Przyrodniczo-archeologiczna zagadka
Gazeta.pl
24 sierpnia 2005 r.
Gliniana figurka ma ok. 2.5 tysiąca lat i 3 cm długości. To dość skromne dzieło jak rówieśniczkę dzieł Fidiasza. Ale i tak stała się sensacją wykopalisk na witnickiej obwodnicy.
Na stanowiskach kultury łużyckiej figurki to rarytas. Do dziś w dolinie dolnej Warty znaleziono cztery. Są to: "bożki" z Deszczna i Karnina, ptak z Gorzowa i naczynie w kształcie ptaka z Ciecierzyc.
Ssaki, takie jak nasze "zwierzątko", są o wiele rzadsze. Właściwie jest to tylko głowa i szyja "zwierzątka", która pewnie była częścią jakiegoś naczynia. Do jakiego gatunku należy ten sympatyczny pyszczek? Stanisław Sinkowski, kierownik wykopalisk, kładzie figurkę przed przyrodnikami z Parku Narodowego "Ujście Warty" - dr Magdaleną Bartoszewicz, Dorotą Wypychowską i Magdaleną Mądrawską.
Pierwsze opinie: - To coś z łasicowatych, ale nie rosomak. Może wydra, a może norka? Ma "żeberkowe" nacięcia od spodu... U ssaków taki układ sierści zmniejsza opór wody.
Przed prezentacją liczyłem na niedźwiedzia albo rosomaka: królów łęgowych lasów sprzed XVIII-wiecznej melioracji.
Figurka została znaleziona niedaleko miejsc, w których po dziś dzień żyją wydry. A norkę europejską zastąpiła jej bliska amerykańska kuzynka.
Scena powstania dzieła mogła wyglądać tak. Garncarz lepi głowę norki, która rano ukradła mu szczupaka. "Sprytna była szelma. Jak ja sam, kiedy za chłopaka podbierałem ryby sąsiadowi - myśli. - Dzieciństwo... Włóczyliśmy się po okolicy, łobuzowaliśmy. Nasz herszt już nie żyje. Przezywaliśmy go "Norek", bo... O bogowie! Czy to możliwe, że jego dusza wcielił a się w norkę - złodziejkę? To samo spojrzenie, kiedy z rybą w pysku zatrzymała się i obróciła. A ja stałem jak skamieniały. Dobrze, że mi uciekła." Garncarz wzdycha i dokleja głowę zwierzątka do gotowej czarki.
Jest jeden problem: jak na łasicowate "zwierzątko", figurka ma za duże prawe ucho (lewe się nie zachowało). Na dodatek jest karbowane i przewiercone na wylot.
- Dla mnie to jest róg - uważa Konrad Wypychowski, dyrektor Parku, który przyłączył się do "obrad".- Figurka to na 100 proc. baran.
Zatem mamy coś łasicowatego od przodu i barana z profilu. - Łużyczanie hodowali barany- przyznaje archeolog Stanisław Sinkowski. - Ich wizerunki były przedstawiane już w neolicie.
Zatem akt twórczy mógł wyglądać trochę inaczej.
"Tato, tato, co lepisz?"- pytają dzieci.
"Zwierzątko" - odpowiada ojciec, odsłaniając swoje dzieło. - "Zgadniecie, jakie?"
"Wydra albo norka" - zgadują maluchy.
Ojciec dokleja figurce okrągłe, karbowane rogi: "A teraz?"
"Teraz baran. Beeee!"
"Albo norkobaran."
"Właśnie - uśmiecha się artysta. - "Może kiedyś ktoś ją odkopie. I mówię wam: prędzej osiwieje, niż odgadnie, co to takiego."
Cóż... Tak czy owak figurka daje duże pole dla wyobraźni. I za to właśnie kocham archeologię.
Władysław Wróblewski