[Schwiebus.pl - ¦wiebodzin na starych kartach pocztowych, stare pocztówki, widokówki, kartki pocztowe]
Google
szukaj:
Home > Gazeta.pl  

2005-08-05 09:13
Temat postu: Sensacyjne odkrycie: Nie by³o cudu nad Wis³±
ciachu


forum admin
postów: 823

Sensacyjne odkrycie: Nie by³o cudu nad Wis³±

Pawe³ Wroñski 05-08-2005, ostatnia aktualizacja 05-08-2005 08:20
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,2855976.html

Sensacyjne odkrycie! Podczas wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku Józef Pi³sudski wiedzia³ o ka¿dym posuniêciu wroga. Zwyciê¿yli¶my, bo polscy kryptolodzy z³amali najtajniejsze szyfry Armii Czerwonej. Pod koniec wojny odczytywali¶my zaszyfrowane depesze szybciej ni¿ sami Rosjanie

Jest 16 sierpnia 1920 roku. Polakom uda³o siê zatrzymaæ armiê Tuchaczewskiego na przedmie¶ciach Warszawy. Wtedy znad Wieprza rusza polskie kontruderzenie na ty³y wroga. To ryzykowny manewr, bo w ka¿dej chwili Tuchaczewskiemu mo¿e przyj¶æ z pomoc± I Armia Konna Siemiona Budionnego.

Jednak Pi³sudski dziêki rozszyfrowanym depeszom wiedzia³, gdzie jest ta armia. Wiedzia³ równie¿, ¿e Budionny zignoruje rozkazy najwy¿szego dowództwa i nie ruszy na pomoc Tuchaczewskiemu. Zwyciêstwo w jednej z najwa¿niejszych bitew XX wieku jest po polskiej stronie!

Ju¿ od wiosny 1920 roku nasze dowództwo zna³o niemal wszystkie ruchy sowieckich wojsk. Polscy kryptolodzy informowali Pi³sudskiego o liczebno¶ci jednostek, uzbrojeniu, wyposa¿eniu i kadrze. Tak¿e o fatalnym morale w bolszewickiej armii. Dowódcy ni¿szego szczebla donosili w depeszach do dowództwa, ¿e panuje tyfus i g³ód, ¿o³nierze nie chc± walczyæ, bo nie maj± butów, a jest listopad. Oficerowie te¿ siê w¶ciekali, ¿e nie ma co je¶æ, a tymczasem musz± urz±dzaæ Tydzieñ Partyjny w rocznicê rewolucji.

Do Moskwy jednak dociera³y depesze o zupe³nie innej tre¶ci: morale armii jest doskona³e, a miejscowa ludno¶æ euforycznie wita wkraczaj±cych bolszewików.

- Gdyby Lenin, Trocki i Stalin byli polskimi szpiegami, nie byliby w stanie przekazaæ tylu informacji - twierdzi dr Grzegorz Nowik, autor ksi±¿ki o roli polskich kryptologów w wojnie roku 1920. Dowody na z³amanie sowieckich kodów odnalaz³ w Centralnym Archiwum Wojskowym w¶ród dokumentów polskiego wywiadu. Wcze¶niej przez wiele lat le¿a³y one w nierozpakowanych workach w tajnych archiwach MSW. Z³amane sowieckie klucze i kilka tysiêcy sowieckich depesz!

Wynika z nich, ¿e ju¿ we wrze¶niu 1919 roku matematyk i lingwista por. Jan Kowalewski z³ama³ szyfry XII Armii Rosyjskiej. Dziêki temu polskie dowództwo wiedzia³o, ¿e Sowieci, zg³aszaj±c propozycje pokojowe w styczniu 1920 r., jednocze¶nie przygotowywali armiê do uderzenia na Polskê.

- Bez tego sukcesu nasi kryptografowie nie z³amaliby Enigmy - uwa¿a dr Nowik. Nauczycielami speców od niemieckich kodów byli ich starsi koledzy, cisi bohaterowie wojny 1920 roku.



Czy Europa mia³a zostaæ kozack±?
Marsza³ek Józef Pi³sudski 13-01-2000 , ostatnia aktualizacja 05-08-2005 08:42
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34493,392049.html
Fragment ksi±¿ki "Rok 1920" Marsza³ka Józefa Pi³sudskiego

Pan Tuchaczewski prowadzi³ swe armie ku Wi¶le i za Wis³ê w imieniu i z zadaniem niesienia si³± tego, co w rozwa¿aniach zagadnienia nazywa rewolucj±. Zgodnie z tym i tytu³ rozdzia³u [w jego ksi±¿ce] brzmi "Rewolucja z zewn±trz". Ju¿ sam tytu³ zadania wojennego ma w sobie ¶lady wyra¼ne faktu, ¿e rewolucja wewnêtrzna nie istnia³a, gdy j± na ostrzu bagnetów z zewn±trz przynosiæ trzeba by³o. W ka¿dym razie faktem by³o niezaprzeczonym, co stwierdza i pan Tuchaczewski, ¿e sowiecka Rosja wojnê prowadzi³a z nami pod has³em narzucenia nam, Polakom, ustroju jednakowego ze sob±, tzn. sowieckiego, i ten cel chrzci³a nazw± rewolucji z zewn±trz.



Fakt, ¿e taki w³a¶nie cel by³ dla wojny postawiony, by³ mi zupe³nie dobrze znany i dlatego stwierdzam od razu, ¿e osobi¶cie prowadzi³em wojnê nie o co innego, jak o to, aby ta rewolucja z zewn±trz przez sowieckie bagnety do nas przyniesiona nie by³a. Polska pocz±tek wojny z Sowietami mia³a ju¿ w roku 1918, a by³ to rok, w którym zaledwie dwa ostatnie miesi±ce ¿yæ zaczê³a ¿yciem samodzielnym. Dot±d bowiem, jak zapewne panu Tuchaczewskiemu wiadomo, ¿yæ by³a zmuszona - równie¿ przez bagnety, panie Tuchaczewski - ¿yciem nie polskim, przez siebie sam± urz±dzonym, lecz ¿yciem obcym, zwi±zanym a¿ z trzema pañstwami: Rosj±, Niemcami i Austri±. Ta niewola u zaborców trwa³a do koñca roku 1918, ju¿ wiêcej ni¿ 120 lat. Wiêcej zatem ni¿ wiek ca³y darzono Polskê za pomoc± bagnetów, które ongi¶ Polskê zwali³y, dobrodziejstwami ¿ycia obcego i dlatego nieraz gor±co znienawidzonego.

Polska wiêc w roku 1918 rozpoczyna³a na pocz±tku zimy wiosenny okres swego swobodnego ¿ycia po wiekowej niewoli. I chocia¿ ta wiosna w historii naszej zwana bêdzie krótkotrwa³±, chocia¿ kwiaty, którymi wiosna ludzi darzy, nie pokry³y barwn± pow³ok± ple¶ni i wyziewów wiekowej niewoli - by³a jednak wiosna ta do¶æ silna, by uzbroiæ w wysi³ki dostateczn± ilo¶æ ludzi, nie chc±cych raz jeszcze zakosztowaæ, co znaczy bagnet pana Tuchaczewskiego, nios±cy zag³adê naszego w³asnego ¿ycia na korzy¶æ z³ych czy dobrych, to by³o wszystko jedno, lecz przymusowych tortur niewoli. Jako Naczelnik Pañstwa Polskiego i Wódz Naczelny si³ zbrojnych, dumny dot±d jestem, ¿e by³em wyobrazicielem tych, co wiosnê w Polsce g³osili i przejawy jej piersiami w³asnymi os³aniali.

Postawi³em te¿ sobie, niezale¿nie od nikogo, ju¿ w roku 1918 wyra¼ny cel dla wojny z Sowietami. Zdecydowa³em mianowicie natê¿yæ si³y, aby mo¿liwie daleko od miejsc, gdzie siê nowe ¿ycie wyk³uwa³o i wykuwa³o, obaliæ wszelkie próby i zakusy narzucenia raz jeszcze ¿ycia obcego, ¿ycia nie urz±dzonego przez nas samych. W roku 1919 zadania tego dokona³em. Odrzuci³em próby sowieckie tak daleko, ¿e pracy odbudowy w³asnego ¿ycia, tak¿e z³ej czy dobrej, w to nie wchodzê, Sowiety nie by³y w stanie m±ciæ i jej przeszkadzaæ.



Ta wielka przestrzeñ, któr± siê zabezpieczy³em od "rewolucji z zewn±trz", mia³a nawet dla celów wojny swoje z³e strony. Przy znanej bowiem lekkomy¶lno¶ci naszego narodu, przy, niestety, powolnej i czêsto nieudolnej pracy budownictwa nowego ¿ycia zapomniano o prawach ci±¿±cych nad narodem, gdy wojnê prowadzi. Nie widziano jej z bliska i za ma³o brano j± w rachubê. Cel wiêc sobie postawiony osi±gn±³em w 1919 r. Zapytaæ jednak wolno, czy nie ma jakiego b³êdu w rachunkach i kalkulacjach pana Tuchaczewskiego? Gdy po zwyciêstwach jego odniesionych nad nami praca budownictwa u nas, pod wp³ywem tych zwyciêstw, zamar³a, gdy rêkê sw± ju¿ wyci±ga³ po centrum naszego ¿ycia, stolicê Warszawê, gdy wiêc bagnety zrobi³y ju¿ swoje, rewolucja sowiecka jednak pozosta³a tylko na bagnetach, nie maj±c wtedy warto¶ci wewnêtrznej w Polsce. A przecie ca³y rachunek pana Tuchaczewskiego i jego pañstwa nie na czym innym siê opiera³, jak na tym, ¿e bagnety daj± tylko has³o i daj± mo¿no¶æ przejawienia si³y tej¿e rewolucji sowieckiej wewn±trz kraju, do którego przysz³y.

Sili siê wiêc pan Tuchaczewski s³owami, okre¶leniami i stylem zrobiæ to, czego nie zdo³a³ zrobiæ w roku 1920 bagnetem i przemoc±. £atwym jest przeciwstawiæ s³owa - s³owom, daj±c czytelnikowi do wyboru zatrzymanie serca tam, gdzie s³owo mu siê bardziej podoba. Dla przyk³adu spróbujê. Wiêc jeste¶my u pana Tuchaczewskiego bia³o-Polakami. Mo¿e to u niektórych jego czytelników wywo³a radosne bicie serca; ja na to okre¶lenie siê nie gniewam. W herbie bowiem naszego pañstwa mamy or³a nie innego, jak bia³ego koloru i gdy, jak ka¿dy orze³, maj±c dziób zakrzywiony i ostre szpony, rozwin±³ swe skrzyd³a w kampanii pana Tuchaczewskiego 1920 roku, przeciwstawiæ siê potrafi³ dwug³owemu potworkowi, chocia¿ ten w czerwony wymalowa³ siê kolor. Zostañmy wiêc bia³o-Polakami, gdy nasz orze³ jest bia³y, jedn± naturaln± ma g³owê, a szpony do¶æ ostre, by potworki zwyciê¿aæ i gniazda swego broniæ.



Prawda, jeste¶my tak¿e "pañsk± Polsk±". Jak¿e¿ mi to dok³adnie przypomina czasy dzieciñstwa, gdy w Wilnie ze wstrêtem i obrzydzeniem rzuca³em ksi±¿ki tak znanych w szkolnictwie rosyjskim autorów, jak I³³owajski [autor podrêcznika do historii w szko³ach zaboru rosyjskiego]. Tam równie¿ uczono dzieci, jak wielkie moskiewskie cary "pañsk± Polskê" dobrodziejstwami darzy³y, jak wielkie zas³ugi przed Bogiem, ludzko¶ci±, a zatem i Polsk± maj±, a ta "miatie¿na" [buntownicza] w ka¿dym pokoleniu wiosnê swego ¿ycia krwawym powstaniem ¶wiêci - "pañska Polska"!

Przypomina mi to bardzo piêkn± anegdotê. Mianowicie, jeden z rosyjskich "radyka³ów" twierdzi³, ¿e Polska tak jest przesi±kniêta "pañsk± kultur±" i "pañskim" wstrêtnym sposobem my¶lenia, ¿e nawet do Boga zwraca siê przez "Pan", a zwyczajny "tufiel" nazywa "pan-tufiel". Pan Tuchaczewski w rachunku swoim wcale nie bierze pod uwagê, ¿e akurat w tym czasie, gdy on "pochód za Wis³ê" czyni³, u nas w Sejmie najsilniejszym stronnictwem by³o stronnictwo ch³opskie, w³o¶ciañskie, które tak¿e do Boga zwraca siê przez "Pan", a o "tuflu" mówi nie inaczej, jak "pan-tufiel". Akurat wtedy, gdy do bram stolicy pan Tuchaczewski puka³, na czele rz±du, który Polskê broni³, stali przedstawiciele zarówno w³o¶cian, jak i robotników, panowie Witos i Daszyñski.

Lecz je¿eli, jak powiedzia³em, na wodza, który, bêd±c z³amanym moralnie, woli przeciwnika siê poddaje, nie ma lekarstwa, to tak¿e ¶wiat nie znalaz³ lekarstwa na g³owê i oczy doktrynera. Pan Tuchaczewski tych faktów nie widzi i nie chce rozumieæ. "Realité des choses" [rzeczywisto¶æ] dla niego nie istnieje. Nie istnieje wiêc i w wielu wypadkach, gdy o nas mówi.

Oto np. na stronie 195 pisze: "Jeszcze przed rozpoczêciem naszej ofensywy ca³a Bia³oru¶, jêcz±ca pod uciskiem polskich obszarników i bia³ych polskich armii, gotowa³a siê i wrza³a do powstañ ch³opskich". Doprawdy, g³owy doktrynerów s± cudowne! Pan Tuchaczewski nie widzi wcale, ¿e w przeci±gu ca³ej wojny, któr± Sowiety prowadzi³y z nami, na ty³ach bliskich, a bardziej jeszcze na dalekich frontu przeciw nam zwróconego, inne wojska sowieckie i inni koledzy pana Tuchaczewskiego nie robili nic innego, jak z trudem zwalczali takie czy inne przeciw Sowietom powstania! Nawet du¿a czê¶æ armii dowodzonej przez Tuchaczewskiego przysz³a do boju z nami, gdy ró¿ne powstania gdzie¶ wewn±trz sowieckiej Rosji zgnie¶æ zdo³a³a.



Nic za¶ podobnego w Polsce nie by³o. I wojska, o ile by³y zorganizowane, swobodnie mog³y byæ stawiane do walki z tym, co by³o przed frontem, a nie z tym, co poza frontem siê znajdowa³o! Zaledwie w paru miejscach w przeci±gu ca³ej wojny zmuszony by³em do pos³ania bardzo s³abych oddzia³ów i to nie dla wojny, nie dla boju, lecz dla zrobienia masowych rewizji i odebrania broni, któr± mo¿na by³o mi zagroziæ. Pamiêtam, jak jednemu z wybitnych przedstawicieli jednego z pañstw zachodnich, który zwyk³ by³ wierzyæ znacznie wiêcej "caros³awnemu historykowi" I³³owajskiemu ni¿ mnie, i który zatem, tak samo, jak pan Tuchaczewski, oczekiwa³, ¿e co¶ musi "gotowaæ siê" i "wrzeæ", pokaza³em, jak na moich ty³ach pracuj± koleje i telegrafy bez ¿adnej os³ony. Mo¿e pan Tuchaczewski zechce, jak i w innych miejscach, widzieæ w tym niedorozwój "rewolucji", a odwrotnie - w powstaniach, z którymi sam walczy³ na ty³ach polskiego frontu, przerost kontrrewolucji. Dla strategii i kalkulacji wodza te s³owa nic nie zmieniaj±. Fakty mówi±, ¿e w swojej kalkulacji pan Tuchaczewski b³±dzi³, a ja b³êdu ani w sercu, ani w my¶li nie mia³em.

Powiada pan Tuchaczewski, ¿e ma jeszcze "charakterystyczny i ¶wietny przyk³ad uzupe³nienia klasowego" w postaci 30 tys. ludzi, którzy weszli w sk³ad jego armii prowadzonych za Wis³ê. Gdyby tak i by³o - chocia¿ pan Tuchaczewski, jak widzieli¶my na pocz±tku ksi±¿ki, z tablic obrachunkowych swych si³ wstydliwie "uzupe³nienie" to wykluczy³ - to nasze dwie tzw. litewsko-bia³oruskie dywizje w ogólnej ilo¶ci da³y tyle¿ ochotników, którzy siê armii pana Tuchaczewskiego przeciwstawili. I znowu obojêtnym jest dla strategii i sztuki wodza, jak te cyfry bêd± ochrzczone, gdy¿ w najgorszym dla mnie wypadku ¶wiadcz± one o równej mo¿liwo¶ci uzupe³nienia wojsk dla jednej i dla drugiej strony.

Co do mnie za¶, stwierdzam, ¿e osi±gaj±c swój cel postawienia pomiêdzy Warszaw± a Sowietami mo¿liwie wielkiej przestrzeni, dzia³a³em jako cz³owiek, który teatr wojny zna³ tak dobrze, ¿e zarówno krajobraz, jak i ka¿dy cz³owiek mia³ mnie za swego, nie obcego, i przemawia³ zupe³nie zrozumia³ym dla mnie jêzykiem. Widzia³em wiêc dobrze, ¿e olbrzymia, ogromna wiêkszo¶æ ludno¶ci odnosi³a siê z g³êbok± nieufno¶ci±, a czêsto z wyra¼n± niechêci± do Sowietów i ich panowania, widz±c w nich - s³usznie czy nies³usznie, jest to tak¿e dla strategii obojêtne - panowanie niezno¶nego terroru, który chrzczono nazw± ¿ydowskiego. Dlatego te¿ nie czu³em nigdy w przeci±gu ca³ej wojny trwogi o to, bym na swoich ty³ach móg³ mieæ jakiekolwiek powstanie.



Co siê za¶ tyczy Polski - która tak¿e u pana Tuchaczewskiego wygl±da w r. 1920 tak, ¿e nikt, kto tê wojnê prze¿y³, jej by nie pozna³ - to w odpowiedzi zacytujê ustêp z jednego z moich listów, pisanych pod Warszaw±. Pracuj±c w nocy z 19 na 20 sierpnia w Siedlcach zestawia³em wszystkie dane o stanie wojsk i ludno¶ci. Na podstawie tych danych zmieni³em nieco mój rozkaz dany 18-go, a do ówczesnego ministra wojny, gen. Sosnkowskiego, pisa³em o potrzebach, ¿e tak powiem, rz±dowych. Oto s± moje ówczesne wra¿enia: "To, co siê tu dzieje, przechodzi zupe³nie ludzkie wyobra¿enie. ¯adna droga nie jest pewna, tyle rozbitych i rozsypanych, ale równie¿ zwartych i izolowanych oddzia³ów z armatami i karabinami maszynowymi w³óczy siê tu wszêdzie w okolicach. Na razie za³atwia siê z nimi miejscowa ludno¶æ oraz najrozmaitsze cz³ony ty³owe ró¿nych dywizji, które jednak musz± ci±gn±æ dalej za swoj± dywizj±, a po nich pozostaje przera¼liwa pustka, tak, ¿e przypuszczam, ¿e gdyby nie ch³opi, którzy siê uzbroili, to jutro albo pojutrze Siedlecczyzna bêdzie we w³adzy bolszewików, rozbitych i rozproszonych poprzednio przez nas, a ja i ró¿ne komendy przy pomocy uzbrojonej ludno¶ci bêdziemy siedzieli w uzbrojonych miastach. Powtórzcie to równie¿ Skulskiemu [ówczesnemu ministrowi spraw wewnêtrznych] i powiedzcie mu, ¿e w Siedlcach, na trzeci dzieñ po zdobyciu przez nas, nie znalaz³em absolutnie ¿adnej w³adzy cywilnej, a tym bardziej uzbrojonych policjantów".



Obrazek ten sytuacji mojej, Naczelnika Pañstwa Polskiego, który spokojnie i bezpiecznie siê czuje, gdy w mie¶cie policji nie ma, a doko³a jest wiêcej nieprzyjaciela - chocia¿by rozbitego - ni¿ wojsk mu podw³adnych, daje wymowny wyraz, czym by³a Polska ówczesna w swoim stosunku do dobrodziejstw sowieckich niesionych na bagnetach pana Tuchaczewskiego. I je¿eli pan Tuchaczewski woli rezolucje "masowych mityngów" w Bia³ymstoku, to ja - wyznajê - wolê swoj± sytuacjê w Siedlcach.

Pan Siergiejew zawsze jest bardziej prawdomówny ni¿ p. Tuchaczewski. Pisze on o tej kwestii na stronie 82 ca³kiem inaczej. Oto s± jego s³owa: "Rachuba na wybuch polskiej rewolucji mog³a byæ powa¿nie czyniona tylko w politycznych kancelariach, i to dostatecznie oddalonych od frontu. W wojsku ma³o w to wierzono i, zdaje siê, próba formowania polskiej armii czerwonej w Bia³ymstoku by³a dostatecznym dowodem, ¿e ¼ród³a naszych informacji zbyt optymistycznie patrzy³y na po³o¿enie sprawy w Polsce".

Zdanie pana Siergiejewa ¶wiadczy o tym, ile z³udzeñ i iluzji pêkn±æ musia³o u wojska sowieckiego przy zetkniêciu siê z "realité des choses". Pan Tuchaczewski zreszt± nie by³ w owych czasach tak odosobniony. Bardzo wielu cudzoziemców, którzy wówczas zwiedzali Polskê po raz pierwszy - a którzy, tak jak pan Tuchaczewski, sk³onni byli zawsze bardziej wierzyæ historykom szkolnym I³³owajskim ni¿ "realité des choses" - rozmawiaj±c ze mn±, najczê¶ciej stawiali mi pytanie, czy ja, ówczesny Naczelnik Pañstwa, nie obawiam siê wybuchu rewolucji "a la Russie" u nas? Otrzymywali zawsze i niezmiennie ode mnie odpowied¼, ¿e je¿eli s±dzonym jest - w co zreszt± w±tpiê - by ¶wiat zechcia³ przej¶æ przez eksperyment rosyjski, bêdziemy my, Polacy, ostatnimi, którzy to zrobimy. Dodawa³em zawsze, ¿e jeste¶my zbyt bliskimi s±siadami Rosji, aby¶my ³atwo na na¶ladownictwo siê zdobywali.

Ca³a frazeologia pana Tuchaczewskiego jest mi dobrze znana. Tyle lat ¿ycia swego spêdzi³em w pracy dla ruchu socjalistycznego, ¿e bojê siê, i¿ pana Tuchaczewskiego na ¶wiecie nie by³o, gdy literatura ze s³ów u¿ywanych przez niego by³a w moich rêkach. Zapo¿yczona ona jest z prac wielkiego uczonego i my¶liciela Karola Marksa. I chocia¿ nigdy w swym ¿yciu nie by³em stronnikiem tego, co nazywaj± materialistycznym pojmowaniem dziejów, a co stawiano zawsze jako podstawê wszelkiej frazeologii marksistów, umia³em zawsze odró¿niæ wielko¶æ pracy samego Marksa od wulgaryzacji jego g³êbokich zawsze my¶li.



Natomiast gdy widzê pana Tuchaczewskiego id±cego ¶ladami ksiêcia warszawskiego Paskiewicza, jak stuka do bram Warszawy, powtarzaj±c zaklêcia zaczerpniête z Marksa, nie mogê nie odpowiedzieæ mu tytu³em znanej u nas w Polsce broszury innego wielkiego teoretyka socjalizmu, Liebknechta: "Soll Europa kosakisch werde?" Czy Europa ma zostaæ kozack±?

Pomijaj±c podstawy my¶lenia o nas pana Tuchaczewskiego, a zatrzymuj±c siê jedynie na wyniku pracy jego w wy¿szym dowodzeniu wojn±, stwierdziæ nale¿y, ¿e pan Tuchaczewski omyli³ siê, gdy s±dzi³, ¿e znajdzie wydatn± pomoc dla siebie w Polsce podczas wojny. A ¿e niew±tpliwie z³udzenie to wp³ywa³o na jego sposób dowodzenia i specjalnie da³o mu argumenty i motywy, gdy decydowa³ o pochodzie "za Wis³ê" - analiza bezstronna orzec winna, i¿ w rachunku i kalkulacji si³ swego pañstwa i pañstwa nieprzyjaciela b³±dzi³, b³±d za¶ zem¶ci³ siê na nim i na dowodzonych przezeñ wojskach.

Rozdzia³ zakoñczyæ chcê postawieniem kropki nad "i" natury politycznej. Pan Tuchaczewski, jak zreszt± i pan Siergiejew, chc± zawsze widzieæ w dzia³aniach moich jak±¶ podw³adno¶æ w stosunku do wielu bardzo nieokre¶lonych instytucji. Tych instytucji wymieniaj± ilo¶æ niema³±. Wiêc jest Ententa [sojusz brytyjsko-francuski], wiêc jest zrzeszenie kapitalistów ¶wiata ca³ego, wiêc jest tak¿e komplet imperialistów, jest wreszcie sztab Ententy i ¶ci¶lej - sztab francuski. Pod tym wzglêdem pan Tuchaczewski jest dziwnie podobny do niektórych moich podw³adnych i rodaków, którzy wszystkie pora¿ki przypisuj± mnie, wszystkie za¶ zwyciêstwa albo sobie, albo - gdy nie przypuszczaj±, by im kto uwierzy³ - Francuzom.

Naturalnie na gor±c± chêæ, ¿eby tak by³o, nie ma ¿adnego sposobu ani lekarstwa. I nie dla przekonania kogokolwiek z tak dobrze o sobie s±dz±cych to piszê, lecz dla ¶cis³o¶ci historycznej dodajê: obj±³em dowództwo wojsk polskich jako Naczelny Wódz armii budowanej z niczego, sam, bez niczyjego upowa¿nienia, zosta³em za¶ jednomy¶lnie wybrany na Naczelnika Pañstwa Polskiego przez Sejm przez siebie zwo³any. I nie s±dzê, by teraz tajemnic± dla kogokolwiek by³o, ¿e oba te fakty zasz³y nie za wp³ywem, lecz przeciw chêciom tego, co w owe czasy zwano Entent±.

Nie widzê zreszt± w tym wstydu ani dla siebie, ani dla Ententy. W sprawach politycznych by³em zawsze przedstawicielem - jak to ju¿ mówi³em - tych, co w naszej, niestety, krótkotrwa³ej wio¶nie nowego ¿ycia, broniæ chcieli w³asnymi piersiami odbudowy Polski, z b³ota niewoli wydobywaj±cej okruchy swego istnienia. Wiedz±c za¶, jak to jest trudne, ze¶rodkowa³em swe wysi³ki i my¶li dla tego tylko celu, gdy Ententa - co tak¿e nie jest tajemnic± - szuka³a rozwi±zania problemu rosyjskiego wiêcej znacznie, ni¿ takiego czy innego u³o¿enia spraw polskich.

* Przypisy w nawiasach kwadratowych pochodz± od redakcji.


Cud nad Wis³± 1920 r.
W³odzimierz Kalicki 13-01-2000 , ostatnia aktualizacja 05-08-2005 08:42
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34493,392027.html

18-08-1995. Gdyby¶my tê bitwê przegrali, ¶wiat wygl±da³by inaczej - bez Polski

Naczelnik Pañstwa i Wódz Naczelny Józef Pi³sudski nie zamierza³ czekaæ. Marzy³ o wskrzeszeniu dawnej Rzeczypospolitej, o federacji narodów polskiego, litewskiego, ukraiñskiego i ludu bia³oruskiego. Niezale¿nie od zamiarów politycznych, w roku 1919 trze¼wa, wojskowa kalkulacja nakazywa³a odsuniêcie granicy g³ównego rozbiorcy Polski mo¿liwie daleko na wschód.

Zim± 1919 roku polskie oddzia³y zajmowa³y pozycje nieco tylko na wschód od dzisiejszej granicy Polski.

W marcu, uprzedzaj±c radzieckie uderzenie, grupa wojsk gen. Szeptyckiego przekroczy³a Niemen, odrzuci³a wojska bolszewickie, zajê³a S³onim oraz przedpola Lidy i Baranowicz. Na po³udnie od niej oddzia³y polskie przekroczy³y rzekê Jasio³dê i kana³ Ogiñskiego, zajê³y Piñsk i okopa³y siê daleko na wschodzie.

W kwietniu silne zgrupowanie polskich wojsk pod osobistym dowództwem Pi³sudskiego rozbi³o zgrupowanie wojsk bolszewickich i zajê³o Wilno, Lidê, Nowogródek, Baranowicze.

W sierpniu 1919 r. ruszy³a druga polska ofensywa na pó³nocnym wschodzie. Polskie wojska zdoby³y Miñsk bia³oruski i zatrzyma³y siê daleko na wschodzie, na linii rzek Berezyny i D¼winy. W styczniu 1920 r. grupa wojsk gen. Rydza-¦mig³ego zdoby³a D¼wiñsk nad granic± ³otewsk± i nastêpnie przekaza³a miasto armii ³otewskiej.

Decyduj±cej rozprawy z bolszewikami dokonaæ chcia³ Pi³sudski na Ukrainie. Rozbicie na po³udniu g³ównych si³ Armii Czerwonej i oparcie granic na Dnieprze mia³o daæ na wschodzie Pax Polonica, pokój na warunkach Rzeczypospolitej. I jeszcze co¶ - odbudowê os³anianej przez polskiego ¿o³nierza Ukrainy.

Krwawe walki armii polskiej z Ukraiñcami, o Lwów, w Ma³opolsce Wschodniej, na Wo³yniu, wygas³y w po³owie 1919 r. Przed decyduj±c± ofensyw± Polska zawar³a sojusz z wodzem wojsk Ukrainy Naddnieprzañskiej, atamanem Semenem Petlur±, który wcze¶niej schroni³ siê ze sw± armi± przed po¶cigiem kontrrewolucyjnej armii gen. Denikina po polskiej stronie frontu.

Tê bitwê musieli¶my stoczyæ. Je¶li nie w sierpniu 1920 roku pod Warszaw±, to trochê wcze¶niej - gdzie¶ na dalekich kresach wschodnich. Waln± bitwê z bolszewikami musieli¶my stoczyæ niezale¿nie od tego, czy zaatakowaliby¶my ich, czy te¿ cierpliwie czekaliby¶my na cios ze wschodu. Waln± bitwê musieli¶my stoczyæ, bo niepodleg³o¶ci Polski po 123 latach niewoli nie mo¿na by³o za³atwiæ "przez bufet", w zaciszu gabinetów, w dyplomatycznej konwersacji.

Na prze³omie 1919/1920 roku Moskwa i Warszawa rozmawia³y o pokoju. Obie strony jednak wzajemnie nie dowierza³y sobie. Obie mia³y racjê.



Józef Pi³sudski chcia³ pokoju, ale po rozbiciu g³ównych si³ Armii Czerwonej, skoncentrowanych nad granic± z Polsk±.

Moskwa chcia³a pokoju, ale po ustanowieniu nad Wis³± Polskiej Republiki Radzieckiej.

Na wojnie ka¿dy pope³nia b³êdy - wygrywa ten, kto b³êdów pope³nia mniej.

Rozpoczynaj±c w kwietniu 1920 roku ofensywê na Kijów polscy wojskowi b³êdów pope³nili wiêcej ni¿ przeciwnik. Wywiad b³êdnie informowa³, ¿e najsilniejsze zgrupowania wojsk bolszewickich znajduj± siê na Ukrainie, nie doceni³ natomiast ogromnej koncentracji Armii Czerwonej na pó³nocy, na kierunku wileñsko-bia³ostockim. Gdy by³o ju¿ jasne, ¿e bolszewicy przygotowuj± ofensywê na pó³nocy, Wódz Naczelny zdecydowa³ siê mimo wszystko wcze¶niej uderzyæ na Kijów, otoczyæ i rozbiæ armie sowieckie na po³udniu i potem przerzuciæ si³y na front pó³nocny. Wydawa³o siê to realne, jednak pod warunkiem, ¿e bolszewicy bêd± uporczywie broniæ Kijowa.

Ale bolszewicy nie dali z³apaæ siê w pu³apkê. Pierwsze polskie uderzenie, mimo sukcesów, posz³o w³a¶ciwie w pró¿niê - niedomkniêcie przez jeden tylko dzieñ kot³a pod Malinem da³o bolszewikom szansê ucieczki. Uderzenie na Kijów by³o drugim ciosem w pró¿niê. Bolszewicy miasta nie bronili, wycofali siê na wschód. Rosyjskie armie, jak tyle razy wcze¶niej i pó¼niej, uratowa³a niezmierzona przestrzeñ Rosji.

Polscy stratedzy zawiedli siê te¿ w swych rachubach na niepodleg³o¶ciowy zryw Ukraiñców. Nie zamierzali oni zaci±gaæ siê do armii Petlury. "Partner nasz - tym razem byli to Polacy - okaza³ siê nieszczery: mówi³ i podpisywa³ jedno, a my¶la³ zupe³nie co innego! Najszczerszym z nich by³ Pi³sudski, a i on zamierza³ w najlepszym wypadku odbudowaæ jak±¶ >autonomiczn±< czy >sfederalizowan±< Ukrainê" - zapisa³ wtedy minister w rz±dzie Petlury Iwan Feszczenko-Czapiw¶kyj. W ten sposób wyprawa kijowska przestawa³a mieæ sens.



Ostatnim b³êdem by³o zlekcewa¿enie przez polskie dowództwo po¶piesznie ¶ci±gniêtej na front ukraiñski armii konnej Siemiona Budionnego. Gdy zaczê³a harcowaæ na polskim zapleczu frontu, by³o ju¿ za pó¼no. Na po³udniu zacz±³ siê odwrót.

Kreml na pocz±tku b³êdów nie robi³. Armiê przygotowa³ starannie. Braki w zaopatrzeniu uzupe³niono sprzêtem zdobytym na wojskach alianckich i bia³ogwardyjskich. Podniesiono liczebno¶æ Armii Czerwonej do ponad miliona ¿o³nierzy, zwiêkszono dyscyplinê. Bolszewicy rozniecili w Rosji nastroje nacjonalistyczne. Has³em obrony "Rosji wielkiej i niepodzielnej" ¶ci±gnêli do swej armii by³ych carskich oficerów. Pod czerwone sztandary szczególnie wielu trafi³o po odezwie wybitnego genera³a carskiego Brusi³owa, wzywaj±cego do zapomnienia urazów, krzywd i zg³aszania siê do bolszewików.

Przed decyduj±c± ofensyw± dowództwo frontu pó³nocnego obj±³ najlepszy sowiecki dowódca, pogromca gen. Denikina - Micha³ Tuchaczewski.

Sowieckie uderzenie opracowane przez Tuchaczewskiego zmia¿d¿y³o lewe skrzyd³o polskiego frontu. Mimo prób kontrataków Polacy oddawali kolejne linie obrony - i liniê dawnych umocnieñ niemieckich z wojny ¶wiatowej, i liniê Niemna, kana³u Ogiñskiego, Szczary, Jasio³dy, wreszcie liniê Bugu i Narwi.

Armie Tuchaczewskiego stanê³y przed Warszaw±.

Pó¼niej, po latach, uczestnicy tej wojny starali siê opisaæ i wyja¶niæ w³asne poczynania. Micha³ Tuchaczewski twierdzi³, ¿e zdecydowa³ siê zaatakowaæ Warszawê od pó³nocnego wschodu i pó³nocy, gdy¿ tam w³a¶nie spodziewa³ siê zastaæ g³ówne si³y polskie broni±ce dostêpu do korytarza gdañskiego, którym z Zachodu p³ynê³o zaopatrzenie dla Polaków. Polscy wojskowi i historycy wojskowo¶ci w koncepcji Tuchaczewskiego dostrzegli co innego.

"Co do mnie, porówna³em pochód za Wis³ê Tuchaczewskiego do pochodu równie¿ za Wis³ê gen. Paskiewicza w roku 1830. Twierdzi³em nawet, ¿e koncepcja i budowa marszu prawdopodobnie wziêta jest z archiwum wojny polsko-rosyjskiej z 30. roku" - pisa³ marsza³ek Józef Pi³sudski.



Ówcze¶ni dowódcy Armii Czerwonej wywodzili siê z kadry oficerskiej armii carskiej. Carscy oficerowie w akademiach wojskowych gruntownie studiowali historiê wojen, w tym tak¿e warszawskiego manewru feldmarsza³ka Paskiewicza.

Micha³ Tuchaczewski szturm Warszawy w roku 1831 znaæ musia³ tak¿e z innego powodu.

Pradziad Micha³a Tuchaczewskiego, Aleksander Tuchaczewski, w roku 1831 by³ dowódc± Pu³ku O³oneckiego w II Korpusie gen. Kreutza. W pierwszym dniu szturmu Warszawy pu³k Tuchaczewskiego na czele kolumny II Korpusu zaatakowa³ po³udniow± stronê Reduty Ordona. Gdy bataliony Tuchaczewskiego wdar³y siê na wa³y Reduty, wybuch magazynu prochu zniszczy³ fortyfikacje i pogrzeba³ ¶ród obroñców ponad stu ¿o³nierzy i oficerów rosyjskich, w tym dwóch genera³ów. Pu³kownik Aleksander Tuchaczewski, ciê¿ko ranny, dosta³ siê do niewoli i zmar³ tego samego dnia.

Od strony po³udniowej Redutê Ordona szturmowa³a druga kolumna rosyjskiego korpusu, a w jej szeregach p³k Liprandi, szwagier p³k. Aleksandra Tuchaczewskiego. Po wysadzeniu Reduty i ¶mierci dowódcy rosyjskiej kolumny, p³k Liprandi obj±³ dowództwo i nazajutrz na jej czele prze³ama³ drug± liniê polskiej obrony miêdzy rogatkami wolskimi i jerozolimskimi. Jako jeden z pierwszych Rosjan wdar³ siê do miasta.

W 1831 roku autorem pomys³u, by rosyjsk± armiê skierowaæ prawym brzegiem Wis³y a¿ do granicy pruskiej, tam przeprawiæ siê na lewy brzeg, wróciæ i zaatakowaæ Warszawê, by³ car Miko³aj I. Feldmarsza³ek Paskiewicz na cesarski plan zgodzi³ siê z ciê¿kim sercem. Wiedzia³, ¿e ruszaj±c w dó³ Wis³y ods³ania swe lewe skrzyd³o i nara¿a siê na rozbicie przez wojsko polskie skoncentrowane w rejonie twierdzy modliñskiej.



Plan uderzenia na lewe skrzyd³o Rosjan natychmiast obmy¶li³ najwybitniejszy strateg w kampanii 1831 roku, gen. Ignacy Pr±dzyñski. Wódz naczelny gen. Jan Skrzynecki jednak - jak zwykle, gdy tylko pojawia³a siê szansa odniesienia zdecydowanego zwyciêstwa - wola³ hamletyzowaæ, konferowaæ z osobistym kucharzem na temat kompozycji obiadu i pozowaæ malarzom.

Prawnuk pu³kownika Aleksandra Tuchaczewskiego, Micha³, w 1920 roku g³ówne si³y, trzy armie i korpus konnicy, rzuci³ na pó³noc, ¶ladem feldmarsza³ka Paskiewicza.

Ale wtedy mieli¶my na szczê¶cie wodzów z krwi i ko¶ci. Rozlokowana w rejonie Modlina 5. Armia gen. W³adys³awa Sikorskiego nazajutrz po rozpoczêciu przez s³absze, centralne zgrupowanie Armii Czerwonej bezpo¶redniego ataku na Warszawê i zdobyciu Radzymina, uderzy³a na pó³noc, na g³ówne si³y Tuchaczewskiego. Gen. Sikorski ideê gen. Pr±dzyñskiego sprzed wieku zrealizowa³ wspaniale. Choæ 5. Armia mia³a trzy razy mniej ¿o³nierzy i dzia³ od armii bolszewickich, gen. Sikorski po napoleoñsku manewruj±c szczup³ymi si³ami kolejno rozbija³ zgrupowania przeciwnika i zmusza³ je do odwrotu. 203. Pu³k U³anów i¶cie kresowym zagonem wpad³ na chwilê do Ciechanowa, gdzie spanikowani dowódcy sowieccy spalili armijn± radiostacjê. Najsilniejsze zgrupowanie wojsk Tuchaczewskiego by³o poszarpane, rozproszone, pozbawione ³±czno¶ci i zu¿ytych w walkach rezerw. Choæ nadal mia³o znaczn± przewagê nad wojskami gen. Sikorskiego, w najwa¿niejszym momencie bitwy przesta³o zagra¿aæ Warszawie.

Tuchaczewski przede wszystkim chcia³ rozbiæ polskie si³y g³ówne, które spodziewa³ siê zastaæ na pó³noc od Warszawy. Do bezpo¶redniego ataku na stolicê skierowa³ tylko jedn± armiê, ale i ona mia³a wyra¼n± przewagê nad si³ami polskimi broni±cymi przedmo¶cia warszawskiego. 13 sierpnia 1920 roku bolszewicy uderzyli na Radzymin. Tak rozpoczê³a siê bitwa warszawska.

W ci±gu nastêpnych dni Radzymin przechodzi³ z r±k do r±k. Rosjanie i Polacy rzucali do walki ostatnie rezerwy. Tam bito siê najzacieklej, ale walki toczono tak¿e szerokim ³ukiem na przedpolach Warszawy. Nie by³y to imponuj±ce starcia wielkich mas wojsk, raczej szereg walk lokalnych. Za¿artych, krwawych. Bolszewikom si³ dodawa³a wie¶æ, ¿e z wie¿y zdobytego w³a¶nie ko¶cio³a w Radzyminie widaæ dachy Warszawy. Polacy wiedzieli, ¿e cofaæ siê nie ma gdzie. Zdemoralizowane klêskami i odwrotem oddzia³y najpierw bi³y siê niezbyt twardo, czêsto ogarnia³a je panika. Duch walki pojawi³ siê po pierwszych sukcesach, po wej¶ciu do akcji oddzia³ów ochotników. "Poszli do szeregów ksiê¿a jako kapelani i sanitariusze. Wielu z nich wróci³o ozdobionych krzy¿ami walecznych. Posz³a szlachta ¶rednia i drobna, nieomal wszystka na w³asnych koniach. Z mojej rodziny posz³o czterech Kakowskich, dwóch Ossowskich, dwóch Wilmanów, Janowski, prawie wszyscy, co byli zdolni do boju. Posz³a wszystka inteligencja, m³odzie¿ akademicka i gimnazjalna od 6-tej klasy. Poszli robotnicy fabryczni gromadnie" - zanotowa³ wtedy kardyna³ Aleksander Kakowski.

Do obrony Warszawy zg³osi³o siê ponad 80 tys. ochotników.



Symbolem walk pod Warszaw± sta³a siê ¶mieræ ksiêdza Skorupki. Po bitwie pisano, ¿e zgin±³ prowadz±c ¿o³nierzy do natarcia, dzier¿±c przed sob± krzy¿ niczym bagnet. Takim namalowa³ go Kossak.

By³o inaczej. M³ody ksi±dz Stanis³aw Skorupka sam zg³osi³ siê jako kapelan do I Batalionu 236. Pu³ku Piechoty Armii Ochotniczej im. Weteranów 1863 roku. Nie chcia³ zostawiaæ nieletnich ochotników samych w¶ród kul. Dowódcê ppor. S³owikowskiego uprosi³, by do kontrataku móg³ i¶æ po¶ród ¿o³nierzy. Gdy trafiony w g³owê zgin±³, krzy¿ mia³ na piersi, pod mundurem.

"Cud", jak tego chcieli wspó³cze¶ni, zdarzy³ siê nad Wis³±, ale móg³ zdarzyæ siê wcze¶niej, daleko na wschodzie, nad kana³em Ogiñskiego i Niemnem lub nad Bugiem i Narwi±. Zaraz po ruszeniu ofensywy Tuchaczewskiego marsza³ek Józef Pi³sudski zamierza³ na wschodzie zrobiæ to, co w koñcu zrobi³ na Wis³±: skoncentrowaæ uderzeniow± armiê na lewym skrzydle bolszewików, pod os³on± silnie bronionego miasta, i zaskakuj±cym atakiem zmia¿d¿yæ lewe skrzyd³o wroga, odcinaj±c mu przy tym drogê odwrotu.

Dwa razy marsza³kowi siê nie uda³o, bo polskie oddzia³y oddawa³y zaplanowane linie oporu. Do trzech razy sztuka - uderzenie znad Wieprza pochód za Wis³ê Tuchaczewskiego zamieni³o w kompletn± klêskê.

Fakt, ¿e atak na odkryte lewe skrzyd³o Armii Czerwonej marsza³ek Pi³sudski obmy¶la³ od dawna, zadaje k³am pomówieniom, jakoby autorem koncepcji ataku znad Wieprza by³ francuski doradca gen. Weygand lub inny z polskich, sk±din±d ¶wietnych, sztabowców.

Nie sposób jednak nie dostrzec, ¿e nad manewrem Pi³sudskiego unosi³ siê duch jenera³a Pr±dzyñskiego (dostrzegli to tak¿e historycy niemieccy). To by³a ta sama idea, tyle ¿e przeniesiona na znacznie rozleglejszy plac boju.

Genera³ Sikorski i marsza³ek Pi³sudski brali dziejowy rewan¿ za klêskê listopadow± przed wiekiem. Swymi walkami sk³adali genera³owi Pr±dzyñskiemu najpiêkniejszy z mo¿liwych ho³dów.

K³opot z "Cudem nad Wis³±" polega na tym, ¿e ¿adnego cudu nie by³o.

Bolszewiccy stratedzy zbli¿aj±c siê do Wis³y zaczêli pope³niaæ ciê¿kie b³êdy, ale nie by³o to skutkiem interwencji Opatrzno¶ci, raczej bardzo ludzkiego zawrotu rewolucyjnych g³ów od sukcesów. Tuchaczewski, przekonany, ¿e armia polska jest ju¿ zupe³nie zdemoralizowana, rozproszy³ swe si³y i par³ na zachód bez opamiêtania, nie dbaj±c o zaopatrzenie i pozostawione za Niemnem odwody.



Warszawê i Polskê z pewno¶ci± uratowa³a zmiana planów dokonana przez Aleksandra Jegorowa, dowódcê bolszewickich wojsk na Ukrainie i Wo³yniu. Wed³ug planów z zimy 1920 roku mia³ on omin±æ bagna Polesia i po wielkim marszu uderzyæ od po³udniowego wschodu na Warszawê. Po drodze zahaczy³by wtedy o zgrupowanie polskie nad Wieprzem. Nie by³oby kontrataku Pi³sudskiego, Warszawa wziêta w kleszcze musia³aby pa¶æ - przewaga po³±czonych sowieckich frontów by³a zbyt wielka. Ale bolszewicy tu¿ przed bitw± warszawsk± zwrócili ukraiñsko-wo³yñski front swych wojsk na Lwów, na Galicjê. Trochê z obawy przed Rumuni±. Przede wszystkim jednak oczami wyobra¼ni widzieli ju¿ Warszawê zalan± wojskami Tuchaczewskiego, a Jegorowa maszeruj±cego przez Wêgry na Jugos³awiê.

Nad Wis³± ¿o³nierz polski bi³ siê bohatersko, genera³owie dowodzili z polotem i skutecznie. Nieczêsto w najnowszej naszej historii siê to zdarza³o, aleæ przecie¿ to nie cud.

Tak¿e samo uderzenie znad Wieprza nie by³o cudem. Owszem, by³o majstersztykiem dowodzenia. Z zamêtu klêski i odwrotu Pi³sudski wyci±gn±³ najlepsze oddzia³y, zaopatrzy³ je i skoncentrowa³ na odleg³ym skrzydle tak zrêcznie, ¿e mimo generalnej przewagi wojsk Tuchaczewskiego, na kierunku kontruderzenia znad Wieprza Polacy byli piêciokrotnie silniejsi.

Wreszcie koncentracja nie os³oniêtych wojsk nad Wieprzem nie by³a rzuceniem wszystkiego na jedn± kartê.

M³ody matematyk Stefan Mazurkiewicz, pó¼niejszy rektor Uniwersytetu Józefa Pi³sudskiego w Warszawie i prezes Polskiego Towarzystwa Matematycznego, z³ama³ sowiecki szyfr radiowy. W czasie bitwy warszawskiej polski wywiad zna³ zamiary sowieckich dowódców i po³o¿enie wiêkszych jednostek Armii Czerwonej.

Wcale nie musieli¶my wygraæ. Armie Tuchaczewskiego w rejonie Warszawy by³y o jedn± trzeci± liczniejsze. Wystarczy³oby, ¿e ich dowódcy uniknêliby którego¶ ze swych b³êdów. Wystarczy³oby, ¿e na którym¶ z trzech obszarów bitwy warszawskiej szczê¶cie opu¶ci³oby polskiego ¿o³nierza.

Zagraniczni obserwatorzy bitwy warszawskiej mieli wra¿enie, ¿e polski ¿o³nierz uratowa³ przed zalewem bolszewików zachodni± Europê. Tak samo my¶lano w Polsce.



W sierpniu 1920 roku bolszewicy nie mieli ju¿ jednak zamiaru pomagaæ rewolucji niemieckiej, rewolucjê tê bowiem dawno st³umiono. Nad granic± Prus Wschodnich 1 sierpnia 1920 roku z inicjatywy sowieckiej spotkali siê dwaj komisarze: niemieckiej policji i Armii Czerwonej. Sowiecki komisarz Iwanicki o¶wiadczy³ swemu rozmówcy Loessnerowi, ¿e w Warszawie wkrótce utworzony zostanie rz±d sowiecki, ¿e Moskwa po zwyciêstwie nad Polsk± obali Traktat Wersalski i przywróci miêdzy Niemcami i Rosj± granice z 1914 roku.

W Warszawie wrogowie marsza³ka Józefa Pi³sudskiego oskar¿ali go, ¿e w warszawskim Soborze ma tajny telefon, przez który co wieczór ³±czy siê z Trockim na Kremlu i zdradza mu tajemnice wojskowe. Trocki mia³ telefon, ale do Niemiec. 20 sierpnia 1920 roku Rosjanie poci±gnêli specjaln± liniê telefoniczn± z Moskwy przez zdobyte na Polsce tereny do Prus Wschodnich.

Tam Niemcy przy³±czyli j± do linii podmorskiej Królewiec-Berlin. Tak budowano sojusz sowiecko-weimarski, który przypieczêtowaæ mia³ czwarty rozbiór Polski.

Liniê zwiniêto piêæ dni pó¼niej, po przegranej bitwie warszawskiej.

Zachodnia Europa by³a w 1920 roku bezpieczna. W razie polskiej przegranej, bez szans by³y za to republiki nadba³tyckie i pañstwa ba³kañskie, zapewne nie wy³±czaj±c Jugos³awii.

Pod Warszaw± uratowali¶my ich niepodleg³o¶æ, elity, przysz³o¶æ.

Przede wszystkim za¶ uratowali¶my siebie.

Z perspektywy ostatnich piêædziesiêciu lat wydaje siê, ¿e w najgorszym razie niewola trwa³aby raptem 20 lat d³u¿ej. Ale to nie by³by umiarkowany terror lat 40. i 50. Przedsmak nowych porz±dków da³y masowe mordy bolszewików w Bia³ymstoku i Radzyminie. Sowieck± Polskê w latach 30. raczej czeka³ los sowieckiej Ukrainy. Tam nowy porz±dek budowano na grobach milionów ofiar.

Zreszt±: po zdobyciu przez armiê bolszewików Europy ¦rodkowej polityczna historia naszego kontynentu i ¶wiata na pewno potoczy³aby siê zupe³nie inaczej. Dla nas - tragicznie.



Rachunki za zwyciêstwo roku 1920 przysz³o p³aciæ jeszcze po latach.

Z walk na froncie wschodnim polska generalicja wyci±gnê³a fatalne wnioski na przysz³o¶æ.

Starcia z sowieck± konnic± utwierdzi³y sztabowców w wierze, ¿e najskuteczniejszym wojskiem szybkim jest kawaleria. W czasie bitwy warszawskiej polskie oddzia³y mia³y przewagê w czo³gach, ale dowódcy nie potrafi±c ich skutecznie wykorzystaæ, nie docenili pó¼niej broni pancernej. We wrze¶niu 1939 roku mieli¶my du¿o u³anów, ma³o czo³gów.

W 1920 roku mieli¶my przewagê w powietrzu, miêdzy innymi dziêki amerykañskim ochotnikom. Skuteczno¶æ polskiego lotnictwa docenili, nawet przecenili Tuchaczewski i Budionny. Babel w "Armii konnej" opisywa³ bezradno¶æ wobec polskich samolotów.

Polscy dowódcy nie potrafi±c lotnictwa naprawdê skutecznie wykorzystaæ, nie pojêli te¿, jak wielkie znaczenie bêdzie mia³o lotnictwo w przysz³o¶ci. Przekonali siê dziewiêtna¶cie lat pó¼niej.

Od pierwszego dnia bitwy warszawskiej w walkach o Radzymin bra³ udzia³ Pu³k Grodzieñski Dywizji Litewsko-Bia³oruskiej, dowodzony przez pp³k. Bronis³awa Bohaterewicza. Po trzech dobach nieustannych walk Radzymin odbito. W¶ród oddzia³ów, które miasto odzyska³y, by³ te¿ batalion pu³ku pp³k. Bohaterewicza.

W 1943 roku cia³o gen. Bohaterewicza wykopano w Lesie Katyñskim. By³ jednym z dwóch zamordowanych tam polskich genera³ów.



W wojnie 1920 roku Józef Stalin by³ komisarzem ukraiñskiego zgrupowania Armii Czerwonej. W trakcie walk o¶mieszy³ siê niekompetencj±. Jego samowola sprawi³a, ¿e w czasie bitwy warszawskiej czê¶æ wojsk bolszewickich z po³udnia Polski nie ruszy³a na Warszawê, co zapewne skoñczy³oby siê dla nas tragicznie. Po latach zlikwidowa³ sowieckich dowódców, ¶wiadków swej nieudolno¶ci. Kwestii, czy na decyzji Stalina zamordowania polskich oficerów w 1940 roku nie zawa¿y³y wspomnienia roku 1920 nie da siê rozstrzygn±æ chyba ju¿ nigdy.

Czego pragnie umieraj±cy ¿o³nierz?

Dwóch rzeczy na pewno.

By ¶mieræ nie posz³a na marne. By pamiêtano.



Szesnasto- i siedemnastoletnim uczniom, ochotnikom spod Ossowa, podziêkowali¶my piêknie. Ich cmentarzyk z kaplic± na le¶nej polanie w Ossowie jest bodaj najpiêkniejszym miejscem spoczynku polskiego ¿o³nierza, jaki widzia³em.

Zadbane s± surowe ¿o³nierskie kwatery i kaplica na cmentarzu w Radzyminie.

W sumie jednak niewiele pozosta³o po tamtej bitwie.

Trochê skromnych pomników rozrzuconych po wioskach i miasteczkach.

Wiele miejsc wa¿nych nie jest nale¿ycie oznakowanych, opisanych. Nie ma nawet folkloru, oplataj±cego historyczne miejsca. Bar "Pod bolszewikiem" w Radzyminie zmieni³ niedawno nazwê na "Bar restauracyjny". Radzymin to nie Waterloo, ¿yj±ce wy³±cznie wspomnieniem napoleoñskiej bitwy, pe³ne panoram, wystaw, pami±tek, przewodników. A przecie¿ Radzymin to nie Waterloo tak¿e dlatego, ¿e wynik tamtych zmagañ biegu historii odwróciæ nie móg³ - w 1815 roku Napoleon tak czy inaczej musia³ przegraæ.

Trzy æwierci wieku temu pod Warszaw± uratowano za¶ Polskê, pó³ Europy, mo¿e i ¶wiat.

Po prostu.

W tek¶cie wykorzystano opracowania i wspomnienia Józefa Pi³sudskiego, Tadeusza Kutrzeby, W³adys³awa Sikorskiego, Mariana Kukiela, Aleksandra Kakowskiego, Micha³a Tuchaczewskiego, Marka Tarczyñskiego, Artura Leinwanda, Henryka Bu³haka, Mieczys³awa S³owikowskiego


Osiemnasta decyduj±ca bitwa w dziejach ¶wiata?
Jerzy Holzer 12-08-2000 , ostatnia aktualizacja 05-08-2005 08:46
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34493,33.html
Cel - traktat wersalski

Choæ z ca³kowicie odwrotnych pozycji, podobnie wysoko ocenia³ znaczenie bitwy warszawskiej Lenin. Wiele ¶wiadczy jednak o tym, ¿e nie my¶la³ wówczas o rewolucji niemieckiej, lecz o podziale Polski, wzmocnieniu w ten sposób Niemiec (wcale nie rewolucyjnych, przeciwnie - reakcyjnych i militarystycznych) oraz porozumieniu z nimi przeciw mocarstwom zachodnim.

2 pa¼dziernika 1920 r. Lenin mówi³ na zje¼dzie pracowników rosyjskiego przemys³u garbarskiego: "Sprawa wygl±da³a tak, ¿e jeszcze kilka dni zwyciêskiej ofensywy Armii Czerwonej, a nie tylko Warszawa zosta³aby zdobyta (to nie by³oby tak istotne), lecz rozbity zosta³by pokój wersalski". Mieszaj±c rzeczywisto¶æ z fantazj± Lenin stwierdza³ wówczas: "Gdyby Polska sta³a siê radziecka, gdyby robotnicy warszawscy otrzymali od Rosji Radzieckiej pomoc, na któr± czekali i któr± z rado¶ci± witali, pokój wersalski zosta³by rozbity i ca³y system miêdzynarodowy, ustanowiony dziêki zwyciêstwom nad Niemcami, run±³by". (W.I. Lenin: "O Polsce i polskim ruchu robotniczym", Warszawa 1954). Bolszewicy marzyli o wsparciu, jakie marsz na zachód znajdzie w Niemczech. Lenin tak wyobra¿a³ sobie owo wsparcie w przemówieniu z 15 pa¼dziernika 1920 roku: "wszyscy w Niemczech, nawet czarnoseciñcy i monarchi¶ci, mówili, ¿e bolszewicy uratuj± ich, kiedy spostrzegli, ¿e pokój wersalski trzeszczy we wszystkich szwach, ¿e istnieje Armia Czerwona". (Tam¿e).

Czy jednak wódz rewolucji rosyjskiej naprawdê wyobra¿a³ sobie, ¿e na sygna³, jakim ma byæ wej¶cie wojsk sowieckich w granice Niemiec, ich ludno¶æ wybuchnie entuzjazmem do nowej wojny, zwolennicy komunistów po³±cz± siê z monarchistami, zwolennicy socjaldemokratów z czarnoseciñcami, i wszyscy razem rusz± zburzyæ metropolie europejskiego imperializmu, Pary¿ i Londyn?

Nawet je¿eli oceny lorda d'Abernona i Lenina mile ³echc± polskie ambicje, nie warto przyjmowaæ ich bezkrytycznie. Jak± warto¶æ mia³y diagnozy Lenina, ¶wiadczyæ mo¿e to, ¿e wódz bolszewików ledwie dziesiêæ dni wcze¶niej pociesza³ grono powa¿niejsze, bo uczestników ogólnorosyjskiej konferencji bolszewików: "Je¶li nie potrafili¶my dotrzeæ do proletariatu przemys³owego Polski (i to jest jedna z g³ównych przyczyn naszej pora¿ki), który znajduje siê za Wis³± i w Warszawie, to dotarli¶my do proletariatu angielskiego i podnie¶li¶my jego ruch na niebywa³e wy¿yny, na ca³kiem nowy szczebel rewolucji". (Tam¿e). Historyk mo¿e na ten przekaz ¼ród³owy zareagowaæ jedynie u¶miechem.

Ten¿e Lenin pisa³ 2 sierpnia 1920 roku w telegramie do Stalina, wówczas komisarza przy nacieraj±±±±±cej na Lwów armii Budionnego: "W zwi±zku z powstaniami, szczególnie na Kubaniu, a nastêpnie równie¿ na Syberii, niebezpieczeñstwo ze strony Wrangla staje siê olbrzymie i w ³onie KC wzmaga siê d±¿enie do niezw³ocznego zawarcia pokoju z bur¿uazyjn± Polsk±". (Tam¿e).

W cytowanym ju¿ przemówieniu z 2 pa¼dziernika Lenin stwierdza³ równie¿: "Kiedy dotarli¶my do Warszawy, okaza³o siê, ¿e wojska nasze s± do tego stopnia wyczerpane, i¿ zabrak³o im si³, by i nadal odnosiæ zwyciêstwa, polskie za¶ wojska, poparte przez zryw patriotyczny w Warszawie, czuj±c siê we w³asnym kraju, uzyska³y poparcie, uzyska³y now± mo¿liwo¶æ posuwania siê naprzód". Wniosek jest w swej prostocie szokuj±cy: "Okaza³o siê, ¿e wojna da³a mo¿no¶æ niemal ca³kowitego rozgromienia Polski, ale w decyduj±cej chwili zabrak³o nam si³". (Tam¿e). Rzeczywi¶cie drobiazg!

Na zachodzie bez rewolucji

Spróbujmy wiêc z dystansem, na jaki pozwala odleg³o¶æ 80 lat od wydarzeñ, z ró¿nych stron przyjrzeæ siê rzeczywisto¶ci wojny 1920 roku. Wymaga to uwzglêdnienia tego, co dzia³o siê w owym czasie w Polsce, co dzia³o siê w Rosji (oraz na Ukrainie i Bia³orusi), ale tak¿e tego, co okre¶la³o sytuacjê w ca³ej Europie.

Dwie tendencje okre¶la³y sytuacjê w ca³ej Europie u schy³ku I wojny ¶wiatowej i przez kilka lat po jej zakoñczeniu. Jedn± z tych tendencji by³o zmêczenie wojn±±±±, ofiarami i ciê¿arami, jakie poci±gnê³a ona za sob±. Ta tendencja, u swych podstaw raczej pacyfistyczna, nabiera³a jednak charakteru agresywnego ze wzglêdu na przekonanie (uproszczone, ale nie b³êdne), i¿ wojnê ¶wiatow± narzuci³y szerokim rzeszom ludno¶ci elity spo³eczne czy te¿ - w popularnej socjalistycznej, a potem równie¿ komunistycznej interpretacji - klasy posiadaj±ce. Rewolucja rzeczywi¶cie kr±¿y³a po Europie, choæ z wiêksz± si³± oddzia³ywania tylko w niektórych jej krajach.

Trzeba te¿ przypomnieæ, ¿e Rosja by³a krajem, w którym rewolucja zwyciê¿y³a ju¿ w 1917 roku, ale zamiast zakoñczenia wojny przynios³o to jej kontynuacjê w formie wojny domowej, z liczb± ofiar i rozmiarem ciê¿arów dalece przewy¿szaj±cym straty rosyjskie w latach 1914-17. Wojna domowa trwa³a podczas bitwy warszawskiej, nie skoñczy³a siê wraz z wojn± polsko-rosyjsk± 1920 roku. Niewiele te¿ ponad pó³ roku po bitwie warszawskiej wybuch³o krwawo st³umione powstanie marynarzy w dawniejszej ostoi rewolucji, twierdzy Kronsztadu ko³o Piotrogradu (jak od 1914 roku zwa³ siê Sankt Petersburg).

Rewolucja kr±¿y³a po Europie, ale nigdzie poza Rosj± nie mia³a dostatecznej si³y, aby z widma staæ siê konkretem w bolszewickiej formie. W Niemczech wprawdzie wewnêtrzny porz±dek zosta³ podwa¿ony, ale komuni¶ci w 1920 roku dysponowali niewielk± si³± i zdecydowanie dominowali tam niechêtni skrajnym dzia³aniom socjaldemokraci. We Francji z kolei wprawdzie socjali¶ci zradykalizowali siê, ale kraj po zwyciêskiej wojnie niesk³onny by³ do rewolucyjnych uniesieñ. Rewolucja angielska istnia³a jedynie w propagandzie Lenina albo w jego fantazji tak bujnej, i¿ sam siebie potrafi³ oszukiwaæ.

Rosja bolszewicka, jeszcze daleka od zwyciêstwa w wojnie domowej, za s³aba, jak siê okaza³o, aby pokonaæ Polskê, nawet po zdobyciu Warszawy nie mia³a przed sob± czerwonego dywanu, który przez Berlin doprowadzi³by j± do Pary¿a i Londynu. Strach lorda d'Abernona przed bolszewikami niewiele mia³ wspólnego z realiami. Niezdyscyplinowane armie Tuchaczewskiego i Budionnego, z ich chaotycznym dowództwem i ¼le zorganizowanym zaopatrzeniem, niewiele mog³yby zdzia³aæ, z pomoc± taczanek i komisarzy politycznych, na piechotê i na swych kozackich koniach, przeciw ¶wietnie uzbrojonym i sprawnie kierowanym wojskom francuskim czy brytyjskim. Gdyby za¶ chcia³y narzucaæ komunizm Niemcom, zamiast rujnowaæ porz±dek wersalski, uwik³a³yby siê w ich wojnê domow±, kieruj±c ca³± energiê niemieckiego militaryzmu nie na zachód, lecz (wtedy z poparciem Francji i Anglii) na wschód.

Na wschodzie nago i boso

Pozbawiona zaopatrzenia Armia Czerwona wszêdzie, dok±d wkracza³a, rekwirowa³a bezlito¶nie ¿ywno¶æ, drakoñsko rozprawia³a siê z opornymi, a nie stroni³a te¿ od gwa³tów i wszelkiego rodzaju ekscesów. Lenin mówi³ 15 pa¼dziernika 1920 r.: "Prawda, ¿e nie starczy³o nam si³, ¿eby doprowadziæ wojnê do koñca. Trzeba jednak pamiêtaæ, ¿e nasi robotnicy i ch³opi byli bosi i nadzy, a mimo to szli naprzód". (Tam¿e, s. 521). Aby zrozumieæ w pe³ni mechanizm takiego marszu nago i na bosaka, warto zaznajomiæ siê z danymi o rabunkach i samowoli Armii Czerwonej podczas pochodu w 1920 roku przez Bia³oru¶, jakie zebra³ w opublikowanym w 1997 roku artykule bia³oruski historyk Kiri³ Mal. Koñczy on swe ustalenia tak: "Dla Bia³orusi pochód Armii Czerwonej nie by³ wyzwoleniem od polskiej okupacji, lecz obcym najazdem, który przynosi³ ze sob± to wszystko, co normalne i charakterystyczne dla ka¿dego najazdu - rabunki i gwa³t". (Wajna 1920 hoda i Be³aru¶. Wyzwalenne ci akupacyja?, w: Bie³aruski Histaryczny Agljad 1997, t.4, z. 1-2, s. 66).

Literacki obraz tamtych wydarzeñ mo¿na znale¼æ w zapisach Izaaka Babla, choæby pod dat± 6 sierpnia 1920 r.: "Dlaczego nie opuszcza mnie ten ciê¿ki smutek? Dlatego ¿e daleko od domu, dlatego ¿e obracamy wszystko w ruinê, idziemy jak wicher, jak lawa, znienawidzeni przez wszystkich, ¿ycie siê rozpada, jestem na wielkiej, niekoñcz±cej siê stypie". I tak¿e pod dat± 2 wrze¶nia: "Nêdzne wsie. Nie odbudowane cha³upy. Pó³nadzy mieszkañcy. Obdzieramy ich do reszty... Gadki o s³abn±cej zdolno¶ci bojowej armii wci±¿ czêstsze. Dezercja. Masowe podania o urlopy i zwolnienia chorobowe. G³ówna bol±czka dywizji - to brak kadry, wszyscy dowódcy - to awansowani szeregowcy". (Dziennik 1920, Warszawa 1998).

Czy ta armia mia³a zdobyæ Niemcy, Francjê, mo¿e Angliê? Czy Armia Czerwona w ówczesnej swej kondycji inaczej zachowywa³aby siê w bogatych Niemczech ni¿ w biednej Bia³orusi (nie wspominaj±c tu ju¿ o Polsce, bo tê uwa¿ano wszak za wrogi kraj)?

Ja³ta 20 lat wcze¶niej

Wszystkie te rozwa¿ania nie maj± prowadziæ do wniosku, ¿e wojna 1920 roku nie mia³a w ogóle wiêkszego znaczenia. Mia³a znaczenie przede wszystkim dla samej Polski. Europa po³o¿ona dalej na zachód, Niemcy i Francja, Anglia i W³ochy, mia³y do¶æ si³y, by obroniæ siê przed bolszewick± inwazj±, gdyby im rzeczywi¶cie zagra¿a³a. To, co dzia³o siê w lecie 1920 roku, grozi³o zrealizowaniem wobec Polski z wyprzedzeniem podwójnego niebezpieczeñstwa: paktu Mo³otow - Ribbentrop, porozumienia niemiecko-sowieckiego oraz "linii Ja³ty", zgody mocarstw zachodnioeuropejskich (a przede wszystkim najpotê¿niejszej wówczas Wielkiej Brytanii) na pozostawienie podstawowej czê¶ci Polski w strefie sowieckiej.

Spodziewaj±c siê niekorzystnego dla Polski rozwoju wydarzeñ, ówczesny szef niemieckiego dowództwa wojskowego genera³ von Seeckt, antykomunista i monarchista, pisa³ w memoriale z lutego 1920 roku: "Tylko w ¶cis³ej ³±czno¶ci z Wielk± Rosj± Niemcy maj± szansê, by odzyskaæ sw± pozycjê ¶wiatowego mocarstwa... Ani teraz, ani nigdy w przysz³o¶ci pruskie Niemcy nie pogodz± siê z Bydgoszcz±, Toruniem, Malborkiem, Poznaniem w polskim rêku i jak boski cud pojawia siê teraz dla nas pomoc w naszym najgorszym nieszczê¶ciu". Nie by³ to pogl±d dyktowany przez chwilê bie¿±c±. Dwa lata pó¼niej Seeckt w memorandum potwierdza³: "Istnienie Polski jest nie do zniesienia, nie da siê po³±czyæ z ¿yciowymi problemami Niemiec. Ona musi znikn±æ i zniknie, przez sw± w³asn± wewnêtrzn± s³abo¶æ i przez Rosjê - z nasz± pomoc±". (Winkler, Weimar 1918-1933. Die Geschichte der ersten deutschen Demokratie, München 1993). Te pogl±dy Seeckta, same przez siê interesuj±ce, ¶wiadcz± te¿ o tym, ¿e nie uwa¿a³ on Rosji bolszewickiej w jej ówczesnym stanie za gro¼n± dla mocarstwowych, militarystycznych i antykomunistycznych Niemiec.

Czas narodowych uczuæ

Tam za¶, gdzie d±¿enia narodowe i niepodleg³o¶ciowe by³y wówczas s³absze, jak na Bia³orusi i Ukrainie Naddnieprzañskiej, dominowa³o zmêczenie wieloletnimi ustawicznymi przemarszami wojsk, zniszczeniami i g³odem. Obawiano siê te¿ w tych wiejskich spo³eczno¶ciach w razie zwyciêstwa Polski powrotu w³a¶cicieli ziemskich, "panów", którzy upomn± siê o rozgrabione w rewolucyjnym zamêcie dobra. Skoro nie by³o dla programu federacyjnego poparcia ze strony miejscowej ludno¶ci, niezale¿nie od woli jego polskich rzeczników stawa³ siê on ekspansj±.



Tak, jak bolszewickiej Rosji nie by³o staæ w 1920 roku na podporz±dkowanie sobie Polski, a tym bardziej Europy, tak Polski ledwie odbudowanej, jeszcze nie okrzep³ej, nie by³o staæ na program szeroko zakrojonej ekspansji. Wojna koñczy³a siê w sposób, jaki narzuca³ jej realny uk³ad si³: polsk± niepodleg³o¶ci±, utrzymaniem niepodleg³o¶ci Litwy, podzia³em ziem etnicznie ukraiñskich i bia³oruskich miêdzy Polskê i Rosjê.

Historyk dodaæ mo¿e jeszcze parê refleksji. Czego nie mog³y osi±gn±æ os³abione Rosja Radziecka i Niemcy w 1920 roku, po umocnieniu siê obu wielkich s±siadów zosta³o zrealizowane w 1939 roku. Na co godzi³a siê Wielka Brytania w 1920 roku, zg³aszaj±c swój brak zainteresowania losami Polski, to zrealizowa³y mocarstwa w porz±dku ja³tañskim w 1945 roku. Dopiero bieg wydarzeñ ostatniej dekady XX wieku ostatecznie pogrzeba³ geopolitykê strukturalnej s³abo¶ci Polski.

* Jerzy Holzer (ur. 1930) - profesor historii najnowszej na Uniwersytecie Warszawskim i kierownik zak³adu studiów nad Niemcami w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Wyda³ m.in. ksi±¿ki: "Kryzys polityczny w Niemczech 1928-30. Partie i masy", "Mozaika polityczna Drugiej Rzeczypospolitej", ">Solidarno¶æ< 1980-81. Geneza i historia", "Komunizm europejski, dzieje ruchu i systemu w³adzy"



--
C
U
S
2005-08-05 09:32
Temat postu: Cud nad Wis³± czy S±d Bo¿y?
ciachu


forum admin
postów: 823

Cud nad Wis³± czy S±d Bo¿y?
Andrzej Wielowieyski 13-01-2000 , ostatnia aktualizacja 05-08-2005 08:42
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34493,392047.html

O prze³omowych latach 1918-1920
W 1918 roku mówiono: "nagle Polska wybuch³a". Mimo tylu oczekiwañ i nadziei by³o w tym jakie¶ zaskoczenie. "I ni z tego ni z owego by³a Polska na pierwszego".

To trochê tak jak z "Solidarno¶ci±" w roku 1980, z demokracj± w roku 1989. Tyle pokoleñ walczy³o, cierpia³o, czeka³o i modli³o siê, ale kiedy rzecz siê sta³a, ca³a spo³eczno¶æ by³a jednak zaskoczona. Miar± zaskoczenia w obu przypadkach by³a skala bierno¶ci spo³ecznej... Bo przecie¿ to tylko niewielka mniejszo¶æ zabiega³a aktywnie o niepodleg³o¶æ wówczas, a o niepodleg³o¶æ i demokracjê ostatnio.

Poczucie si³y, to¿samo¶ci i zwarto¶ci narodowej zale¿y g³ównie od ¶wiadomo¶ci historycznej, to znaczy od ¶wiadomo¶ci wspólnych do¶wiadczeñ i dokonañ. Od skali tych do¶wiadczeñ, ale tak¿e od tradycji, od zbiorowej pamiêci i od legendy.

Niepodleg³o¶æ z 7niebytu

80 lat temu problem Polski w Europie politycznie nie istnia³. Ponad 23-milionowy naród, podobnie jak dzi¶ kilkana¶cie milionów Kurdów, nie tylko siê nie liczy³, ale zarówno w interesie zaborców, jak i pañstw Zachodu le¿a³o, by go nie uwzglêdniaæ w rozgrywkach politycznych.

Polskie ziemie by³y eksploatowane jak kolonie. Tylko w Galicji by³ polski samorz±d. Do tego dochodzi³a gar¶æ Polaków w zaborczych parlamentach, kilkuset uczonych na uniwersytetach w Krakowie, Lwowie i wielu uczelniach poza krajem. Dominowa³ lojalizm. Mimo za¿artego oporu i dynamiki demograficznej polskich rodzin oraz wsparcia Ko¶cio³a kresy niemczy³y siê lub rusyfikowa³y, a Polacy rozpraszali siê po ¶wiecie. Przywódca Narodowej Demokracji Roman Dmowski zaleca³ d±¿enie do zjednoczenia ziem polskich pod ber³em cara, jeszcze skromniej my¶leli o wariancie austriackim Ma³opolanie. Garstka pokonanych po 1905 przywódców PPS tworzy³a w Galicji dru¿yny strzeleckie, co poci±ga³o za sob± wstêpowanie do podobnych dru¿yn m³odzie¿y ¶rodowisk narodowych i ludowych.

W takiej oto polskiej sytuacji wybuch³a Wielka Wojna, o któr± modli³ siê w "Ksiêgach narodu i pielgrzymstwa polskiego" Adam Mickiewicz. Dwa i pó³ miliona Polaków zosta³o powo³anych pod broñ w armiach zaborczych, kilkaset tysiêcy zginê³o lub zmar³o z chorób i wycieñczenia, 800 tysiêcy by³o rannych, 90 proc. powierzchni kraju by³o polem walki, a na 22 proc. obszaru toczy³a siê wojna pozycyjna. Walec wojny przetacza³ siê przez kraj kilkakrotnie. Zniszczenia by³y ogromne. Ludno¶æ zmniejszy³a siê o prawie 10 proc.

Kilka procent odwa¿nych

Legiony zmobilizowa³y przez trzy lata tylko ok. 35 tysiêcy ¿o³nierzy. Po drugiej stronie frontu w formacjach polskich po upadku caratu zebra³o siê z trudem drugie tyle. By³o to wiêc nie wiêcej ni¿ 2-3 proc. Polaków, których mobilizowali zaborcy. Do tego dosz³a pó¼niej 80-tysiêczna B³êkitna Armia gen. Hallera we Francji, sk³adaj±ca siê z ochotników amerykañskich oraz by³ych jeñców niemieckich i austriackich. W kraju za¶ i na Wschodzie dzia³a³a Polska Organizacja Wojskowa (POW), stworzona przez [Józef] Pi³sudskiego, licz±ca 20-30 tysiêcy ludzi. Tak wiêc do 1918 roku do walki o Polskê w³±cza³o siê nie wiêcej ni¿ 6-7 proc. Polaków, którzy uczestniczyli w Wielkiej Wojnie, i st±d dla wiêkszo¶ci spo³eczeñstwa ten moment zaskoczenia: "i ni z tego ni z owego by³a Polska"...

Gdy jednak brygadier Pi³sudski obejmowa³ 11 listopada 1918 roku dowództwo nad nielicznymi batalionami tworz±cego siê polskiego wojska i gdy ju¿ jako Naczelnik Pañstwa, kontynuator Ko¶ciuszki, Poniatowskiego, Czartoryskiego i Traugutta wzi±³ na siebie odpowiedzialno¶æ za organizacjê i obronê odradzaj±cej siê Rzeczypospolitej, rozpoczê³y siê prze³omowe polskie lata 1919-1920. By³y one rzeczywi¶cie prze³omowe, dlatego ¿e to ju¿ ca³y naród musia³ podj±æ to zadanie. I podj±³ je, ¶wiadomie i zwyciêsko.

Opowie¶æ o S±dzie Bo¿ym

Dwutomowe dzie³o Bohdana Skaradziñskiego to dziwna opowie¶æ o wielkim prze³omie w ¿yciu narodu, pisana z pasj±, czêsto krwi± i ³zami, opowie¶æ o ludziach: o przywódcach i politykach, konspiratorach i ludziach wywiadu, ale i o udrêczonej ludno¶ci cywilnej polskiej i niepolskiej, kochaj±cej i nienawidz±cej, rabowanej i gwa³conej. Jest to jednak przede wszystkim opowie¶æ o ¿o³nierzach, o strasznym, krwawym trudzie wojny, o dzielno¶ci i okrucieñstwie, o lêku, tchórzostwie i rozpaczy, o ba³aganie oraz przedziwnych wojennych przypadkach i zbiegach okoliczno¶ci.

Nie jest to ani dzie³o naukowe o tamtej wojnie, choæ wiele zdarzeñ opisano rzetelnie i wnikliwie, ani reporta¿, ani tym bardziej fikcja literacka, choæ autor do¶æ dowolnie operuje informacjami. Jest to opowie¶æ o S±dzie Bo¿ym nad narodami i nad ideologiami. Autor tak o tym pisze we wprowadzeniu, odrzucaj±c oczywi¶cie historyczny sens pojêcia "cudu nad Wis³±": "W ¶redniowieczu by³ rycerski zwyczaj rozstrzygania szczególnie kontrowersyjnych i zawik³anych spraw ludzkich zwany S±dem Bo¿ym. Strony stawa³y przeciw sobie z broni± w rêku. Ich racji mia³ dowie¶æ wynik walki. Bóg - z definicji - chroni³ niewinnego i nie dopuszcza³, aby triumfowa³o z³o. Przeciwnicy musieli byæ przekonani do swych racji, gdy Pana Boga nie dawa³o siê przecie¿ oszukaæ... Pradziadowie nasi w 1920 roku, a bolszewicy z drugiej strony postawili przed swego rodzaju s±dem Bo¿ym swe przeciwstawne racje nie daj±ce siê wówczas rozstrzygn±æ w inny sposób".

Czas próby

Autor potwierdza w swej opowie¶ci, ¿e by³y to racje powa¿ne po obu stronach i ¿e strony da³y z siebie bardzo du¿o. Zmobilizowali¶my ponoæ 1 mln 200 tys. ¿o³nierzy, fenomenem w¶ród wspó³czesnych armii by³o, ¿e w¶ród nich prawie 30 proc. stanowili ochotnicy. Ale co wa¿niejsze, ch³opski rekrut bi³ siê te¿ na ogó³ dobrze. Wie¶ mimo pewnych oporów dawa³a du¿e kontyngenty zbo¿a, a w decyduj±cych chwilach na czele rz±du stan±³ Wincenty Witos.

To ju¿ nie by³y wiêc epizody powstaniowe. Znaczna wiêkszo¶æ narodu stanê³a aktywnie w obronie swego bytu. I to w³a¶nie ukazuje w swej opowie¶ci Skaradziñski. A by³o siê przed czym broniæ. Ideologia przeciwników by³a chwytliwa i aktualna, a wiele sowieckich dywizji bi³o siê lepiej od polskich. Mieli¶my kilkana¶cie ¶wietnych pu³ków kawalerii, ale dywizje kawaleryjskie Budionnego i Gaj Chana by³y czasem jeszcze lepsze i nigdy¶my ich do koñca nie pobili.

Prawie wszyscy wy¿si dowódcy bolszewiccy byli wy¿szymi oficerami carskimi. Jak wiadomo, kiedy Pi³sudski i Petlura zajêli na wiosnê 1920 r. Kijów, tysi±ce carskich oficerów wst±pi³o do Armii Czerwonej, a Trocki przyj±³ ich z otwartymi rêkami. G³ównodowodz±cy na pó³nocy 27-letni komandir Michai³ Tuchaczewski mia³ pradziadka pu³kownika, który zgin±³ szturmuj±c Wolê w 1831 r. na wysadzonej reducie Ordona. W oskrzydlaniu Warszawy od zachodu rodzina Tuchaczewskich mia³a wiêc pecha.

Ksi±¿ka jest pe³na barwnych postaci i tym w³a¶nie wci±ga czytelnika du¿o bardziej ni¿ najporz±dniejsza monografia historyczna. Rad bym jednak widzieæ wiêcej ostrych, jednoznacznych ocen. Rola polityczna Dmowskiego zosta³a ukazana obiektywnie, rola Marsza³ka - równie¿, podobnie jak samotne decyzje w jego misternej i sekretnej polityce wschodniej. Mam jednak ¿al do autora, ¿e nie podkre¶li³ osobistej roli Pi³sudskiego w konstrukcji bardziej ambitnego planu bitwy warszawskiej.

Szkoda te¿, ¿e nie pokaza³ skali uprzedzeñ i niechêci do Naczelnego Wodza, któr± najjaskrawiej chyba wyrazi³ ks. pra³at Adamski, kiedy na posiedzeniu Rady Obrony Pañstwa w Belwederze, stukaj±c lask± w pod³ogê, mówi³ o zdradzie i "¿e z tego domu jest tajny kabel do Moskwy". Mo¿e warto by³oby te¿ przytoczyæ np. opinie Pi³sudskiego o przyczynach klêski Szeptyckiego na Bia³orusi czy spróbowaæ wyja¶niæ, kto zawini³, ¿e Budionny wydoby³ siê z pu³apki pod Zamo¶ciem i czy Sikorski nie jest jednak odpowiedzialny, mimo swych talentów i sukcesów za to, ¿e na pó³nocnym Mazowszu ormiañski komandir Gaj Chan w rozpaczliwej ucieczce bi³ po kolei dobre pu³ki 5 Armii polskiej.

Okropno¶ci wojny

Dobrze, ¿e Skaradziñski pisze prawdziwie o tym, ¿e wojna jest zawsze straszna, czêsto okrutna. Bez zbêdnego naturalizmu ukazuje okrucieñstwo bolszewików (kto chce szczegó³ów, niech czyta zapiski Izaaka Babla): setki zar±banych jeñców polskich, z regu³y zabijanie oficerów, mordowanie rannych, gwa³cenie i zabijanie sanitariuszek (np. w czasie obrony P³ocka, który by³ jedynym miastem udekorowanym Krzy¿em Walecznych).

Stara siê te¿ wywa¿yæ odpowiedzialno¶æ i opisuje, o czym ma³o kto wie, jak gen. Sikorski kaza³ wystrzelaæ z ckm-ów 300 jeñców, kozaków z oddzia³ów, które mordowa³y jeñców z jego armii. Najwy¿ej odznaczony polski oficer kawalerii w tej wojnie (VM III klasy), pó¼niejszy genera³ Piasecki, wydawa³ rozkazy, aby nie braæ jeñców itd.

My¶lê, ¿e autor jest tu raczej zbyt pow¶ci±gliwy. Prezentowany przez niego z uznaniem s³awny zagoñczyk i partyzant mjr Jaworski mia³ równie¿ ciemne karty w swej s³u¿bie, a jednak obok tylu cytowanych w ksi±¿ce u³añskich ¿urawiejek zabrak³o w³a¶nie przy¶piewek jazdy Jaworskiego: "S³ynny z mordów i po¿arów dziewiêtnasty pu³k batiarów". Mo¿e by³o w nich trochê przesady.

Osobna sprawa to zaciek³a nienawi¶æ walk polsko-ukraiñskich, a zw³aszcza ukraiñska rozpacz. Powinni¶my mo¿e lepiej od innych rozumieæ tragediê jugos³owiañsk±, bo my¶my te¿ mieli swoj± Bo¶niê i Hercegowinê, i etniczne czystki, zarówno w latach 1919-1920, jak i pó¼niej w latach 1939-1947. Skaradziñski daje temu dostateczne ¶wiadectwo, choæ raczej jednostronne.

To nie by³ cud

Jest jednak w tej ksi±¿ce zapa³ i entuzjazm tamtych lat, ³zy rado¶ci i smak zwyciêstw. Nie ma natomiast "cudu", który mia³ siê wed³ug poniektórych przeciwników Pi³sudskiego zdarzyæ nad Wis³± w sierpniu 1920 r. Wybitni rosyjscy dowódcy mimo pocz±tkowych pora¿ek pobili polskie armie na Bia³orusi i wypchnêli Polaków i Petlurê z Ukrainy. Tuchaczewski, wódz naczelny Kamieniew, Lenin i Trocki uznali, ¿e Polska s³abnie, i poszli na ca³o¶æ. Przecenili swoje si³y i nie docenili Polaków.

Pomimo wielkich strat, przygnêbienia klêskami i zaczynaj±cej siê w Polsce paniki, Polacy stopniowo wyrównali przewagê liczebn± 200-tysiêcznej grupy armii Tuchaczewskiego, by w decyduj±cych chwilach osi±gn±æ niew±tpliwie 20-, 25-procentow± przewagê liczebn±, a tak¿e wyra¼n± przewagê w sprzêcie wojennym i zaopatrzeniu. Nie by³o wiêc "cudu". By³ ogromny wysi³ek spo³eczeñstwa podjêty na czas, determinacja dowódców i dobry, choæ nie najlepszy plan bitwy.

By³o równie¿ ryzyko, jak zwykle na wojnie; bo Budionny móg³ uderzyæ od po³udnia na ty³y Pi³sudskiego, a trzy armie sowieckie te¿ mog³y ³atwo otoczyæ atakuj±c± na pó³nocnym Mazowszu 5 Armiê Sikorskiego. Polacy jednak dobrze wyliczyli czas i wobec przewagi, jak± osi±gnêli, bardzo trudno by³oby ich pobiæ.

W koñcu Tuchaczewski unikn±³ wprawdzie kompletnego zniszczenia, ale straci³ ponad po³owê swoich wojsk. U¶miechnê³o siê do nas szczê¶cie wojenne, które zwykle jest ³askawe dla mocniejszych. Po pierwsze, Budionny wbrew rozkazom swego dowództwa skierowa³ najpierw swoj± armiê konn± na Lwów, a nie na pó³noc, i spó¼ni³ siê.

Po drugie, gdy przez skandaliczn± polsk± lekkomy¶lno¶æ bolszewicy znale¼li 13 sierpnia przy zabitym majorze Drohojowskim dok³adny polski plan ataku, Tuchaczewski po prostu uzna³ go za falsyfikat.

Po trzecie wreszcie, 15 sierpnia polska kawaleria przebi³a siê nad Wkr± na ty³y Rosjan i wpad³a do Ciechanowa, gdzie rozproszy³a sztab i zniszczy³a radiostacjê 4 Armii sowieckiej. Potem przez prawie tydzieñ cztery sowieckie dywizje i korpus Gaj Chana bêd± siê krêci³y w kó³ko bez dowództwa i toczy³y bezsensowne walki miêdzy Brodnic± a P³ockiem. Zostan± te¿ odciête, a ich resztki umkn± do Prus.

Jak porucznik Czucze³owicz kozakami komenderowa³

Chcia³bym, aby te refleksje i migawki z polskiej epopei tamtych lat pomog³y mi namówiæ czytelnika do szukania i przeczytania tej niezwyk³ej ksi±¿ki. Dlatego przytoczê jeszcze fantazyjny epizod, który móg³by siê znale¼æ w pamiêtnikach pana Paska, a pasowa³by jak ula³ do przygód panów Kmicica i Wo³odyjowskiego.

Podczas odwrotu znad Niemna w ¶rodek drzemi±cych w lesie strzelców grodzieñskich z Dywizji Litewsko-Bia³oruskiej wjecha³ przypadkiem pluton czerwonych kozaków i podda³ siê bez wystrza³u. Rozbrojono ich i zsadzono z koni. Pó¼niej, trzymaj±c konie za uzdê, szli w ¶rodku kolumny szukaj±cej mo¿liwo¶ci przebicia siê z ca³kowitego okr±¿enia.

Dowódca kawalerii dywizyjnej por. Czucze³owicz, by³y oficer kozacki, postanowi³ wzmocniæ nimi swój s³abiutki szwadron. Podjecha³ do id±cych na piechotê kozaków i po powitaniu: "Zdarowo ma³adcy" poda³ komendê: "Na koñ". Wiedzia³, czym jest koñ dla kozaka i jakim despektem jest dla niego pieszy marsz, kupi³ ich wiêc sobie od razu.

Oddzia³ kozacki dziarsko pomkn±³ za porucznikiem. Ale wkrótce natkniêto siê na bolszewicki rygiel. Czucze³owicz postanawia szar¿owaæ, ale co zrobiæ z nie uzbrojonymi kozakami? "Na tak± swo³ocz starczy nahajki" i stanowczym g³osem, czystym kozackim akcentem podaje komendê "W ³awu!" Kozacy wykonuj± j± ze sprawno¶ci± starych wilków doñskich i na zdumion± do najwy¿szego stopnia obs³ugê sowieckich ckm-ów spada z ty³u kozacka szar¿a.

Wiêkszo¶æ poddaje siê od razu, ale nie wszyscy. Wtedy Czucze³owicz chwyta siê fortelu i, znaj±c psychikê Rosjan, pewnym siebie g³osem krzyczy do nich: "Kakoj guberni?". Przyzwyczajeni do pos³uszeñstwa wobec naczalstwa czterej strzelcy sowieccy opu¶cili broñ i jednym g³osem odpowiedzieli: "Kastromskoj wasze b³ahorodie". Niebezpieczeñstwo zosta³o za¿egnane.


--
C
U
S
2005-08-08 13:30
Temat postu: Bolszewik z³amany
ciachu


forum admin
postów: 823

http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,2856516.html

Bolszewik z³amany

Pawe³ Wroñski 07-08-2005 , ostatnia aktualizacja 05-08-2005 14:32

Pi³sudski mia³ tak dok³adne informacje, jakich do jego czasów nie mia³ ¿aden dowódca w ¿adnej wojnie. Rozmowa z doktorem Grzegorzem Nowikiem o kryptoanalitykach Pi³sudskiego

Czy w 1920 r. nad Wis³± zdarzy³ siê cud?

Nie lubiê wyra¿enia "cud nad Wis³±". To propagandowe okre¶lenie wymy¶lone przez przeciwników Pi³sudskiego. Wmawiali, ¿e uratowa³y nas nie talenty dowódców, si³a i patriotyzm armii, tylko interwencja opatrzno¶ci. Ale przyznam, ¿e i mnie czasami wojna polsko-bolszewicka wydawa³a siê pasmem zdarzeñ cudownych.

Na przyk³ad?

Na przyk³ad 5 marca 1920 r. polska armia przeprowadza skomplikowan± "operacjê mozyrsk±". W³adys³aw Sikorski otrzyma³ rozkaz rozdzielenia dwóch rosyjskich frontów - na Bia³orusi i Ukrainie. Uderza stosunkowo niewielkimi si³ami na bolszewickie jednostki na Polesiu. Skutecznie, bo akurat rosyjska 47. dywizja jest luzowana [zmieniana - red.] przez 57. dywizjê. Dodatkowo dowodzenie nad tym rejonem by³o wtedy przekazywane z jednej armii do drugiej i z jednego frontu do drugiego. Czyli by³ to krótki moment organizacyjnego chaosu.

Geniusz wojenny.

Tak to te¿ mo¿na t³umaczyæ. Ale oto inny przyk³ad. Wrzesieñ 1920 r., pocz±tek wielkiej bitwy nad Niemnem. Wydzielona polska grupa obesz³a pozycje bolszewickie przez Litwê i stanê³a w Puszczy Rudnickiej. Czeka cierpliwie, a¿ Rosjanie zaczn± siê wycofywaæ. Jak tylko pada rozkaz odwrotu po rosyjskiej stronie, nasi ruszaj± na ich ty³y.

Pan nie wierzy w geniusz dowódców?

W ograniczonym zakresie. Na wojnie w du¿ej mierze decyduje przypadek. W 1920 r. mo¿liwo¶ci lotnictwa wywiadowczego by³y ograniczone. Nie wiadomo by³o do koñca, gdzie jest nieprzyjaciel i co zamierza uczyniæ - sztaby stara³y siê wczuwaæ w sytuacjê przeciwnika i przewidzieæ jego ruch. Wojna manewrowa przypomina³a wtedy pojedynek, w którym przeciwnicy maj± zawi±zane oczy. Tymczasem nasi bez przerwy trafiali albo uchylali siê przed uderzeniem. Mia³em podejrzenia, ¿e nasi sztabowcy wiedzieli znacznie wiêcej, ni¿ nam siê wydawa³o.

Sk±d takie podejrzenia?

Od dziesiêciu lat jestem cz³onkiem zespo³u kierowanego przez p³k. dr. Marka Tarczyñskiego. Opracowujemy i wydajemy dokumenty wojny polsko--bolszewickiej. Gdy czytali¶my codzienne "Zestawienia sytuacji nieprzyjacielskiej" przekazywane wy¿szym polskim dowództwom, zastanawiali¶my siê, sk±d ta mnogo¶æ danych o Armii Czerwonej. To by³a pierwsza przes³anka.

Potem natrafi³em na dokument z koñca lipca 1920 r. Jest najgorêtszy moment wojny, a tu a¿ sze¶æ polskich radiostacji polowych zosta³o przeznaczonych wy³±cznie do nas³uchu.

Co w tym dziwnego?

W ca³ej polskiej armii by³o wówczas jedynie 26 radiostacji polowych. Nagle a¿ sze¶æ z nich zosta³o przeznaczonych wy³±cznie do nas³uchu! To nieracjonalne! Przecie¿ radiostacje s³u¿± przede wszystkim do utrzymywania ³±czno¶ci miêdzy jednostkami! Co innego, gdy przyjmiemy hipotezê, ¿e te sze¶æ radiostacji prowadzi³o nas³uch korespondencji operacyjnej 1. Armii Konnej Siemiona Budionnego, która mog³a od po³udniowego wschodu uderzyæ na polskie wojska grupuj±ce siê do ofensywy znad Wieprza. Je¶li te sze¶æ radiostacji by³o ustawionych na nas³uch, to chyba potrafili¶my przejête depesze radiowe rozszyfrowaæ. Wtedy mia³em ju¿ niemal

100 proc. pewno¶ci. Brakowa³o tylko ¿elaznego dowodu.

I znalaz³ go Pan.

Zdarzy³ siê kolejny cud. Pu³kownik Zygmunt Kozak z Centralnego Archiwum Wojskowego powiedzia³ mi o dokumentach polskiego wywiadu wojskowego z 1920 r., jeszcze nieopracowanych. Przywieziono je niedawno z MSW. Dziêki Bogu, nie zosta³y zniszczone. By³y tam rozszyfrowane przez Biuro Szyfrów polskiego Oddzia³u II Sztabu Generalnego sowieckie depesze radiowe. Trudno o bardziej niezbity dowód tego, ¿e polscy kryptoanalitycy z³amali sowieckie klucze szyfrowe.

Ile tych dokumentów siê zachowa³o?

Kilka tysiêcy rozszyfrowanych sowieckich depesz. S±dzê, ¿e by³o ich znacznie wiêcej, niestety nie wszystkie siê zachowa³y.

Oczywi¶cie historycy wojny 1920 r. wspominali o tym, ¿e nasz wywiad przechwytywa³ - jak to ówcze¶nie nazywano - informacje i dokumenty bolszewickie, ale traktowano to jako wydarzenia incydentalne. Przy przejêciu za¶ radiogramu zazwyczaj wskazywano, ¿e by³y to informacje jawne, a tylko wyj±tkowo szyfrowane. Tymczasem te dokumenty ¶wiadczy³y po pierwsze o tym, ¿e nasi kryptoanalitycy z³amali rosyjskie szyfry. Po drugie, ¿e rozpoznanie przeciwnika by³o robione metodycznie: prowadzono ewidencjê nieprzyjacielskich jednostek, personaliów, sk³adu, uzbrojenia, nastrojów itd. Informacje by³y porz±dkowane w teczkach zgodnie z podzia³em na fronty, armie i dywizje. Depesze pochodz± z ró¿nych szczebli dowodzenia - od dowództw dywizji, korpusów i armii po dowództwa frontów, ale zdarza siê te¿ korespondencja wy¿szego szczebla - Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej. To zreszt± prowadzi do zabawnych porównañ.

Co innego pisz± dowódcy wysokiego szczebla, co innego ci, którzy s± ni¿ej?

Dok³adnie. W zbiorze jest sporo odczytanych depesz bolszewickiej Flotylli Dnieprzañskiej z 1919 i 1920. Dowódcy ni¿szego szczebla donosz±, ¿e panuje tyfus, g³ód, ¿o³nierze nie maj± mundurów, buntuj± siê. Nie chc± i¶æ do walki, bo nie maj± butów, a jest listopad. Oddzia³y partyzanckie z³o¿one z ch³opów atakuj± patrole rekwiruj±ce ¿ywno¶æ. Oficerowie w¶ciekaj± siê, ¿e nie ma co je¶æ, a tymczasem ka¿± im urz±dziæ Tydzieñ Partyjny w rocznicê rewolucji. A jaki meldunek idzie do dowództwa? ¯e nastroje wspania³e, gotowo¶æ bojowa wysoka, a ludno¶æ miejscowa popiera bolszewików, bo jest uciskana przez polskich panów.

Ale przecie¿ akta polskiego wywiadu w 1939 r. wpad³y w rêce Niemców i zosta³y zniszczone.

O nie, akta tak ³atwo nie p³on±. Niemcy zdobyte w 1939 r. polskie archiwum wojskowe przewie¼li do Oliwy. To by³ dla nich nies³ychanie cenny materia³, ale oczywi¶cie zainteresowali siê g³ównie polsk± siatk± wywiadowcz± w Niemczech i teczkami personalnymi. Ca³ego archiwum nie zbadali. W 1945 r. akta te wpad³y w rêce Armii Czerwonej. Rosjanie oczywi¶cie te¿ zajêli siê teczkami personalnymi. Po 1957 r. uznali, ¿e s± to dokumenty niepotrzebne, i du¿± czê¶æ z nich zwrócili. Najpó¼niej wróci³y do Polski akta Oddzia³u II dotycz±ce wojny 1920 r. Rosjanie popakowali je w worki i wys³ali do MSW. Zupe³ny przypadek. Profesor Andrzej Pep³oñski, autor kilku monografii polskiego wywiadu wojskowego, we wstêpie do jednej z nich z ¿alem stwierdzi³, ¿e nie odnalaz³ akt polskiego Biura Szyfrów, a one by³y tu, w Polsce.

Te meldunki musia³y byæ jednak znane ju¿ przed II wojn± ¶wiatow±.

Oczywi¶cie, ale to by³a tajemnica strze¿ona jak ¼renica oka. Podczas wojny 1919-20 niewiele osób dopuszczono do tajemnic wywiadu wojskowego, a szczególnie radiowywiadu. Po wojnie nakazano zebranie tzw. t³umaczeñ szyfrogramów w jednym miejscu - w archiwum Biura Szyfrów. Genera³ Tadeusz Kutrzeba, ale i wielu innych autorów, opisuj±c wojnê polsko-bolszewick±, u¿ywa sformu³owania "dowiedzieli¶my siê", "wywiad doniós³". Tak¿e Józef Pi³sudski nigdy nie zdradzi³, ¿e z³amali¶my bolszewickie klucze szyfrowe. Obowi±zkiem ¿o³nierza w takich przypadkach jest albo nic nie mówiæ, albo ³gaæ. Przecie¿ w czasie II wojny ¶wiatowej premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill zdecydowa³ siê po¶wiêciæ Coventry, które zosta³o zbombardowane przez Niemców. A zrobi³ to po to, by Niemcy nie podejrzewali, ¿e wywiad brytyjski zna tajemnice szyfrowane za pomoc± Enigmy.

Wiemy, kto rozszyfrowa³ Enigmê. Kto w takim razie z³ama³ szyfry bolszewików?

Tu trzeba zacz±æ opowie¶æ od podpu³kownika austro-wêgierskiej armii Józefa Rybaka.

To ten sam, który przed I wojn± ¶wiatow± jako agent wywiadu austriackiego prowadzi³ w Krakowie rozmowy z Józefem Pi³sudskim, wówczas komendantem Zwi±zku Strzeleckiego?

Ten sam, ale wówczas by³ kapitanem wywiadu armii austro-wêgierskiej. W 1918 by³ ju¿ podpu³kownikiem Wojska Polskiego. Pi³sudski przed 1914 dostrzeg³ w nim Polaka patriotê. Gdy powsta³a niepodleg³a Polska, sprowadzi³ go z Wiednia i postawi³ na czele centrali polskiego wywiadu wojskowego. Przyda³ mu jednego ze swoich najbli¿szych wspó³pracowników, publicystê, t³umacza, w przysz³o¶ci ministra Ignacego Matuszewskiego. Ta konstelacja stworzy³a mieszankê wybuchow±. Pp³k Rybak ¶ci±gn±³ do polskiego wywiadu nastêpn± cenn± osobê. By³ to mjr Karol Bo³desku³. Niemcy pisali go Boldeskul - w czasie I wojny to on by³ szefem radiowywiadu pañstw centralnych na froncie wschodnim.

Bo³desku³ to jakie¶ dziwne nazwisko

No w³a¶nie. Nazwisko jest rumuñskie. Urodzi³ siê opodal Ko³omyi. Mo¿e z pochodzenia Rumun? Mo¿e Hucu³? A mo¿e wszystkiego po trochu? W 1918 r. po rozpadzie Austro-Wêgier zadeklarowa³ jednak narodowo¶æ polsk±. Wiadomo, ¿e zna³ polski oraz ukraiñski, niemiecki, francuski, nie zna³ rosyjskiego.

W ck armii radiowywiad i kryptografia sta³y na najwy¿szym poziomie.

To prawda. Na przyk³ad genialny matematyk kpt. Victor von Marschesetti z³ama³ w czasie I wojny wiêkszo¶æ szyfrów carskiej armii. Bo³desku³ by³ w tym zakresie praw± rêk± p³k. Maksa Rongego, szefa wywiadu austro-wêgierskiego. W czasie II wojny ¶wiatowej wielu oficerów wywiadu austriackiego spotka³o siê w Abwehrze, choæ na przyk³ad Max Ronge wyl±dowa³ w Dahau, bo Hitlerowi s³u¿yæ nie chcia³.

Multinarodowe cesarstwo by³o wspania³ym ¶rodowiskiem dla kryptologów i kryptoanalityków.

Czy jest co¶ takiego jak ¶rodowisko dla kryptologów?

O tak. Najbardziej znany specjalista od historii kryptografii, profesor uniwersytetu w Oksfordzie David Kahan, autor ksi±¿ki "£amacze kodów", twierdzi³, ¿e dobrzy specjali¶ci pochodz± z krajów wielojêzycznych i wielokulturowych. Musz± tam byæ uniwersytety z matematyk± na wysokim poziomie i co¶ jeszcze: muzyka, tam musi byæ komponowana muzyka. Wed³ug Kahana najlepsi w kryptografii s± W³osi, Austriacy, no i w³a¶nie Polacy. Bo matematyka to logiczne my¶lenie, a muzyka to kwestia wyobra¼ni.

A co siê sta³o z Bo³desku³em? Zosta³ w Polsce?

Nie wiemy. W 1922 r. odszed³ z Wojska Polskiego w stan spoczynku i znikn±³. Ostatnia wzmianka o nim pochodzi z 1934 r. - by³ wówczas oficerem rezerwy. Niemcy w 1942 na podstawie materia³ów zgromadzonych w Oliwie stworzyli jego dossier. Widaæ usi³owali go odszukaæ, ale nie znale¼li. Mo¿e umar³, a mo¿e skutecznie siê ukry³?

Wróæmy do pocz±tków radiowywiadu.

Otó¿ wiosn± i latem 1919 r. Bo³desku³ stworzy³ sieæ radionas³uchu. ¦ci±gn±³ swych kolegów z austriackiego Abchorhdienst. By³ jednak jeden problem, brakowa³o kryptoanalityka - specjalisty od szyfrów, który zna³by rosyjski. Wówczas zdarzy³ siê przypadek. Nazywa³ siê Jan Kowalewski. Pochodzi³ z £odzi, skoñczy³ tam gimnazjum handlowe. Przed I wojn± ¶wiatow± studiowa³ chemiê na uniwersytecie w Liege. W czasie wojny s³u¿y³ pocz±tkowo w rosyjskich wojskach in¿ynieryjnych, nastêpnie by³ szefem jednej z komend POW na Ukrainie. Walczy³ w II Korpusie pod Kaniowem, w dywizji gen. ¯eligowskiego zosta³ szefem wywiadu. Ju¿ wówczas interesowa³ siê szyframi ukraiñskimi na Podolu. W sierpniu 1919 r. trafi³ do biura wywiadowczego.

Sk±d u chemika zainteresowanie kryptografi±?

To by³ niebywa³y talent lingwistyczny i matematyczny. Zna³ francuski, niemiecki, rosyjski i ukraiñski. Mia³ niewiarygodn± fotograficzn± pamiêæ. Gdy w koñcu lat 20. zosta³ attaché w Zwi±zku Radzieckim, z pamiêci rysowa³ sprzêt wojskowy widziany na defiladach na placu Czerwonym. Ze wszystkimi szczególikami. Ju¿ na emigracji w Wielkiej Brytanii w latach 60., w stulecie powstania styczniowego, odszyfrowa³ korespondencjê polskiego rz±du powstañczego Romualda Traugutta. Te szyfrogramy od XIX wieku le¿a³y w archiwum i nikt ich nie móg³ odczytaæ, bo zosta³y zakodowane niebywale skomplikowanym szyfrem "nie do z³amania", a klucz do niego zagin±³.

Kowalewski swego talentu byæ mo¿e nie ujawni³by, gdyby nie ¶lub pewnej panny. W sierpniu 1919 r. nocny dy¿ur w sekcji szyfrowej mia³ jego przyjaciel por. Stanis³aw Sroka, ale on mia³ ¶lub swej siostry. Kowalewski zgodzi³ siê go zast±piæ. Noc± nap³ynê³y materia³y z radionas³uchu, a w¶ród nich jawne i zaszyfrowane depesze rosyjskie. By³y to depesze szyfrowane w formie grup cyfrowych. To tak jakby kto¶ przesy³a³ pomieszane numery z ksi±¿ki telefonicznej, ale bez nazwisk. Kowalewski nudzi³ siê na tym nocnym dy¿urze i postanowi³ zabawiæ siê w co¶ na kszta³t krzy¿ówki. Wzi±³ za podstawê rosyjskie s³owo "diwizija" i zacz±³ je przymierzaæ do poszczególnych fragmentów szyfrogramów.

Dlaczego akurat "diwizija"?

Bo w ka¿dej z trzech sylab jest literka "i". W ten sposób uda³o mu siê znale¼æ samog³oskê i trzy spó³g³oski. Te literki trzeba by³o teraz na³o¿yæ na kratkê szyfrow± przypominaj±c± tabliczkê mno¿enia. Rosyjski szyfr by³ raczej prosty, jego podstawowe za³o¿enia powsta³y w XVII i XVIII wieku. Pó¼niej nale¿a³o rozpisaæ odpowiednio du¿± partiê szyfrogramów na grupy i zbadaæ je tzw. metod± frekwencji - czyli porównaæ charakterystyczn± dla danego jêzyka czêstotliwo¶æ wystêpowania po-szczególnych liter.

Nad ranem Kowalewskiemu uda³o siê z³amaæ pierwszy klucz szyfrowy. Oczywi¶cie pochwali³ siê znajomym. W sztabie gruchnê³a wie¶æ, ¿e jest taki facet, który dla zabawy ³amie rosyjskie szyfry. Tak w noc po¶lubn± pani Sroczanki narodzi³a siê nowo¿ytna polska szko³a kryptoanalizy.

Kowalewski niebawem z³ama³ klucze nie tylko bolszewików, ale "bia³ych" wojsk rosyjskich, klucze ukraiñskie, a pó¼niej zainteresowa³ siê te¿ szyframi czechos³owackimi, litewskimi i przede wszystkim niemieckimi. Z czasem wci±gn±³ do pracy profesorów uniwersytetów Lwowskiego i Warszawskiego. Pod koniec wojny polscy szyfranci odszyfrowywali rosyjskie depesze szybciej ni¿ Rosjanie.

Jakie znaczenie mia³o z³amanie szyfrów?

Nasze dowództwo otrzyma³o do rêki niesamowit± broñ. Mo¿na to porównaæ do sytuacji, w której toczy siê rozgrywka w pokera, trwa licytacja ju¿ nie o ostatnie portki, ale o ¿ycie, a tymczasem za plecami jednego z graczy ustawiamy lustro. Lustro to radiowywiad. Gdy to wiem, zupe³nie inaczej spogl±dam na przebieg wojny 1920 r., na te wszystkie mniejsze i wiêksze "cudowne" wydarzenia. Dzi¶ znam nie tylko skutki, ale uwarunkowania, motywy polskich decyzji.

Na przyk³ad s³ynna narada w Belwederze 15 wrze¶nia 1919 r., w której - jak twierdz± biografowie Pi³sudskiego - po raz pierwszy pojawia siê idea walnej rozgrywki z Rosj±, postawienia na Ukrainê Petlury, pó¼niejszej wyprawy kijowskiej.

Uczestniczyli w niej szef sztabu p³k Stanis³aw Haller, mjr Ignacy Matuszewski (zastêpca Bo³desku³a) oraz bliski wspó³pracownik Komendanta Bogus³aw Miedziñski, który pozostawi³ zapis z tego spotkania.

To jest moment, w którym Matuszewski w porywie entuzjazmu mówi³, ¿e mo¿emy nawet i¶æ na Moskwê? Wielu historyków pisa³o, ¿e polscy politycy doznali wtedy zawrotu g³owy.

O nie. Matuszewski nie by³ cz³owiekiem sk³onnym do egzaltacji. Proszê zwróciæ uwagê na datê - rozmowa odbywa siê 15 wrze¶nia 1919 r. Uczestnicz± w niej najwa¿niejsze osoby w Wojsku Polskim. Tam oczywi¶cie nie pada s³owo o z³amaniu szyfrów rosyjskich. Ale z dokumentów, które bada³em, wynika, ¿e pierwsz± du¿± partiê sowieckich depesz Po³udniowej Grupy XII Armii nasz wywiad rozszyfrowa³ oko³o 12 wrze¶nia i wówczas Kowalewski przygotowa³ raport dla szefa Sztabu Generalnego.

Mo¿e to zbieg okoliczno¶ci?

Moim zdaniem nie. O takim wydarzeniu jak z³amanie szyfrów wroga musia³ byæ powiadomiony wódz naczelny - i dok³adnie ci ludzie, którzy uczestniczyli w naradzie 15 wrze¶nia 1919 r. Stawiam hipotezê, ¿e sta³o siê to w³a¶nie wtedy. To wówczas dosz³a do nich informacja - mamy lustro, wiemy, co robi przeciwnik. Pi³sudski i jego rozmówcy wiedz±, ¿e wojna z Rosj± bolszewick± jest nieunikniona, zastanawiaj± siê teraz, jak to lustro wykorzystaæ.

Matuszewski mówi, ¿e jeste¶my tacy silni, ¿e mo¿emy i¶æ na Moskwê, a Pi³sudski?

On odpowiada: "Na Moskwê nie pójdziemy, bo có¿ my w Moskwie bêdziemy robiæ? Moskale pozostan± Moskalami. Musimy uderzyæ tam, gdzie ich najbardziej zaboli". Tym czu³ym miejscem Rosji by³a wówczas - i jest, jak to widaæ, po dzi¶ dzieñ - Ukraina.

Dla Polski powstanie niezale¿nej Ukrainy jest spraw± ¿ycia i ¶mierci. Od ugody perejas³awskiej rozpocz±³ siê proces upadku Rzeczypospolitej i budowania imperialnej potêgi Rosji.

W 1923 r. na wyk³adzie w Wy¿szej Szkole Wojennej Pi³sudski mówi³, ¿e kwestia niepodleg³ej Ukrainy to dla Polski sprawa i polityczna, i strategiczna, bo po pierwsze, bez Ukrainy Rosja nie bêdzie mocarstwem, po drugie, Polska nie jest w stanie utrzymaæ szerokiego na blisko 2 tys. km frontu z Rosj±. Gdy powstanie niepodleg³a Ukraina, czê¶æ tego frontu we¼mie na siebie. Pamiêtamy, co mówi³ Jerzy Giedroyc o Ukrainie? A co ostatnio mówi³ prezydent Wiktor Juszczenko o tym, ¿e nie ma wolnej Ukrainy bez wolnej Polski, tak jak nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy? To przecie¿ to samo. Dopiero teraz jest szansa, ¿e uda siê zrealizowaæ testament Marsza³ka.

Ale z Ukrain± toczyli¶my rok wcze¶niej krwaw± wojnê o Lwów.

A Ukraiñców narodowi demokraci i du¿a czê¶æ spo³eczeñstwa nazywaj± wtedy "hajdamakami". Niewielu traktuje powa¿nie ich aspiracje pañstwowe. Pi³sudski jednak my¶li tak: nasze najbardziej nawet krwawe starcia dotyczy³y granicy - dalej na wschód czy dalej na zachód przesuniêtej. Chodzi³o o to, do kogo bêdzie nale¿a³ Lwów czy Kamieniec Podolski (wed³ug naszych intencji) albo Che³m, Przemy¶l i Sanok (w my¶l najdalej id±cych wielkoukraiñskich planów). W konflikcie z Rosj± chodzi³o zawsze o wiele wiêcej - o byt ca³ego narodu, o sprowadzenie Polski do roli bliskiej zagranicy - strefy wp³ywów, "priwislinskiego kraju".

Jednym z prze³omowych momentów wojny jest zima 1920 r. 28 stycznia Rosja Sowiecka nag³o¶ni³a swoje propozycje pokojowe. Oddawa³a Polsce terytorium od D¼wiñska (Dyneburga) do Kamieñca Podolskiego. To by³o znacznie wiêcej, ni¿ Polska uzyska³a

po koñcz±cym wojnê traktacie ryskim z 1921. Narodowa Demokracja zawziêcie domaga³a siê przyjêcia tych propozycji. Wojna nie musia³a wybuchn±æ.

n Musia³a. Publicystyka przeciwników politycznych Marsza³ka, g³ównie endecji, ale i socjalistów, wskazywa³a, ¿e wojna by³a niepotrzebna, ¿e wyczerpa³a pañstwo, ¿e Pi³sudski chcia³ wojny i by³ politycznym awanturnikiem. W Sejmie toczy³a siê wielka batalia. Decyzja zgodna z wol± Marsza³ka przesz³a niewielk± przewag± g³osów. Pi³sudski mówi³, ¿e Rosjanie szykuj± siê do wojny, i nie blefowa³, ale przecie¿ nie móg³ pos³om powiedzieæ wszystkiego - ¿e wie to na pewno ani tym bardziej, sk±d to wie.

Rzeczywi¶cie wiedzia³ wszystko? Front by³ rozci±gniêty na wieleset kilometrów.

Tu musimy pos³ugiwaæ siê trybem przypuszczaj±cym. Nie wszystko siê zachowa³o. Nie uda³o mi siê na przyk³ad odnale¼æ kompletu depesz z frontu litewsko-bia³oruskiego, z najwcze¶niejszego okresu 1919 i pocz±tku 1920 r. Jestem jednak przekonany, ¿e polski radionas³uch tam dzia³a³.

Sk±d ta pewno¶æ?

Kilka przes³anek. Skoro polski radiowywiad prowadzi³ nas³uch na Ukrainie i z³ama³ pierwsze szyfry, to dlaczego nie zrobi³ tego na Bia³orusi? I tu, i tam Rosjanie stosowali te same szyfry. Szefem wywiadu frontu litewsko-bia³oruskiego by³ p³k Józef Beck - pó¼niejszy szef MSZ. On w styczniu 1920 depeszowa³ do Naczelnego Dowództwa o "zwiêkszonej aktywno¶ci sowieckich stacji radiotelegraficznych", o "przejmowaniu ca³ej masy radiodepesz tre¶ci niew±tpliwie operacyjnej" i dopomina³ siê o skierowanie do dowództwa frontu specjalistów od radiowywiadu.

Kolejna przes³anka. Komunikaty informacyjne Oddzia³u II Naczelnego Dowództwa z sytuacji na ca³ym froncie, ³±cznie z litewsko-bia³oruskim, z pocz±tku 1920 r. s± nies³ychanie precyzyjne. Podawana jest szczegó³owa obsada do szczebla pu³ku, rodzaje uzbrojenia, kalibry artylerii, przebieg kolejnych przegrupowañ, luzowania, uzupe³nienia itd.

Te informacje mogli zebraæ polscy wywiadowcy lub dezerterzy.

Owszem, wiele informacji zyskiwa³ polski wywiad od ¿o³nierzy - Polaków i Rosjan, którzy przeszli na drug± stronê. Ale tak zwany wywiad osobowy nie móg³ obejmowaæ równomiernie ca³ego frontu, nie jest tak metodyczny, dok³adny. Ilu¿ musia³o byæ szpiegów, aby polska strona wiedzia³a, kto dowodzi, kto jest komisarzem politycznym, jakie s± stany oddzia³ów, jakie zapasy amunicji, jakie plany itd. Ugrupowanie - tak zwane Ordre de Bataille - rosyjskich oddzia³ów na froncie z tego czasu by³o identycznie rozrysowane na rosyjskich i polskich mapach sztabowych.

To rzeczywi¶cie wygl±da jak lustro.

Gdy bada³em te dokumenty, pomy¶la³em sobie tak: "Gdyby Lenin i Trocki, Stalin i Budionny oraz dowódcy frontów na Bia³orusi i Ukrainie byli agentami polskiego wywiadu wojskowego, to nie byliby tak efektywni, bo nie mieli tak szczegó³owej wiedzy". Pi³sudski moim zdaniem mia³ tak dok³adne informacje, jakich do jego czasów nie mia³ ¿aden dowódca w ¿adnej wojnie. Wykorzystywa³ je wspaniale nie tylko w dzia³aniach wojennych, ale i przy podejmowaniu dzia³añ politycznych.

Jak?

I tu dochodzimy do zdarzenia, które przez historyków w zale¿no¶ci od sympatii by³o traktowane w kategorii mistrzowskiego posuniêcia albo zbiegu okoliczno¶ci. Otó¿ pod ogromnym naciskiem politycznym Józef Pi³sudski w marcu 1920 r. zaproponowa³ stronie rosyjskiej, ¿e rozmowy pokojowe z bolszewikami rozpocznie, ale jako miejsce ich prowadzenia zaproponowa³ miasto Borysów na tak zwanej drodze Smoleñskiej. Rosjanie odpowiedzieli: a mo¿e spotkajmy siê gdzie indziej? Pi³sudski na to, ¿e Borysów to ¶wietne miejsce. Rosjanie deklaruj±, ¿e gotowi s± spotkaæ siê w dowolnym mie¶cie, ale nie w Borysowie. Pi³sudski odpowiada, ¿e Borysów jest w³a¶nie takim dowolnym miastem.

O co chodzi?

Otó¿ Pi³sudski ju¿ w po³owie stycznia 1920 r. zacz±³ otrzymywaæ informacje, ¿e dowództwo Armii Czerwonej przerzuca na front polski jednostki z Kaukazu, znad Donu, z Uralu i te, które do tej pory walczy³y z "bia³±" Armi± Ochotnicz± gen. Antona Denikina. Po co ta koncentracja? Dla rozpoczêcia rozmów pokojowych? Postanowi³ zagraæ. Polski wywiad ustali³, ¿e w Borysowie koncentrowana jest ciê¿ka artyleria. Ciê¿ka artyleria by³a u¿ywana do przerwania frontu, a ukryæ j± jest do¶æ trudno. Borysów jest po³±czony magistral± kolejow± ze Smoleñskiem i na tej magistrali pojawi³y siê w marcu 1920 r. dwa nowe angielskie poci±gi pancerne zdobyte na Denikinie.

Pi³sudski, mówi±c do bolszewików: "Panowie, porozmawiajmy o pokoju w Borysowie", mówi jak w pokerze: "Uwaga, sprawdzam". Przeciwnik odpowiedzia³ - "pas". Wtedy uzyska³ pewno¶æ, ¿e Trocki i Lenin robi± tylko zas³onê dymn±, a w rzeczywisto¶ci gotuj± siê do wojny. Dowody na to znajduj± siê zreszt± w rosyjskich archiwach.

Jednak Rosjanie utrzymuj± do dzi¶, ¿e chcieli pokoju.

Ale w latach 90. polski badacz Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagielloñskiego odnalaz³ w rosyjskich archiwach datowany na po³owê stycznia rosyjski plan wojny z Polsk±. Pi³sudski mia³ wiêc racjê. Wiedz±c o koncentracji, musia³ sam podj±æ uprzedzaj±ce uderzenie.

25 kwietnia ruszy³a wyprawa kijowska.

Dlaczego jednak Pi³sudski postawi³ na Petlurê? Graæ na woln± Ukrainê próbowali ju¿ Habsburgowie w 1918 r. Niemcy postawili na atamana Paw³a Skoropadskiego. Jedni i drudzy przegrali. Ukraina jako pañstwo by³a wtedy mira¿em.

Pi³sudski dobrze kalkulowa³. O rzeczywistej sile narodowego ruchu ukraiñskiego informowali nas jego najwiêksi przeciwnicy - bolszewicy i Denikin - którzy walczyli w 1919 r. na Ukrainie i w swej szyfrowanej korespondencji radiowej podkre¶lali, ¿e panowali tylko w wiêkszych miastach. We wsiach rz±dzi³ Petlura.

Polska armia wkroczy³a do Kijowa

7 maja, a ju¿ miesi±c pó¼niej musia³a siê z niego wycofaæ. Petlura by³ w Kijowie tyle co Pi³sudski w 1914 r. w Kielcach. Nie by³ w stanie zorganizowaæ owych dziesiêciu dywizji, które byæ mo¿e zawa¿y³yby na froncie.

Pi³sudski nie mia³ czasu, dlatego ¿e pomyli³ siê w rachubach. W kwietniu zaatakowa³ na po³udniu. Ruszy³ w kierunku Kijowa, gdy tymczasem si³y sowieckie pod dowództwem Tuchaczewskiego koncentrowa³y siê na pó³nocy, na Bia³orusi. To przeczy tezie o jego wszechwiedzy.

Otó¿ dzi¶ wiem, ¿e nie pomyli³ siê. Przypomnijmy. Polsko-ukraiñska ofensywa na Kijów rozpoczyna siê 25 kwietnia. Ta data jest wa¿na, bo zaledwie dwa dni wcze¶niej, 23 kwietnia, Pi³sudski otrzymuje meldunek radiowywiadu, ¿e w rejonie Witebsk - Orsza - Po³ock nasz nas³uch zarejestrowa³ piêæ nowych radiostacji bolszewickich usytuowanych g³êboko za frontem. Na razie nie pracowa³y, jedynie organizowa³y sieæ. Nastêpnego dnia Wódz Naczelny dowiedzia³ siê, ¿e dzia³a tam ju¿ nie piêæ, ale dziesiêæ stacji - czyli prawdopodobnie dwa dowództwa armii i oko³o o¶miu dywizji. To by³y nowe si³y Tuchaczewskiego grupowane w tajemnicy do wojny z Polsk±. Pi³sudski postanowi³ przeciwdzia³aæ, mimo ¿e operacja na Ukrainie ruszy³a 25 kwietnia. Polskie jednostki mia³y uderzyæ na armiê Tuchaczewskiego - metod± krocz±cej ofensywy od po³udnia w kierunku pó³nocy. G³ówna polska ofensywa na Bia³orusi mia³a ruszyæ 17 maja z po³udnia na pó³noc w kierunku Mohylewa, Orszy, a mo¿e i Po³ocka. Uderzyæ tam mia³y jednostki zgrupowane na Polesiu i Bia³orusi oraz zwolnione z operacji kijowskiej i przerzucone kolej±. Tuchaczewski musia³by wtedy walczyæ odwróconym frontem i znalaz³by siê w trudnym po³o¿eniu. Jednak wobec tragicznej sytuacji na po³udniu g³ównodowodz±cy Armi± Czerwon± Sergiusz Kamieniew zacz±³ s³aæ dramatyczne depesze do Tuchaczewskiego. Rozkaz brzmia³: uderzyæ na Polaków natychmiast, aby odci±¿yæ wojska na Ukrainie! Tuchaczewski trochê marudzi³, mówi³, ¿e jest niegotowy, ¿e jednostki s± niekompletne, brakuje amunicji, ale ruszy³.

Atak sowiecki rozpocz±³ siê 14 maja. Do rozpoczêcia polskiego natarcia zabrak³o trzech dni. Byæ mo¿e te trzy dni zdecydowa³y o losie wolnej Ukrainy. Norman Davies napisa³, ¿e gdyby polska ofensywa ruszy³a wcze¶niej, historia mog³aby siê potoczyæ inaczej.

Mo¿e wówczas nasi dowódcy za bardzo zapatrzyli siê w lustro, czyli informacje radiowywiadu, a zapomnieli, ¿e maj± po prostu za ma³o ¿o³nierzy?

S± takie sytuacje, ¿e choæ widzi siê w lustrze karty przeciwnika, niestety okazuje siê, ¿e on bez przerwy ma karty mocniejsze. Jednak trzeba nadal graæ.

Pi³sudski nie doceni³ Rosji Sowieckiej?

Moim zdaniem zdawa³ sobie sprawê z jej przewagi. Wiedzia³ jednak, ¿e historia dawa³a mu unikaln± szansê rozegrania karty ukraiñskiej, zagwarantowania polskiej niepodleg³o¶ci na dziesiêciolecia. Mia³ do wyboru podj±æ ryzyko lub czekaæ biernie. Zaryzykowa³.

Wróæmy do lata 1920 r. Kijów stracony. W lipcu oba sowieckie fronty pr± do przodu. Armia polska jest w odwrocie i rozsypce.

Tu bym zaprotestowa³. To nie by³a rozsypka. ¯adna polska armia ani dywizja nie zosta³a okr±¿ona i zniszczona. Sami Sowieci byli tym zdziwieni.

Ale sytuacja staje siê dramatyczna. W sierpniu politycy my¶l± o ewakuacji rz±du, premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George namawia Polaków, by przyjêli propozycje pokojowe Kamieniewa: granica na linii Curzona, czyli Bugu, likwidacja armii i przekazanie uzbrojenia Rosji. W kraju Pi³sudski jest obwiniany o spowodowanie klêski.

Jest taka scena z posiedzenia Rady Obrony Pañstwa 19 lipca, na którym pojawia siê przyby³y z Poznania ks. Stanis³aw Adamski, wskazuje palcem na Pi³sudskiego i mówi: "Tu jest zdrada". Gazety endeckie pisz±, ¿e Pi³sudski ma bezpo¶redni telefon do Moskwy i jego celem jest zniszczenie Polski. Pi³sudski wtedy by³ rzeczywi¶cie za³amany. Potrafi³ siê jednak pozbieraæ.

Czy z militarnego punktu widzenia Polska mia³a szanse w sierpniu 1920 r. na zwyciêstwo, gdy armia Tuchaczewskiego sta³a pod Warszaw±?

Wszyscy realnie my¶l±cy szacowali je jako niewielkie. Ogólny potencja³ wojskowy obu pañstw latem 1920 r. nie dawa³ Polsce szans: Rosja - 5 mln ludzi pod broni±, Polska - ponad 900 tys. Dysproporcja ogromna. Ró¿nica w liczebno¶ci bezpo¶rednio na froncie polskim nie by³a du¿a, ale Rosja dysponowa³a olbrzymim zapleczem. Ponadto Armia Czerwona zwyciê¿a, jest w ruchu, idzie naprzód. Polskie armie s± w odwrocie. Na niebywa³± skalê szerzy siê dezercja. Tysi±ce polskich ¿o³nierzy z poboru - ch³opów - dezerterowa³o. Ucieka³o do domu na ¿niwa.

Pamiêtamy legendê studentów, gimnazjalistów i harcerzy, którzy w sierpniu 1920 r. pod Radzyminem heroicznie powstrzymali atakuj±ce bolszewickie oddzia³y. Oni byli w³±czani do jednostek z poboru, bo choæ zwykle nie umieli dobrze strzelaæ, imponowali patriotyzmem i podtrzymywali ducha. Nawiasem mówi±c, je¿eli do¶wiadczeni oficerowie decyduj±, by do boju rzuciæ 16-letnich wyrostków, to jest to sytuacja ostateczna.

Spójrzmy na si³ê przeciwnika - dowodzi Michai³ Tuchaczewski, jeden z pó¼niejszych najwybitniejszych sowieckich teoretyków wojny. Razem z nim w szeregach Armii Czerwonej walczy oko³o 30 tys. do¶wiadczonych oficerów carskich, dywizjami i armiami dowodz± absolwenci Niko³ajewskiej Akademii Sztabu Generalnego. Wojsko jest nie¼le uzbrojone i wyposa¿one, bo w Rosji nadal pe³n± par± pracuj± wystawione przez Francuzów przed I wojn± ¶wiatow± fabryki broni i amunicji. Rosjanie mieli te¿ du¿o nowoczesnego sprzêtu po interwentach.

Tymczasem w Polsce tego czasu produkowano tylko bagnety i skorupy granatów, wszystko trzeba sprowadzaæ, a transporty broni s± blokowane przez zachodnioeuropejskie ruchy komunistyczne, zwi±zki zawodowe. Strajkuj± dokerzy w Gdañsku, transporty blokuj± Niemcy i Czechos³owacja.

A nasza ³±czno¶æ?

W³a¶nie, to jeden z atutów, ka¿da dywizja dysponuje koñcówk± przewodu telegraficznego. Rozmów telegraficznych nie mo¿na pods³uchaæ jak korespondencji radiowej, chyba ¿e przeciwnik w³±czy siê bezpo¶rednio na liniê.

Jeszcze do 13 sierpnia 1920 r. wydawa³o siê, ¿e ju¿ przegrali¶my?

Dlatego Polska wbrew stanowisku Pi³sudskiego godzi³a siê na tak upokarzaj±ce warunki pokoju jak propozycja konferencji w Spaa, czyli przyjêcie granicy na linii Curzona. Chodzi³o o chwilê oddechu, o chwilowy rozejm, o zatrzymanie Armii Czerwonej. Prezydent Czech Tomasz Masaryk przestrzega³ Zachód, by ju¿ nie anga¿owa³ siê w obronê Polski, bo sprawa jest stracona i "zniszczy to autorytet mocarstw".

Jakie znaczenie mia³o powstrzymanie przez polsk± armiê Tuchaczewskiego na przedmie¶ciach Warszawy 14 i 15 sierpnia?

Z punktu widzenia morale polskiej armii by³o bardzo wa¿ne. Da³o te¿ czas Pi³sudskiemu na przygotowanie kontr-ofensywy, która ruszy³a znad Wieprza. Musimy pamiêtaæ, ¿e losy wojny wa¿y³y siê wówczas nad Wieprzem, a nie pod Radzyminem. Pora¿ka nie zrobi³a wiêkszego wra¿enia na sowieckim dowództwie. Rosjanie przygotowywali kolejny atak. Warszawê od pó³nocy otacza³y trzy rosyjskie armie: III, XV i IV oraz korpus konny Gaja B¿yszkiana, które mia³y powtórzyæ manewr marsza³ka Iwana Paskiewicza z 1831 r. i po przej¶ciu Wis³y zaatakowaæ Warszawê od zachodu.

Nic nie by³o przes±dzone. Kontratak przygotowany przez Pi³sudskiego znad Wieprza 16 sierpnia, który w ostatecznym rozrachunku rozbi³ front Tuchaczewskiego, by³ manewrem skrajnie niebezpiecznym. On uderza³ co prawda na s³abe ugrupowania sowieckie - czyli Grupê Mozyrsk± - ale w ka¿dej chwili na ty³y i skrzyd³o jego wojsk mog³a uderzyæ z kolei 1. Armia Konna.

Czym by³a Konarmia?

My postrzegamy j± jako masy kozaków wymachuj±cych szablami, których tak wspaniale opisa³ Izaak Babel. Ale to wówczas by³a najlepiej wyposa¿ona jednostka Armii Czerwonej. Konarmia to nie tylko kozacy i taczanki, ale ¶wietna artyleria, zwiad lotniczy, poci±gi pancerne. £±cznie, gdy sz³a na polski front, liczy³a ponad 30 tys., z tego 16 tys. liniowego ¿o³nierza, tzw. szabel. Co¶ jeszcze. Mia³a przesz³o 30 radiostacji polowych. Wiêcej ni¿ ca³a polska armia. To dawa³o jej mo¿liwo¶æ utrzymania ³±czno¶ci i dowodzenia w ruchu, a ruch by³ jej atutem.

Sk±d u Rosjan takie zami³owanie do ³±czno¶ci radiotelegraficznej?

Na takich przestrzeniach, w jakich toczy³a siê wojna domowa, jaka ³±czno¶æ jest najlepsza? Rosjanie byli zreszt± jednymi z pionierów radiotelegrafii. Aleksander Popow budowa³ radiostacje ju¿ w koñcu XIX w., a na pocz±tku XX wieku w Rosji by³ ju¿ rozwiniêty przemys³ radiotechniczny. Natomiast na stosunkowo niskim poziomie sta³a sztuka szyfrowania i kryptoanalizy. Bolszewicy stosowali procedury z okresu I wojny ¶wiatowej. Oczywi¶cie zmieniali czêsto swoje szyfry, najczê¶ciej raz na dwa tygodnie. Na przyk³ad zajêcie Kijowa w maju 1920 r. zosta³o opó¼nione, bo Sowieci na pocz±tku maja zmienili szyfry i nasi kryptoanalitycy potrzebowali czasu, by je z³amaæ i odczytaæ szyfrogramy informuj±ce, ¿e wycofuj± siê z miasta.

Najnowsze zdobycze sztuki maskowania w radiotelegrafii stosowa³a Kon-armia: specjalne oznaczenie kwadratów map, kryptonimy dywizji, zmieniane czêsto sygna³y wywo³awcze radiostacji. To wszystko by³o utrudnieniem w ³amaniu jej szyfrów i odczytywaniu jej korespondencji. Ale nasi sobie z tym radzili.

Czy jakie¶ szyfry stanowi³y szczególn± trudno¶æ dla polskiego wywiadu?

Polskie Biuro Szyfrów ma w ewidencji oko³o stu szyfrów z³amanych i zdobytych podczas wojny w latach 1919--20. By³y szyfry ³atwiejsze i trudniejsze. Najtrudniej by³o odczytaæ systemy z tzw. homofonami - czyli zdublowanymi (zwielokrotnionymi) oznaczeniami poszczególnych liter, systemy kombinowane literowo-sylabowe. Nie mo¿na by³o wówczas zastosowaæ wspomnianej ju¿ metody badania frekwencji liter. Trudne by³y te¿ systemy kombinowane oparte na jednoczesnym stosowaniu kodów i szyfrów. Przypomnijmy, pierwszy z nich polega na tym, ¿e ca³e wyrazy zastêpowane s± grup± cyfrow±, a w szyfrach - poszczególne znaki (litery i cyfry) lub sylaby. Wreszcie Rosjanie stosowali metody wtórnego szyfrowania, gdy tekst ulega³ dwukrotnemu przekszta³ceniu. Bardzo skomplikowany by³ szyfr sowieckiej siatki szpiegowskiej wysy³aj±cej przez agentów meldunki z terenu Polski - m.in. jeden z kluczy by³ oparty na fragmencie "Warszawianki", pie¶ni rewolucyjnej - ale szyfry tej siatki te¿ zosta³y z³amane.

Wiadomo, ¿e w sierpniu 1920 r. na korzy¶æ Pi³sudskiego przemawia³o to, ¿e dowództwo frontu po³udniowo-zachodniego rywalizowa³o z Tuchaczewskim. Czy chodzi³o tylko o osobisty konflikt miêdzy komisarzem tego frontu Józefem Stalinem a Tuchaczewskim?

Powody by³y g³êbsze. Wojska Tuchaczewskiego to armia technokratyczna, oczko w g³owie Trockiego, twórcy idei organizowania Armii Czerwonej przez carskich genera³ów i sztabowców - s³owem fachowców. Front po³udniowo-zachodni jest zdominowany przez tzw. grupê carycyñsk± - bolszewickich dowódców, którzy wziêli udzia³ w obronie Carycyna (Stalingradu, czyli Wo³gogradu) przed "bia³ymi" kozakami. Na obronie Carycyna buduje swoj± legendê Stalin, Kliment Woroszy³ow, Siemion Budionny. Wielu oficerów frontu po³udniowego to podoficerowie dawnej carskiej armii. Oni nie po to r¿nêli w 1917 r. swoich dowódców, ¿eby teraz s³u¿yæw Armii Czerwonej pod dowództwem by³ych oficerów: Kamieniewa, Lebiediewa, Szapisznikowa i Tuchaczewskiego! Stalin ma te¿ inne plany co do Polski.

Jakie?

Z Tuchaczewskim idzie rz±d rewolucyjny z Feliksem Dzier¿yñskim i Julianem Marchlewskim na czele. Oni uwa¿aj±, ¿e Polska stanie siê kolejn± republik± radzieck±. Czê¶æ rz±du to ideolodzy bardzo zdziwieni tym, ¿e wbrew teorii komunizmu polscy robotnicy i ch³opi walcz± na froncie i nie opowiadaj± siê po stronie Armii Czerwonej.

Natomiast Stalin w czerwcu pisze do Lenina, ¿e Polska "nie zas³uguje na zaszczyt w³±czenie do Rosji Radzieckiej jako republika", i proponuje, by sta³a siê tylko radzieckim satelit±. Czyli dla niego to jakby wojna kolonialna.

To by³a wojna okrutna. Polacy te¿ nie s± anio³kami, ale Konarmia prowadzi³a wojnê totaln±. Kozacy rzadko brali jeñców. Wymordowali jeñców w ¯ytomierzu, w zdobytym Berdyczowie spalili szpital polowy wraz z 600 rannymi i personelem.

Stalin rywalizuje te¿ z Tuchaczewskim o to, kto poniesie pochodniê rewolucji do Europy. Skoro Tuchaczewski ma zdobyæ Warszawê, Stalin chce zdobyæ inne wa¿ne miasto - Lwów. Skoro Tuchaczewski ma rozniecaæ rewolucjê w Niemczech, to Stalin z Budionnym chc± j± rozniecaæ na Wêgrzech i w Austrii. Dlatego Budionny pod wp³ywem Stalina ignoruje rozkazy marszu na Warszawê. Nie podporz±dkowa³ siê Tuchaczewskiemu.

To historycy wiedz±...

Ale nie wiedz±, ¿e Pi³sudski doskonale sobie z tej sytuacji zdawa³ sprawê. Jest dokument z 19 sierpnia ¶wiadcz±cy o tym, ¿e wszelkie kontrowersje na szczytach sowieckiego dowództwa ¶ledzi³ porucznik Kowalewski i bezpo¶rednio o nich informowa³ Wodza Naczelnego.

Oto co pisze Kowalewski: "Tuchaczewski wyda³ dyrektywê nr 361/op dn. 16 VIII br 1 Armii Konnej, by sz³a na W³odzimierz Wo³yñski. Nastêpnego dnia o 1.20 Budionny odpowiedzia³ radiotelegraficznie dowódcom Zachodniego i Po³udniowo-Zachodniego Frontu oraz G³ówno-dowodz±cemu [Sergiusz Kamieniew], ¿e "ze wzglêdu na bêd±cy w wykonaniu rozkaz zdobycia Lwowa oddzia³y znajduj± siê 15 wiorst od miasta i nie mog± byæ wycofane z walki". To oznacza niewykonanie rozkazu. W eter p³yn± kolejne rozkazy, toczy siê bitwa pod Warszaw±, a Budionny i Jegorow ich nie wykonuj±. W koñcu do dyskusji w³±cza siê sam Lew Trocki i 17 sierpnia osobi¶cie podpisuje dyrektywê, domagaj±c siê od Budionnego wykonania rozkazu. To wszystko ¶ledzi polski radiowywiad. Choæ Marsza³ek by³ ostro¿ny, czê¶æ jego wojsk - 3. armia - ca³y czas mog³a siê zwróciæ przeciwko Budionnemu, ale to oznacza³oby os³abienie ofensywy na pó³noc.

19 sierpnia Pi³sudski wie ju¿, ¿e wygra³?

Tak, jest ju¿ za Bugiem. Budionny zawróci³ spod Lwowa i ruszy³ na pó³noc, gdy ju¿ by³o za pó¼no. Utkn±³ pod Zamo¶ciem i zosta³ pobity w kawaleryjskiej bitwie pod Komarowem.

Co by jednak by³o, gdyby Budionny od razu wykona³ rozkaz i poszed³ w sukurs Tuchaczewskiemu?

Niewykluczone, ¿e tak jak obecnie Ukraina usi³owaliby¶my wybiæ siê na pe³n± niepodleg³o¶æ, a mo¿e po eksterminacji inteligencji byliby¶my jak Bia³oru¶?

Ale przecie¿ Rosjanie w przededniu bitwy warszawskiej mieli te¿ swój, i to do¶æ skuteczny, wywiad. Co wiedzieli o przygotowaniach Pi³sudskiego?

Du¿o, choæ nie wszystko. Przy zabitym w okolicy Dubienki oficerze ³±cznikowym majorze Drojowskim znale¼li rozkazy o przegrupowaniu wojsk polskich 3. i 4. armii nad Wieprzem. To by³ opis przygotowanej przez Pi³sudskiego kontrofensywy.

Tuchaczewski post±pi³ niefrasobliwie i informacje zlekcewa¿y³?

Tak opisywali tê sytuacjê historycy. Otó¿ szyfrogram, o którym wcze¶niej mówili¶my, informowa³ te¿ o przejêciu "naszego rozkazu" przez XII sowieck± armiê i to by³ w³a¶nie bezpo¶redni powód wydania przez Tuchaczewskiego ponaglaj±cego rozkazu Budionnemu. Inna sprawa, ¿e Tuchaczewski nie doceni³ si³y polskiego uderzenia i zbyt pó¼no wyda³ rozkaz odwrotu. Jeszcze

18-19 sierpnia IV sowiecka armia usi³owa³a zdobyæ P³ock. Lenin za¶ jeszcze

19 sierpnia poucza³ Marchlewskiego i Dzier¿yñskiego, by koniecznie nie zapomnieli o przeprowadzeniu reformy rolnej, a oni ju¿ z ca³ym Polskim Komitetem Rewolucyjnym wiali na wschód.

Skoro, jak Pan twierdzi, ³±czno¶æ radiotelegraficzna by³a tak rozpowszechniona w armii sowieckiej, to dlaczego nikt owej IV armii nie zawiadomi³, ¿e bitwa nad Wis³± jest ju¿ przegrana i trzeba uciekaæ?

Bo nasz wywiad zna³ dobrze procedury ³±czno¶ci Armii Czerwonej. Wiedziano na przyk³ad, ¿e z dwóch radiostacji, jakie posiada³o dowództwo IV armii, jedn± utraci³a ona w Ciechanowie. Pozosta³a druga, znajduj±ca siê wówczas w marszu na zachód. Wiedziano, ¿e w ci±gu kilku godzin zatrzyma siê i nawi±¿e ³±czno¶æ, a wówczas odbierze rozkaz odwrotu. Przekazanie Rosjanom fa³szywych rozkazów by³oby ujawnieniem informacji, ¿e "znamy wasze szyfry". Postanowiono zrobiæ co¶ innego. Warszawska stacja radiowa zosta³a dostrojona do pasma 880 metrów, na którym nadawa³a sowiecka radiostacja frontu zZachodniego z Miñska i zmieniaj±cy siê radiotelegrafi¶ci przez 36 godzin stukali morsem depeszê, zag³uszaj±c Rosjan. Konkretnie nadawali biblijn± Ksiêgê Rodzaju. "Na pocz±tku by³o s³owo, a s³owo by³o u Boga...". Dlatego IV armia nie odebra³a rozkazu odwrotu i czê¶ciowo zosta³a rozbita, czê¶ciowo internowana w Prusach.

Czy sowieckie dowództwo zdawa³o sobie sprawê z tego, ¿e w czasie wojny polsko-bolszewickiej polscy kryptoanalitycy z³amali ich szyfry?

n Jak powiedzia³em, to by³a jedna z najbardziej strze¿onych tajemnic polskiej armii. Jest jednak pewien dowód na to, ¿e Sowieci co¶ podejrzewali. W 1928 r. ukaza³a siê niepozorna ksi±¿eczka autorstwa Mieczys³awa Wy¿³a-¦cie¿yñskiego "Radiografia jako ¼ród³o informacji o nieprzyjacielu" wydana przez Garnizonowe Ko³o Towarzystwa Wiedzy Wojskowej w Przemy¶lu. To dzi¶ bia³y kruk. W Centralnej Bibliotece Wojskowej zachowa³ siê jeden egzemplarz z wyrwan± zawarto¶ci±. Mnie uda³o siê zdobyæ egzemplarz cudem. Najwyra¼niej kto¶ je z bibliotek zabiera³. Tam s± przyk³ady skutecznego dzia³ania polskiego radiowywiadu. Wiemy, ¿e tê broszurkê zdoby³ wywiad bolszewicki i w 1929 r. zosta³a natychmiast przet³umaczona na rosyjski, a w Rosji Sowieckiej zaczê³a siê dyskusja nad tym, czy Armia Czerwona nie powinna w ogóle zrezygnowaæ z radiotelegrafu.

Czyli wiedzieli?

Podejrzewali, ale nie uwierzyli. Najwiêkszy radziecki autorytet w sprawach radiotelegrafii marsza³ek Iwan Pieriesypkin w latach 60. polemizowa³ z ksi±¿k± ¦cie¿yñskiego i napisa³, ¿e informacja o tym, ¿e Polacy z³amali szyfry podczas wojny 1920 r., jest ma³o wiarygodna. Uwa¿a³, ¿e polskiemu wywiadowi udawa³o siê jedynie przejmowaæ depesze jawne nadawane tzw. clairem, a co do depesz szyfrowych - to on w±tpi.

Doceni³o to oczywi¶cie nasze dowództwo. W 1921 r. szef Sztabu Generalnego gen. W³adys³aw Sikorski dekorowa³ porucznika Kowalewskiego Krzy¿em Virtuti Militari, powiedzia³ do niego: "To za wygran± wojnê" i zmru¿y³ oko.

Porucznik Kowalewski po wojnie pods³uchiwa³ co¶ jeszcze?

n Oczywi¶cie. Jego podw³adni kontrolowali rosyjsk± korespondencjê dyplomatyczn± podczas konferencji w Rydze, a on zosta³ szefem wywiadu Dowództwa Ochrony Plebiscytu na ¦l±sku i sta³ na czele wywiadu III powstania ¶l±skiego - tam najprawdopodobniej zajmowa³ siê ³amaniem szyfrów niemieckich. Od 1923 r. za¶ tworzy³ s³u¿by kryptograficzne w Japonii. Otrzyma³ najwy¿szy order imperium - Order Wschodz±cego S³oñca V klasy. Przez pewien czas Polska wspólnie z Japoni± prowadzi³a nas³uch korespondencji Rosji Sowieckiej z terenu kontrolowanej przez Japoniê Mand¿urii. Ta wspó³praca wywiadów polskiego i japoñskiego owocowa³a jeszcze w latach II wojny ¶wiatowej. Polscy wywiadowcy byli zakamuflowani w placówkach dyplomatycznych pañstwa Mand¿uko kontrolowanego przez Japoniê, a kana³y dyplomatyczne japoñskiego attachatu w Berlinie s³u¿y³y przerzucaniu polskich przesy³ek wywiadowczych do Szwecji i stamt±d do Wielkiej Brytanii.

Przecie¿ by³a wojna, oficjalnie byli¶my wrogami.

Ale wywiady prowadz± w³asn± politykê.

Widaæ Kowalewski kiepsko zorganizowa³ kryptografiê japoñsk±, bo Japoñczycy szyfrów amerykañskich nie z³amali.

Ale Japoñczykom chodzi³o wtedy o szyfry sowieckie. Amerykanie depesze szyfrowali i dodatkowo t³umaczyli na gin±cy jêzyk Indian Nawaho, który jest niepodobny do ¿adnego innego jêzyka. W armii amerykañskiej s³u¿yli Indianie z tego plemienia. Byli tak cenni, ¿e ka¿dym z nich opiekowa³ siê wywiadowca. Nie tylko po to, ¿eby ich chroniæ, ale ¿eby zabiæ, gdyby mogli wpa¶æ w rêce wroga.

Na ile to, co polski wywiad robi³ w latach 20., wp³ynê³o na dzia³alno¶æ tych polskich kryptologów, którzy rozszyfrowali Enigmê?

W koñcu lat 20. rozpoczêto na uniwersytecie w Poznaniu rekrutacjê ludzi, którzy znali niemiecki, potrafili my¶leæ po niemiecku i jednocze¶nie byli ¶wietnymi matematykami. W¶ród nich byli: Marian Rejewski, Henryk Zygalski i Jerzy Ró¿ycki. Wiadomo, ¿e ju¿ od pocz±tku lat 20. polskie Biuro Szyfrów usi³owa³o ³amaæ szyfry niemieckie tzw. transpozycyjne i podwójnych dzielników. By³y to inne systemy szyfrowe ni¿ rosyjskie. O ³amaniu niemieckich szyfrów ¶wiadczy choæby pro¶ba o pomoc w tym zakresie skierowana do Francji na pocz±tku 1920 r.

Czy przyszli ³amacze kodów Enigmy zetknêli siê z pracownikami Biura Szyfrów z wojny polsko-bolszewickiej?

Oczywi¶cie. Marian Rejewski w swoich wspomnieniach mówi, ¿e zajêcia z kryptografii prowadzi³ z nim prof. M. Chodzi o profesora Stefana Mazurkiewicza, którego w czasie wojny wraz z innymi matematykami Kowalewski wci±gn±³ do Biura Szyfrów. Kowalewski by³ zreszt± mê¿em pierwszej ¿ony Mazurkiewicza. Prof. Mazurkiewicz zosta³ prorektorem Uniwersytetu Warszawskiego, jednym z najwybitniejszych teoretyków rachunku prawdopodobieñstwa i topologiem (to nauka o teorii pola). Rejewski nie u¿y³ w swej relacji nazwiska profesora, bo mimo i¿ zapewne wiedzia³, co siê z nim sta³o (Mazurkiewicz zmar³ z wycieñczenia po Powstaniu Warszawskim), obawia³ siê, ¿e samo wspomnienie o jego pracy w II Oddziale mo¿e zaszkodziæ rodzinie lub imieniu profesora.

Bez sukcesu polskiej kryptografii z wojny polsko-bolszewickiej nasi kryptografowie nie z³amaliby Enigmy. To uzmys³owi³o polskim w³adzom wojskowym, jak wa¿ny jest to orê¿. Dlatego prace polskiego Biura Szyfrów by³y rozwijane systematycznie od 1919 r., dlatego takim nak³adem stworzono o¶rodek kryptografii w Pyrach, gdzie polscy naukowcy zajmowali siê niemieckimi metodami szyfrowania i zbudowali model Enigmy.

Sukcesy polskich kryptologów nie uchroni³y nas od klêski w 1939 r.

Wojny jak gry w pokera nie wygrywa siê samym lustrem, do prowadzenia licytacji potrzebne s± jeszcze silne karty. Niemniej znajomo¶æ Enigmy pomog³a aliantom wygraæ wojnê.

* Dr Grzegorz Nowik, wicedyrektor Wojskowego Biura Badañ Historycznych, redaktor naczelny kwartalnika "Przegl±d Historyczno-Wojskowy", cz³onek zespo³u opracowuj±cego dokumenty wojny polsko-bolszewickiej 1919-20, autor ksi±¿ki "Zanim z³amano 'Enigmê'... Polski radiowywiad podczas wojny z bolszewick± Rosj± 1918-1920", której promocja odbêdzie siê w rocznicê bitwy warszawskiej w £azienkach Królewskich.



--
C
U
S
2005-09-27 22:37
Temat postu: 25 IX 1921. Kula w rêkawie
ciachu


forum admin
postów: 823

25 IX 1921. Kula w rêkawie

W³odzimierz Kalicki 26-09-2005

Naczelnik Pañstwa Józef Pi³sudski przyje¿d¿a z oficjaln± wizyt± do Lwowa rano, o godzinie 11. Przed gmachem dworca odbiera wojskow± defiladê.

Pi³sudski ma dzi¶ otworzyæ Targi Wschodnie, imprezê handlow±, z któr± w³adze pañstwowe wi±¿± wielkie nadzieje. Zorganizowane z wielkim rozmachem maj± pokazaæ, ¿e sytuacja w Ma³opolsce Wschodniej, gdzie czê¶æ ¶rodowisk ukraiñskich nie chce pogodziæ siê z w³±czeniem tych obszarów do pañstwa polskiego, ostatecznie siê ustabilizowa³a. St±d te¿ tak uroczyste powitanie Pi³sudskiego na dworcu, st±d gêsty, d³ugi szpaler uczniów lwowskich szkó³ od dworca a¿ do bramy targów. Za szpalerem uczniów stoj± t³umy lwowiaków, którzy przyszli powitaæ niezwykle tu popularnego marsza³ka Pi³sudskiego.

Z dworca naczelnik w towarzystwie prezydenta Lwowa Józefa Neumanna jedzie odkrytym samochodem do katedry. Po nabo¿eñstwie Pi³sudski sk³ada kurtuazyjn± wizytê biskupowi Józefowi Bilczewskiemu. I wreszcie - otwarcie targów. Po serii przemówieñ Pi³sudski jako pierwszy przekracza próg targów i og³asza je za otwarte. Chór towarzystwa ¶piewaczego Bard ¶piewa "Pobudkê".

Marsza³ek Pi³sudski po¶piesznie zwiedza ekspozycjê. Ju¿ o 14 czeka go kolejny punkt programu - uroczyste ¶niadanie dla go¶ci targów wydane przez Zwi±zek Banków Ma³opolskich. Na ¶niadanie zaproszono tak¿e uczestników zjazdu dziennikarskiego. Potem Pi³sudski jedzie do ratusza na uroczysto¶æ ods³oniêcia ufundowanego przez w³adze miejskie wielkiego god³a pañstwowego. Pó³ godziny pó¼niej w wielkiej sali magistratu rozpoczyna siê obiad wydany na cze¶æ marsza³ka.

O 20 nieco znu¿ony Pi³sudski wychodzi z ratusza w towarzystwie wojewody Kazimierza Grabowskiego. Marsza³ek nie cierpi eskorty policji, a zw³aszcza tajniaków - to fobia z czasów konspiracji, gdy tropiony by³ przez carsk± policjê i ¿andarmeriê - i jak zwykle nie towarzyszy mu ochrona. Naczelnik i wojewoda podchodz± do samochodu. Przez t³um przeciska siê ku nim m³ody, szczup³y mê¿czyzna. W kieszeni ¶ciska dziesiêciostrza³owy pistolet produkcji hiszpañskiej.

To Stefan Fedak, 21-letni Ukrainiec, syn znanego lwowskiego adwokata i dzia³acza ukraiñskiego dr. Stefana Fedaka. M³ody Fedak w 1915 roku ukoñczy³ pi±t± klasê gimnazjum im. Mickiewicza we Lwowie, potem przerwa³ naukê i wst±pi³ do oddzia³ów strzelców ukraiñskich. Po dwóch latach wyjecha³ do Wiednia i zapisa³ siê do cesarskiej szko³y kadetów. W 1918 roku przez Wêgry przedosta³ siê do Galicji i szybko awansowa³ na adiutanta atamana Semena Petlury. Jako oficer jego armii bra³ udzia³ w zesz³ym roku w ofensywie Pi³sudskiego na Kijów, potem os³ania³ odwrót polskich oddzia³ów. Od zesz³ego roku dzia³a w KUM, tajnym Komitecie Ukraiñskiej M³odzie¿y, oraz w Woli, konspiracyjnej organizacji bojowej ukraiñskich studentów i by³ych oficerów galicyjskiej armii ukraiñskiej. Wola chce walczyæ o niepodleg³e pañstwo. Sterowana jest przez dzia³aj±c± na emigracji w Czechos³owacji i w Niemczech ukraiñsk± organizacjê wojskow± p³k. Jewhena Konowalca. Jej celem jest organizowanie najpierw dywersji i sabota¿u w polskiej Ma³opolsce Wschodniej, a w koñcu doprowadzenie do masowej walki zbrojnej Ukraiñców z Polsk± i ZSRR i powo³anie niepodleg³ego pañstwa na terenach Ma³opolski Wschodniej oraz Ukrainy Naddnieprzañskiej.

Przed trzema tygodniami na zebraniu lwowskich dzia³aczy Woli zapad³a decyzja o zamachu na Pi³sudskiego podczas Targów Wschodnich. Spiskowcy dok³adnie znali plan jego pobytu we Lwowie. Wola podzielona jest na pi±tki konspiratorów. Zamach zlecono jednej z nich. Piêciu spiskowców losowa³o, kto ma strzelaæ. Wypad³o na Fedaka. Jego towarzysze zdobyli dlañ fa³szywy paszport z wiz± niemieck±. Zaraz po zamachu ma wyjechaæ do Berlina. W akcji pomagaæ maj± mu trzej towarzysze z pi±tki. Student prawa Palijew ma w czapce akademickiej staæ tu¿ obok Fedaka. Zaraz po strza³ach powinien obezw³adniæ go i krzyczeæ: "Policja! Policja!". Z pomoc± pospieszyæ ma inny spiskowiec przebrany w mundur majora wojska polskiego. Obaj powinni wyprowadziæ Fedaka z t³umu, wsi±¶æ z nim do czekaj±cego z boku wynajêtego samochodu osobowego i rzekomo odwie¼æ do wiêzienia - a w rzeczywisto¶ci wywie¼æ za miasto.

Marsza³ek Pi³sudski i wojewoda Grabowski wsiadaj± do odkrytej limuzyny. Marsza³ek siedzi z lewej strony. Szofer rusza. Samochód jedzie bardzo wolno, gdy rozlega siê g³o¶ny huk. Wojewoda siedzi wyprostowany. Jest pewien, ¿e hukn±³ ¼le wyregulowany silnik samochodu. Do¶wiadczony konspirator i ¿o³nierz Pi³sudski od razu poznaje, ¿e to strza³ pistoletowy. Odruchowo pochyla g³owê. Pocisk mija go o w³os i uderza w szybê. Niemal natychmiast rozlega siê drugi i trzeci strza³. Jeden pocisk trafia wojewodê w prawe ramiê, drugi - w lew± rêkê. Amunicja, jak± dostarczono Fedakowi, jest kiepskiej jako¶ci. Twardy, metalowy p³aszcz trzeciego pocisku rozpada siê tu¿ po strzale. W rêkê wojewody uderza jedynie miêkki, o³owiany rdzeñ, który druzgocze dwie ko¶ci i zatrzymuje siê pod podszewk± rêkawa.

Wojewoda osuwa siê z siedzenia. Pi³sudski podtrzymuje go.

Tymczasem starszy posterunkowy policji Jakub Skweres rzuca siê na zamachowca i chwyta go za gard³o. Padaj±cy Fedak strzela czwarty raz i sam siê rani w pier¶. Rozjuszony t³um odtr±ca posterunkowego, masakruje zamachowca. Od niechybnej ¶mierci ratuj± go policjanci i ¿o³nierze z warty przed ratuszem, którzy kolbami karabinów roztr±caj± linczuj±cych.

Policjanci z pomoc± marsza³ka Pi³sudskiego wyprowadzaj± wojewodê z samochodu. Gdy lekarz stwierdza, ¿e rany nie zagra¿aj± ¿yciu, wojewoda poleca odwie¼æ siê do domu. Tam lekarze opatruj± go. Pi³sudski z zimn± krwi± poleca natychmiast zawie¼æ siê do teatru, gdzie wedle planu ma byæ o 20.15.

Gdy naczelnik pojawia siê w lo¿y, widzowie wstaj± z miejsc. Przez dziesiêæ minut bij± brawo i skanduj± "Niech ¿yje!". Potem orkiestra gra Mazurka D±browskiego i znów zaczynaj± siê wiwaty.

Ranny, ciê¿ko pobity Fedak pod eskort± policji trafia do szpitala. Policjanci znajduj± nó¿, który zamachowiec przywi±za³ sobie do ³ydki. Nie bacz±c na jego ciê¿ki stan natychmiast przes³uchuj± go. Fedak chytrze zeznaje, ¿e chcia³ zastrzeliæ jedynie wojewodê, który jest wrogiem ludno¶ci ukraiñskiej, a potem zamierza³ demonstracyjnie wrêczyæ pistolet naczelnikowi Pi³sudskiemu.

Wojewoda Grabowski - mimo ran - nie odwo³uje wieczornego bankietu w gmachu w³adz województwa. Z oboma przestrzelonymi rêkami mia³by k³opoty przy stole, wiêc pozostaje w fotelu w s±siedniej sali. Witany owacyjnie Pi³sudski najpierw zachodzi do wojewody na krótk± pogawêdkê, a potem przechodzi do sali bankietowej.

--
C
U
S



emotikonki














Adresy stron internetowych jak i adresy e-mail zostan± automatycznie zamienione na linki. Dodatkowo mo¿esz u¿ywaæ kilku znaczników:
[b]...[/b] - pogrubienie
[i]...[/i] - pochylenie
[u]...[/u] - podkre¶lenie
[url]...[/url] - link
[cytat]...[/cytat]
[code]...[/code] - kod, np. HTML

dok³adny opis
imiê
e-mail
tytu³
tre¶æ
wpisz imiê nie¿yj±cego polskiego prezydenta:

 

Logowanie
Login has³o Nie masz jeszcze konta? Mo¿esz sobie za³o¿yæ!

© 2001-2012 by Robert Ziach C&Co. A.G.™ ® 2012 by Schwiebus.pl
Wszelkie prawa zastrze¿one.

0.078 | powered by jPORTAL 2