznym tych zaj¶æ i która zmar³a przedwcze¶nie wskutek drastycznych prze¿yæ, opisywa³a te zaj¶cia w nastêpuj±cy sposób:
Pod koniec stycznia 1945 roku po wkroczeniu Rosjan do Schwiebus (¦wiebodzin) zostali¶my wypêdzeni z domu przez Rosjan o godz. 05:00 pod wieczór. Zanim to jednak nast±pi³o, do godz. 04:00 siostry musia³y przyszykowaæ dom na transport rannych Rosjan. Siostrze Oberin, która prosi³a, aby zostawiæ nam trochê miejsca, zagro¿ono rozstrzelaniem. Noc spêdzi³y¶my na plebanii, a nastêpnego dnia czê¶æ sióstr musia³a prosiæ o miejsce u rodzin. Najgorszym dniem by³a sobota kap³añska w lutym. Rano ok. godz. 09:00 do mieszkania wesz³o dwóch Kozaków, którzy wyrzucili w³a¶cicielkê. My, tzn. trzy siostry zosta³y¶my same z tymi bestiami. Na pocz±tku pobili nas ga³±zkami wierzbowymi. Sta³y¶my w rzêdzie a jeden Kozak chwyci³ jedn± siostrê za ramiê i chcia³ j± wci±gn±æ do pokoju obok. Zobaczy³ jednak m³odsz± siostrê i ruszy³ w jej stronê. Ona cofa³a siê, broni³a rêkoma i krzycza³a: „Proszê mnie nie dotykaæ, proszê strzelaæ!” Kozak ¶ci±gn±³ karabin maszynowy i tym samym momencie siostra osunê³a siê ko³o szafy, trafiona w czo³o przez jedn± z kul, tak, ¿e mózg wydosta³ siê przez potylicê. ¯y³a jeszcze dwie godziny, umiera³a w strasznych jêkach. Przytomno¶æ umys³u innej siostry w tych momentach by³a godna podziwu. Klêcza³a przy umieraj±cej siostrze i wypowiada³a na g³os krótkie modlitwy. Jeszcze nigdy w ¿yciu nie s³ysza³am tak ¿arliwej modlitwy.
Strza³ us³ysza³ drugi Rosjanin, który zaraz przyszed³, zawo³a³ Kozaka i rozmawia³ z nim. Potem zniknêli, w przeciwnym razie spotka³by nas zapewne taki sam los jak nasz± wspó³siostrê, bo za ¿adn± cenê nie odda³yby¶my najwa¿niejszego. Zaraz sprowadzono tamtejszego duchownego i w obecno¶ci modl±cych siê kap³anów i sióstr nasza wspó³siostra odesz³a do wiecznej ojczyzny.
Tego samego dnia o godz. 08:00 wieczorem podjecha³ pod plebaniê samochód, z którego wysiad³o dwóch kompletnie pijanych rosyjskich oficerów i Ukrainka. Za¿±dali, aby przysz³y cztery siostry, które bêd± urz±dza³y lazaret. W Schwiebus {¦wiebodzin) nie by³o wtedy o¶wietlenia. Musia³y przyj¶æ siostry, spo¶ród których wyszukano cztery w wieku poni¿ej 50 lat. Dwie z nich uciek³y. Te bestie tak d³ugo szala³y i strzela³y, a¿ siostry znajduj±ce siê na najwy¿szym piêtrze us³ysza³y ha³as i zesz³y na dó³, aby zobaczyæ, co siê tam dzia³o. Dwie m³odsze uzdolnione siostry dobrowolnie zaofiarowa³y, ¿e pójd± zamiast dwóch innych sióstr, mimo, ¿e wiedzia³y, co ich czeka.
Mia³y wróciæ po dwóch godzinach, aby zast±pi³y je cztery inne siostry. Wszyscy domy¶lali siê, ¿e to by³a tylko wymówka. Przy wyj¶ciu siostry odda³y starszym siostrom pier¶cionki i zegarki. Ich ostatnie s³owa brzmia³y: „Nigdy wiêcej ju¿ nie wrócimy". Ka¿de pó¼niejsze ich poszukiwanie nie przynios³o rezultatów. Rzekomo dwie z nich mia³y byæ rozstrzelane, jedna zgin±æ od ran zadanych no¿em a jedna mia³a nie mieæ g³owy. Zosta³y¶my tam jeszcze chwilê. Nagabywania nie by³o koñca. Dzieñ i noc kto¶ przychodzi³ i wychodzi³. Ka¿dy chcia³ mieæ co¶ z naszego dobytku, jaki uda³o siê nam jeszcze uratowaæ. To by³y okropne dni i noce dla naszych dusz i cia³. Nastêpny tydzieñ znowu za¿±da³ od nas nowej ofiary. Jedna z sióstr, która dobrze zna³a jêzyk polski, zajmowa³a siê ochron± pewnej rodziny lekarza. Czêsto zapobiega³a nieszczê¶ciom w tej rodzinie, a¿ do pewnego wieczora, kiedy do domu przyszli pijani oficerowie i chcieli mieæ na noc ma³± dziewczynkê. Siostra u¿y³a wszelkiej mo¿liwej perswazji a oni zrezygnowali. Dziecko by³o uratowane, ale oni teraz chcieli mieæ kobietê. Siostra znowu zaczê³a ich pospiesznie namawiaæ, aby zaniechali tego pomys³u. W rezultacie otrzyma³a strza³ w g³owê. Lybia to ju¿ szósta siostra, która by³a ofiar± tych bestii.
Wczesnym rankiem mieli¶my codziennie w ko¶ciele parafialnym Mszê ¦w., wolno nam by³o przyjmowaæ Zbawiciela, choæ by³o to zwi±zane z niebezpieczeñstwem, a ka¿dego dnia udzielana nam by³a absolucja generalna. Pewnego dnia obu kap³anów zabrano do pracy, z której ju¿ nigdy wiêcej nie wrócili. 12 lutego wszystkie zosta³y¶my wypêdzone ze Schwiebus (¦wiebodzin). A teraz dok±d? To by³o pytanie nape³niaj±ce strachem. Starsze i schorowane siostry nie mog³y ju¿ i¶æ dalej. W obozie, w którym wcze¶niej przebywali uwiêzieni Rosjanie, znalaz³y¶my magazyn ze s³om±. Do kwietnia koczowa³y¶my tam w strasznych warunkach. Razem z nami by³o wiele innych kobiet, mê¿czyzn i dzieci. ¯eby nie umrzeæ z g³odu, musia³y¶my z wielkim strachem szukaæ ziemniaków w pustych piwnicach. To by³o jedyne, co mia³y¶my do jedzenia. Niemiecki t³umacz rosyjskiego komendanta wspó³czu³ nam, nie móg³ nam jednak pocz±tkowo pomóc. D³ugie noce i te ci±g³e przychodzenie tych bestii, krzyk i wo³anie o pomoc kobiet i dziewcz±t oraz strach - tego siê nie da opisaæ. W kwietniu 1945 r. zosta³y¶my uwolnione i uda³y¶my siê do tamtejszej szko³y, gdzie by³y¶my same wraz z naszymi staruszkami i jedn± m³od± dziewczyn±. By³o dwana¶cie sióstr, które zajmowa³y siê chorymi, towarzyszy³y umieraj±cym i chowa³y zmar³ych, robi±c wszystko najlepiej, jak tylko potrafi³y. A ksiêdza nie mo¿na by³o nigdzie znale¼æ.
W maju 1945r. pozwolono nam powróciæ do jednej czê¶ci naszego domu. Nie by³o ju¿ prawie ¿adnych Rosjan a w naszym szpitalu znajdowali siê ranni Polacy. My nie mia³y¶my jednak do niego wstêpu. W domu nie mo¿na by³o niczego znale¼æ oprócz brudu, tylko brudu. W ogrodzie zgliszcza, z których wyci±ga³y¶my to, co by³o nam potrzebne. Ze s³omy i starych szmat zrobi³y¶my sobie legowisko, g³ód znowu by³ naszym go¶ciem. Musia³y¶my wtedy obieraæ ziemniaki dla polskiego lazaretu i dostawa³y¶my za to trochê zupy ziemniaczanej, która czê¶ciej przypomina³a pomyje. Jedzenie, które pozosta³o w lazarecie, by³o zasypywane w do³ach, ale nam go nie dano. Tymczasem siostry, które by³y w stanie pracowaæ, przydzielono do opieki nad chorymi Niemcami z okolicy i w polskim szpitalu. Tam te¿ by³o tylko trochê wodnistej zupy i czasami kawa³ek suchego chleba. Siostrom przydzielano tylko prace najni¿szego szczebla i dy¿ury nocne. I tak minê³o kolejnych kilka tygodni pe³nych niedostatków. Gdyby siostry pos³ane do opieki nad lud¼mi na wsi nie przysy³a³y nam czego¶ do jedzenia, na pewno powoli umar³yby¶my z g³odu.
Koniec czerwca 1945 r. oznacza³ nowy cios. Wczesnym rankiem przysz³a polska milicja: „Za dziesiêæ minut opu¶ciæ dom i zabraæ za sob± tylko 20 kilogramów!” Dobrych rzeczy w ogóle nie pozwolono siostrom zabraæ. Je¶li polska milicja znalaz³a co¶ jeszcze, to zabiera³a. Pokoje zamkniêto, a my musia³y¶my z pustymi rêkoma udaæ siê w nieznane. Tylko dok±d i¶æ w tej strasznej burzy i deszczu? W kolumnie 800 osób maszerowali¶my przez ulice bez ¿adnego planu i celu. Polscy ¿o³nierze towarzyszyli nam. W rowach przydro¿nych le¿a³y zw³oki doros³ych i dzieci, porozbijane samochody, ³ó¿ka, meble itd. Pod wieczór szukali¶my schronienia w pustych domach. Przemoczeni i przemarzniêci mimo letniej pory. Na dodatek dokucza³y nam robaki. I tak przez 70 kilometrów. We Frankfurcie nad Odr± zostawiono nas samym sobie. ¯o³nierze dostali polecenie, aby nas tam doprowadziæ. Nêdznych i chorych oddali¶my siê w rêce losu. Jedn± noc spêdzi³y¶my u tamtejszych Sióstr Mi³osierdzia, których dom zosta³ zbombardowany i które znalaz³y tam przej¶ciowo schronienie. Pewien kierowca, który przewozi³ samochodem poszkodowanych do miejscowo¶ci Königswusterhausen, ulitowa³ siê nad nami, które by³y¶my chore i wyczerpane, i podwióz³ nas. Na w³asne ryzyko zawióz³ nas do Potsdam (Poczdam) i tam nas wysadzi³. Udziela³y¶my siê w tamtejszym szpitalu, a potem nasi prze³o¿eni przydzielili nam obszar pracy.
Raport nr 146
Schwiebus (obecnie ¦wiebodzin), Kreis Züllichau-Schwiebus (dawniej powiat ¶wiebodziñsko-sulechowski)
27 stycznia 1945 r. pierwsza bia³oruska armia ci±gnê³a przez granicê Rzeszy przy Neu-Bentschen (obecnie Zb±szynek), Bomst (obecnie Babimost) i Unruhstadt (obecnie Kargowa), na pó³nocy przy Tirschtiegel (obecnie Trzciel). 30 stycznia 1945 r. Schwiebus (¦wiebodzin) by³ okr±¿ony, poniewa¿ Rosjanie zdobyli Rentschen (obecnie Radoszyn), Kutschlau (obecnie Chociule), Jordan (obecnie Jordanowo) i Mühlbock (obecnie O³obok). 1 lutego 1945 r. oko³o godz. 07:00 rano, kiedy jeszcze byli¶my na Mszy ¶w. w ko¶ciele, rosyjskie wojsko wkroczy³o do miasta Schwiebus (¦wiebodzin), które skapitulowa³o. Dotychczas miasto nie ucierpia³o z powodu wojny, dlatego teraz dotknê³o je wiêksze cierpienie.
Pierwsze oddzia³y, które przechodzi³y przez miasto, ukrad³y rzeczy warto¶ciowe (zegarki, pier¶cionki itp.), jednak mêczeñstwo mieszkañców nast±pi³o dnia trzeciego. Zabójstwa, po¿ary, kradzie¿e i gwa³ty by³y na porz±dku dziennym, i niewa¿ne by³o, czy dotyczy³y one dziesiêcioletnich dzieci czy staruszek w domu spokojnej staro¶ci. Wiêcej ni¿ jedna trzecia miasta sp³onê³a. Natychmiast swoj± potworn± dzia³alno¶æ rozpocz±³ rosyjski Pañstwowy Zarz±d Polityczny (GPU). Knuty, karabiny maszynowe, pistolety, broñ, pijañstwo do nieprzytomno¶ci, po¿ary, gwa³ty i zabójstwa: to wszystko panowa³o teraz w niemieckim mie¶cie. Wielu ludzi - ok. jednej siódmej mieszkañców nie da³o rady - pope³ni³o samobójstwo w akcie rozpaczy. Sklepy, mieszkania i apteki zosta³y ca³kowicie spl±drowane a przedmioty wyrzucone na ulice lub do ogrodów. I niewa¿ne czy chodzi³o o lekarstwa, zabawki dla dzieci, wyposa¿enie mieszkañ czy sprzêty domowe. W tym ca³ym chaosie je¼dzi³y czo³gi. Domy pali³y siê jak pochodnie. Nasz szpital ¶w. Józefa i szpital ewangelicki zosta³y doszczêtnie spl±drowane. Chodzi³em pó¼niej przez puste pomieszczenia, w których le¿a³y pierze z porozcinanych ³ó¿ek, podarte ksi±¿ki, na których porozlewany by³ syrop i przetwory. Zwieñczeniem kultury, która do nas dotar³a, by³y ludzkie odchody w ogromnej ilo¶ci. Taki obraz mo¿na przyporz±dkowaæ ka¿demu domowi.
7 lutego 1945 r. Rosjanie zabrali do niewoli i umie¶cili w rosyjskim obozie jeñców wojennych wszystkich mê¿czyzn z miasta. Niewa¿ne czy byli oni wojskowymi czy cywilami, duchownymi, lekarzami czy kim¶ innym. Obóz ten znajdowa³ siê w okolicy miasta Reppen (obecnie Rzepin), poniewa¿ teraz ju¿ trwa³y walki o Frankfurt nad Odr±. W tym transporcie by³o nas 11000 (jedena¶cie tysiêcy) mê¿czyzn. Obok mnie maszerowa³ nasz proboszcz oraz Józef Fuhrmann, nasz wikariusz okrêgowy, który zmar³ w Rosji 1 wrze¶nia 1946 r. Tam pracowa³ w cegielni. Bardzo os³ab³ z powodu ciê¿kiej pracy i brakuj±cego jedzenia i nabawi³ siê ciê¿kiej choroby serca. Rosyjska lekarka obozowa napisa³a, ¿e jest ob³o¿nie chory, niezdolny do pracy. W po³owie wrze¶nia mia³ powróciæ do ojczyzny. Jednak nadzorca, który by³ volksdeutschem, zmusi³ go do pracy, która zakoñczy³a siê ¶mierci± w ci±gu dwóch, trzech dni.
22 lutego 1945 r., na krótko przed transportem do Rosji, uda³o mi siê zbiec. 24 lutego dotar³em na pieszo przez Sternberg (obecnie Torzym), w którym prawie wszystko by³o podziurawione pociskami, do Schwiebus (¦wiebodzina).
W Schwiebus (¦wiebodzinie) nie by³o Niemców, domy by³y doszczêtnie spl±drowane, przera¿aj±co brudne. Sp³on±³ prawie ca³y rynek, tak samo wiele domów na Kirchstraße (obecnie ul. Ko¶cielna), Glogauerstraße (obecnie ulica G³ogowska) i na Lindenplatz (obecnie Plac Wolno¶ci). Wszêdzie zw³oki ¿o³nierzy, kobiet i mê¿czyzn.
Ko¶ció³ wygl±da³ przera¿aj±co. Powy³amywane drzwi, ³awki czê¶ciowo zniszczone, na pod³odze pe³no szk³a i butelek po wódce, ornaty najczê¶ciej podarte, tak samo alby, kom¿e, i na wszystkim pe³no odchodów. Wy³amane drzwiczki tabernakulum, rozbita wieczna lampka, tak samo organy. Ju¿ przed ko¶cio³em le¿a³y porozbijane piszcza³ki organowe. Strzelali w sklepienie i w ambonê. Figura Naj¶wiêtszego Serca Pana Jezusa i anio³y w o³tarzu Maryjnym nie mia³y r±k. Wysadzili w powietrze szafê pancern± i zrabowali jej zawarto¶æ. Pan doktor M. zakopa³ najcenniejsze naczynia.
W Sobotê Wielkanocn±, 31 marca 1945 r., odnalaz³em przez przypadek moj± ¿onê i piêcioro naszych dzieci. Oni uciekli do K. do naszego przyjaciela, ksiêdza proboszcza H.H. Schulza, który mimo swego wieku 70 lat w sposób heroiczny chroni³ niemieckie kobiety i dziewczêta. Zmar³ po tym strasznym pieszym marszu w sierpniu 1945 r. w Berlinie.
Raport nr 187
Ostatnie dni z ¿ycia ksiêdza proboszcza Ericha Scholtyssek w Rentschen (obecnie Radoszyn), Kreis Züllichau-Schwiebus (dawniej Powiat ¶wiebodziñsko-sulechowski)(ur. 28 lutego 1906 r., wy¶wiêcony 2 lutego 1930 r., rozstrzelany 31 stycznia 1945 r.)
30 stycznia 1945 r. o godz. 07:00 rano ksi±dz proboszcz Scholtyssek odprawi³ ostatni± w swoim ¿yciu Mszê ¶w. Oko³o godz. 09:30 do Rentschen (Radoszyn) przyby³y pierwsze sowieckie czo³gi, które zatrzyma³y siê tutaj do ok. godz. 5.00 po po³udniu, a nastêpnie w zgodzie opu¶ci³y parafiê. Zaraz po tym do wsi przybyli kolejni Sowieci. Jaki¶ je¼dziec zagrozi³, ¿e nas rozstrzela i za¿±da³ od nas zegarków, których i tak ju¿ nie mieli¶my. Ksi±dz proboszcz Scholtyssek powiedzia³ wtedy: „Chcemy teraz modliæ siê na ró¿añcu, bo nie wiemy czy do¿yjemy do jutra!" W nocy w s±siedniej wiosce Mühlbock (obecnie O³obok) s³ychaæ by³o g³o¶n± strzelaninê. Ksi±dz proboszcz poszed³ do ko¶cio³a i przyniós³ puszkê z konsekrowanymi hostiami, ¿eby nam udzieliæ Komunii ¶w. W tym czasie do wioski przyby³ Wehrmacht i dosz³o do starcia z nadci±gaj±cymi sowieckimi oddzia³ami pancernymi, podczas którego zapali³a siê drewutnia przy plebanii. Ksi±dz proboszcz Scholtyssek zawo³a³ nas, a my próbowali¶my ugasiæ po¿ar. W tym czasie, ok. godz. 09:30 przed po³udniem, na podwórko przysz³o czterech ¿o³nierzy sowieckich, którzy zawo³ali ksiêdza proboszcza i go przeszukali. Za¿±dali, aby poszed³ z nimi do komendanta. Kiedy sprzeciwili¶my siê temu, wyja¶nili, ¿e nie mamy siê czego baæ, on zaraz wróci. Mia³em zamiar pój¶æ razem z nim, ale ksi±dz proboszcz zatrzyma³ mnie i chcia³, abym pomaga³ przy gaszeniu po¿aru. On mia³ byæ zaraz z powrotem.
Ale jednak ju¿ nie wróci³. Nie us³yszeli¶my te¿ niczego o nim, wiêc musieli¶my przyj±æ, ¿e zabrali go. W nastêpnych dniach nie wolno nam by³o opu¶ciæ domu. Po oko³o czternastu dniach usunêli wszystkich mieszkañców wioski a my musieli¶my udaæ siê ok. 15 km w kierunku wschodnim. Po kolejnych czternastu dniach mogli¶my wróciæ do Rentschen (Radoszyn). Zaraz po naszym powrocie dzieci, które musia³y zagoniæ krowy, znalaz³y ksiêdza proboszcza w ¿wirowni poza wiosk±. By³ martwy, z ty³u g³owy przy prawym uchu widaæ by³o ranê postrza³ow±. Obok niego le¿a³o jeszcze 15 martwych ¿o³nierzy. Kiedy zabierali¶my jego cia³o, dzia³ania wojenne jeszcze trwa³y, wiêc nie dowiedzieli¶my siê czy zosta³ on zastrzelony celowo czy przypadkiem. Nie jest wykluczone, ¿e w drodze od komendanta proboszcz us³ysza³ wo³anie jednego z rannych Niemców le¿±cych nieopodal i w³a¶nie wtedy zgin±³. To musia³o mieæ miejsce w wiosce; a potem go wynie¶li. My znale¼li¶my go 1 marca 1945 r. a 5 marca polskie w³adze gminne zezwoli³y na jego pochówek. Ksi±dz proboszcz Scholtyssek zosta³ pochowany tam, gdzie go znale¼li¶my.
Chcia³bym jeszcze dodaæ, ¿e po powrocie do wsi Rentschen (Radoszyn) znale¼li¶my puszkê z konsekrowanymi hostiami, która by³a ukryta w piwnicy. Pod wp³ywem szybko zmieniaj±cych siê zdarzeñ ksi±dz proboszcz Scholtyssek nie znalaz³ mo¿liwo¶ci, aby nas o tym poinformowaæ lub udzieliæ nam Komunii ¶w. Razem z pozostaj±cymi u nas lud¼mi wierz±cymi spo¿yli¶my te konsekrowane hostie, aby uchroniæ je przed zbezczeszczeniem.
Wybrane fragmenty w t³umaczeniu Alicji Pitak
Czytaj wiêcej:
¦wiebodziñska legenda
Od legendy do faktów
Boromeuszki cd...
Odkrywane tajemnice
Los Sióstr cd...
inne:
Zabytkowy k³opot
|