www.schwiebus.pl

:: .IV. Smak wyzwolenia
Artyku³ dodany przez: schwiebu (2005-05-22 12:37:41)

Z ziemi polskiej do ... polskiej.

IV. Smak wyzwolenia.

Rok 1943 mia³ siê ku koñcowi. Mego brata Niemcy zabrali „na roboty” do Niemiec. Po drodze uda³o mu siê uciec z transportu i w okolicach Kowla lub Saren (ca³y czas akcja mego opowiadania toczy siê na Wo³yniu) zaci±gn±æ siê do oddzia³ów partyzanckich. Zd±¿y³ tylko przyjechaæ do domu na krótko, powiedzieæ rodzicom o tym, co siê sta³o i wróci³ do oddzia³u. Na pró¿no mama b³aga³a, aby zosta³ w domu. Chcia³a go przechowaæ w piwnicy, bo kanonada artyleryjska nadci±gaj±ca ze wschodu, by³a coraz g³o¶niejsza. Nie móg³ tego uczyniæ, da³ dowódcy s³owo, ¿e wróci. Wyjecha³ i tyle¶my go widzieli. Do dzi¶ nie wiadomo, gdzie jest pochowany.
Przypomina mi siê piosenka:

Gdy nie wrócê, niechaj wiosn± rolê moj± sieje brat, ko¶ci moje mchem porosn± i u¿y¼ni± ziemi szmat”.
Dzi¶ jeszcze, gdy si±dê do instrumentu i gram stare partyzanckie melodie, wraca do mnie pewna bradia¿na (w³óczêgowska) rosyjska piosenka, któr± lubi³ ¶piewaæ mój brat:
Ой помру я помру, похоpонят меня и никто не узнает, где могила моя. И никто не узнает и никто не придёт, только раннею весною соловей мне запоёт.”
W polskim t³umaczeniu brzmi to tak:
Oj, umrê ja umrê, pochowaj± mnie i nikt nie dowie siê, gdzie jest mój grób. I nikt siê nie dowie i nikt nañ nie przyjdzie, tylko wczesn± wiosn± s³owik mi za¶piewa.”
Jak widaæ, wy¶piewa³ sobie swoj± ¶mieræ i swoj± bezimienn± mogi³ê.

Koniec stycznia 1944 roku. Niemcy, boj±c siê okr±¿enia przez dzia³aj±ce tu liczne oddzia³y partyzanckie, w pop³ochu opuszczaj± miasto. 2 lutego wkraczaj± oddzia³y partyzanckie, które wyprzedzi³y nacieraj±ce ze wschodu oddzia³y frontowe. Przypominam sobie jak poprzedniego dnia krêc±c siê miêdzy uciekaj±cymi wojskami niemieckimi dotar³em do rozbitej pociskami artyleryjskimi piekarni. By³o tam ju¿ kilka kobiet. Zbiera³y do miednic i dzie¿ rozczynione ju¿ ciasto. Niektóre przymierza³y siê do worków z m±k±. Ja te¿ chwyci³em za worek. Zarzuci³em go sobie na plecy i rozpocz±³em „drogê przez mêkê”. Nie mog³em poradziæ sobie 50-kilogramowym ciê¿arem. Uda³o mi siê jednak dotrzeæ z m±k± do domu. Rado¶æ by³a wielka.

Mój ojciec najlepiej umia³ byæ tylko nastawniczym i wkrótce znów zg³osi³ siê do pracy na kolei. Tym razem nie by³o ju¿ ¿adnych problemów, bo nowa w³adza, w³adza radziecka, mia³a ogromne zastrze¿enia raczej do Ukraiñców, ni¿ do Polaków. G³ównie za ich wspó³pracê z Niemcami i za walkê o Samostijn± Ukrainê. Organizowano ob³awy na „banderowców” (cz³onków UPA), dokonywano publicznych egzekucji. Po okolicznych wsiach w dalszym ci±gu grasowa³y oddzia³y UPA. Walczy³y teraz z w³adz± radzieck±. Pewnego razu spotka³ ojca na ulicy jaki¶ czerwonoarmista i mówi: ”Ja tiebia znaju, ty by³ u niemcew pieriewodczikom” (ja ciebie znam, ty by³e¶ t³umaczem u Niemców). Serce ojcu zadr¿a³o, mo¿e spotka³o tego oficera co¶ z³ego, a ¶wiadkiem tego by³ mój ojciec w czasie, gdy pracowa³ jako t³umacz? Ale nie, nastêpne zdanie uspokoi³o go: „Ty by³ choroszyj cze³owiek, ty pomaga³ nam”. Zdanie to oznacza³o ¿ycie dla ojca i ca³ej naszej rodziny.

Pewnego jednak dnia serca nam zamar³y: ojciec zosta³ wezwany do NKWD. Czy¿by teraz doszukali siê tego, czego za pierwszym swoim pobytem nie zauwa¿yli? Czy¿by kto¶ doniós³ teraz na ojca, by³ego hallerczyka? Nie wiem dok³adnie, o co wtedy chodzi³o, bo ojciec nie chcia³ o tym mówiæ. Wróci³ przestraszony, wyciszony, przybity. Mam do siebie pretensje, ¿e nigdy potem, po wojnie nie spyta³em o to ojca. Zwracam siê wiêc do wszystkich m³odych, którzy czytaj± te wspomnienia, aby starali siê jak najlepiej poznaæ historie swoich dziadków i rodziców, póki jeszcze maj± kogo pytaæ, bo jak pisze ks. Twardowski „ludzie tak szybko odchodz±”.

Stanis³aw Wyremba
Warszawa, 21 maja 2005 r.



adres tego artyku³u: www.schwiebus.pl/articles.php?id=30