Gdyby Kubuś – mój przemądrzały wnuk z Wrocławia, czytając nazwę ulicy – spytał: "Dziadku, kto to był Lech Wierusz?" Odpowiedziałbym z dumą, że to Świebodzinianin 40-lecia. Lekarz, który prostował kręgosłupy i przedłużał nogi dzieciom z całej Polski.
Ulice zaczęto oficjalnie nazywać u schyłku Rzeczpospolitej w 1770 r., w Warszawie, za sprawą Andrzeja Lubomirskiego – marszałka wielkiego koronnego. Na początku były to nazwy zwyczajowe – nawiązywały do postaci powszechnie znanych. Wywodziły się też od mieszkających tam rzemieślników, stąd Młyńska, Garbarska, Cegielniana. Często znany budynek stanowił o nazwie ulicy, np. Kościelnej, Szpitalnej, Szkolnej. Topografia decydowała o Jeziorowej, Kolejowej, Podgórnej, Przy Torze, Za Groblą itd. Ulice wylotowe nazywane były od miejscowości, do których wyprowadzały podróżnych.
Każda z nazw – szczególnie zwyczajowych – utrwalała postaci historyczne w tym wywodzące się ze środowiska. W Wolsztynie mam przyjaciela na ul. Gajewskich. Od lat obiecuję sobie spytać go, kto zacz byli bracia Gajewscy i czym zasłużyli się Wielkopolsce.
W Świebodzinie w 1945 r. część nazw ulic pozostawiono, tłumacząc nazwy jako kalki np. Krossenerstraβe na Krośnieńską (dziś Sikorskiego), Glogauerstraβe na Głogowską, Züllichaustraβe na Sulechowską, ale Brätz Straβe (do Brójec) zmieniono na Poznańską. Ulice twórców pozostawiono ludziom kultury np. Goethestraβe – Mickiewicza, Schillerstraβe – Matejki, Lessingstraβe – Krasińskiego (por. www.schwiebus.pl/articles.php?id=10#ab.)
Gdy wieje wiatr historii, zmieniają się rządy, granice, nazwy placów. Niegdyś ul. Szeroka, po 1933 r. zmieniła się w Adolf Hitlerstraβe, by stać się ulicą Stalina, a po 5 III 1953 r. ulicą 22 Lipca (na cześć Manifestu PKWN), wreszcie – po przemianach w 1989 r. – otrzymać imię Piłsudskiego. Wówczas ul. Armii Czerwonej zmieniono na Wojska Polskiego, ul. Obrońców Stalingradu na Wałową oraz, nie wiedzieć dlaczego, chybiono, wybierając patrona ulicy Żymierskiego – w miejsce Feliksa Dzierżyńskiego.
Dyrektor tut. Muzeum, Marek Nowacki, w swym memorandum do radnych (1993) zauważył, że kilka nazw się powtarza, np. os. Żaków i ul. Żaków, os. Słoneczne i ul. Słoneczna, os. Łużyckie i ul. Łużycka. Zaproponował większość spośród 27 zmian i uzupełnień. Przykładowo mieszkańcy Świerczewskiego mieszkaliby na Żółkowskiej (od nazwy wsi Salkau – Żółków, niegdyś graniczącej z miastem). Apelował też: „(…)każda zmiana powinna być przemyślana, rozważona, poddana publicznej dyskusji”.
Niegdysiejsza Gazeta Powiatowa, najczęściej głosem Bożeny Sieciechowicz, na swych łamach podnosiła postulat zmiany ulic, kładąc szczególny nacisk na trzy z nich: gen. Świerczewskiego, Roli-Żymierskiego i Walki Młodych – [w:] Gracjan Wrembel: „Ulice bandytów” nr 5/113/ maj 2001 r.). W tej kwestii mój kolega – Zdzisław G. twierdzi, że ulic bandytów jest więcej. Mieszka za biurowcem LFM, na Partyzanckiej, a ta w jego dowolnym tłumaczeniu to dawna Banditen Straβe!
Rada wraz z burmistrzem odwlekała zmiany, tłumacząc to kosztami (akty notarialne, pieczątki, akty prawne firm, wpisy do ewidencji, dowody osobiste czy prozaiczna wymiana oznakowań budynków). Przykładowo: na ul. Świerczewskiego mieszka ok. 1.100 osób i działa tu 169 firm (2001 r.).
Regionalista – Wiesław Zdanowicz, rozważając kwestię nazewnictwa ulic zauważył, że: „W nowych nazwach nie uwzględniono jednak związku z przeszłością miasta i tradycją, nie wykorzystano także nazwisk wielkich świebodzinian, znanych poza granicami kraju, a zapomnianych w rodzinnym mieście” [w:] Świebodzin na mapach 1302-1992, wyd. ŚDK).
Nowe uliczki os. Południowego wytyczone za hipermarketem „Tesco” przybrały, nie wiedzieć dlaczego, nazwy: Cisowa, Modrzewiowa, Sosnowa, Świerkowa, Lipowa, choć się prosiło, by tę ostatnią z racji patrona szkoły nr 6 nazwać imieniem Kornela Makuszyńskiego. Podobnie zabrakło wyobraźni tym, którzy uczcili nową nawierzchnię uliczki łączącej Cegielnianą z Sobieskiego, nazywając ją Brukową, oraz łuk za najnowszą „Biedronką”, nazywając tę część dot. ulicy Konarskiego ulicą Łukową. Prześmiewca mógłby spytać, kto zacz Brukow i Łukow – może to radzieccy generałowie, wyzwoliciele Schwiebus?
Do postaci dra L. Wierusza, którego wymieniłem na wstępie, mógłbym dodać pedagogów: W. Żarnowskiego, Z. J. Kędzierskich, Świebodziński Związek Kresowian, księży pracujących tu po 30 lat: P. Janika i B. Pacygę, a może któregoś z burmistrzów: St. Błaszaka, G. Antonowicza, H. Panufnika, Cz. Gordzelewskiego. Kandydatury podaję a vista, pierwsze z brzegu. Iker Casillas, bramkarz Realu Madryt, ma uliczkę w rodzinnym miasteczku Mòstoles. Może taką winien mieć nasz mistrz świata – Zdzisław Hoffmann? Wreszcie: przyszedł już czas, by związki Czesława Wydrzyckiego – Niemena ze Świebodzinem, które manifestujemy, pokazując gościom ławeczką pod ratuszem, potwierdzić ulicą jego imienia!
To mało kosztuje: gazety lokalne i portal www.okolicenajblizsze.pl mogą przeprowadzić plebiscyt na nazwy ulic i wtedy „może uniknęliby takiej kompromitacji swojej "kreatywności" naszych (bez)Radnych”, jak pisze internauta na stronach red. A. Lichuty. Nie od rzeczy byłaby komisja stała ds. nazewnictwa przy Wydziale GKiM UM.
Z ul. Bocznej wejdę na Podgórną, by pokonując ul. Stromą, znaleźć się na ul. Na Skarpie – to ma sens, biorąc pod uwagę pagórki w okolicy os. Żaków. Nijak nie wiem, jak radni 28.10.2011 r. ulicę Sadową zbratali z Gronową, zamykając to zgrabnie – niczym wół z karetą – ul. Dożynkową na południe od ul. Lipowej (w Poznaniu na Dożynkowej – za Cytadelą – jest kilka akademików – może któryś miał tam sympatię?).
Chciałbym mieszkać na ul. Jolki (przeboju Felicjana Andrzejczaka) – dlaczego nie! Może Eberhard Hilscher – honorowy obywatel miasta leżący pod platanami tut. cmentarza – berliński pisarz, historyk, krytyk (młodość spędził w Schwiebus) zasłużył na ulicę? Uśmiechając się, można powiedzieć, że taki patron byłby łatwy do wymówienia Niemcom z centrali firmy „Recaro”, która przy Dożynkowej rozpoczęła budowę.
Jak wieszczą „Okolice najbliższe” tzw. spinka od sadu do nowej „Mrówki” (część drogi woj. 276 do węzła na S3) ma się nazywać ul. Słowiańską! (Przy okazji: ten market mógłby stanąć po drugiej stronie jezdni, nie deprecjonując wartości pobliskich willi).
Mam wielki szacunek dla braci Słowian i historii starożytnej ziem polskich, ale proszę wybaczyć: 800 metrowa ulica musi honorować świebodzinian, bo inaczej ze Słowiańskiej, podobnie jak z Brukowej i Łukowej, będziemy mieli tyle, co psy z lotu Łajki w kosmos…
Kazimierz Gancewski – Tutejszy
PS. Przed rokiem 1970, gdy moje technikum wybudowano przy polnej uliczce bez nazwy, zwróciłem się na lekcji mechaniki do dyrektora TM Jana Korbelaka (1929-1994), że trzeba to zmienić. Odparł z uśmiechem: „Ucz się pilnie, kiedyś nazwiemy ją twoim imieniem!”. Trzymałem go za słowo, póki nie pokonał go śmiertelny zator…
A tymczasem do domu dojeżdżam dawną Kutschlauer Straβe (Kutschlau/Chociule), która na starej widokówce przecina tory kolejowe! (Obniżono ją później, by weszła pod wiadukt przy pałacyku von Sallet – wdowy po wybitnym numizmatyku.) Przy „Biedronce” skręcam w dawną ul. Hindenburga i przecinając d. Goethestraβe i Lessingstraβe, dojeżdżam na os. Kopernika, które na początku lat 70-tych było buraczanym polem.