Z ziemi polskiej do ... polskiej.
VIII. Obietnice.
Jak to by³o z moj± nauk± w czasie wojny? Otó¿ do szko³y poszed³em w 1938 roku, w wieku 6 lat. Przed wojn± ukoñczy³em pierwsz± klasê. Po zajêciu Równego przez Sowietów zosta³em cofniêty do klasy pierwszej, a po jej ukoñczeniu uczêszcza³em do drugiej.
Niemcy zajêli Równe w czerwcu 1941 roku. Mia³em chodziæ do klasy trzeciej, ale nie chcia³em uczyæ siê i modliæ po ukraiñsku, bo Niemcy tylko na ukraiñskie szko³y wyrazili zgodê. Ucieka³em, wagarowa³em... Ojciec wzywany stale do szko³y i straszony konsekwencjami z powodu mojego uporu pocz±tkowo parê razy przy³o¿y³ mi pasem, lecz pó¼niej zrezygnowa³ i da³ mi spokój. Obieca³em uczyæ siê dobrze, gdy bêdzie ju¿ polska szko³a. Rodzice zapisali mnie na tajne komplety. Niestety, nauczyciel zosta³ aresztowany i po kilku miesi±cach znów pozostawa³em poza szko³±. Po ponownym wkroczeniu Armii Czerwonej do Równego w lutym 1944 uczy³em siê w klasie czwartej. Od wrze¶nia uczêszcza³em do klasy pi±tej. Nie ukoñczy³em jej, bo w styczniu 1945 roku wyjechali¶my do Polski. W czasie krótkiego pobytu w Zamo¶ciu kontynuowa³em naukê w klasie pi±tej, a w maju zacz±³em chodziæ ju¿ do klasy szóstej. By³a to szko³a w ¦wiebodzinie przy ul. gen. Sikorskiego. Przyjêto mnie do klasy szóstej, chocia¿ praktycznie nie mia³em ¿adnego dokumentu. Tak by³o po wojnie: bardziej liczy³ siê wiek ucznia i dobre chêci, ni¿ posiadane przez niego ¶wiadectwa.. Po miesi±cu ukoñczy³em klasê szóst±, co dawa³o mi prawo nauki w czteroletnim wówczas gimnazjum.
Koniec roku szkolengo 1945
Od wrze¶nia rozpocz±³em w nim naukê w klasie pierwszej. Szko³a mie¶ci³a siê w Parku Miejskim. I tu zaczê³y siê schody. Pierwszy okres zakoñczy³em niechlubnie: z dwoma dwójami z geografii i historii. By³ to efekt okresu wojennego: moja nauka by³a rwana, niesystematyczna, niedok³adna, byle jaka. Tata przypomnia³ mi wówczas moj± obietnicê z okresu okupacji. Obieca³em uczyæ siê dobrze w polskiej szkole, a tu ...takie niepowodzenie. By³o mi wstyd. Nie by³o w tym wiele mojej winy, ale z pewno¶ci± mog³o byæ lepiej. I w nastêpnych okresach by³o ju¿ dobrze.
27 czerwca 1946 roku ukoñczy³em pierwsz± klasê miejscowego gimnazjum. Na zdjêciu widaæ, jak wielkie szkody poczyni³a wojna. Prawie 6 lat nie by³o mowy o solidnej systematycznej nauce. Ma³o komu udawa³o siê zdobywaæ wiedzê potajemnie, na kompletach lub indywidualnie. W klasie pierwszej gimnazjalnej znale¼li siê uczniowie w ró¿nym wieku, przewa¿nie opó¼nieni w nauce. Ka¿dy z nas odczuwa³ g³ód wiedzy, obiecywa³ sobie, ¿e nadrobi stracone lata. Wielu z nas to siê uda³o.
I klasa gimnazjum - koniec roku szkolnego 1946
Pamiêtam, ¿e przed wojn± mój brat, Józek, nale¿a³ do harcerstwa. By³ nawet przybocznym w jednej z dru¿yn. Bardzo mi siê to podoba³o i prosi³em, aby zapisa³ mnie do zuchów. By³em wprawdzie za ma³y, ale po znajomo¶ci wtedy te¿ mo¿na by³o co¶ za³atwiæ. Tak wiêc od najwcze¶niejszych lat by³em zwi±zany z ruchem skautowskim. Wst±pi³em do organizuj±cej siê w ¦wiebodzinie dru¿yny harcerskiej. Nie by³o wtedy jeszcze mundurków organizacyjnych, a mo¿e nie by³o rodziców na nie staæ, bo mama z jakiego¶ starego wojskowego p³aszcza uszy³a mi mundur harcerski i by³em bardzo dumny, ¿e go nosi³em. Na zbiórkach czêsto wykorzystywa³em umiejêtno¶æ grania /trochê ju¿ umia³em/ kilku piosenek harcerskich, a mój repertuar stale siê powiêksza³. Pomaga³a mi w tym moja siostra, równie¿ przedwojenna harcerka.
Przed ukoñczeniem pierwszej klasy gimnazjum mama przypomnia³a mi o danej przez ni± Bogu obietnicy, ¿e odda mnie na naukê na ksiêdza. Nie czu³em specjalnego powo³ania do stanu kap³añskiego, lecz nie protestowa³em przeciwko jej decyzji. Tym bardziej, ¿e nawet cieszy³em siê, i¿ wiêcej nie bêdê musia³ pa¶æ naszych domowych kóz. „Przecie¿ to nie wypada, aby przysz³y ksi±dz pas³ kozy” – my¶la³em sobie.
Na pocz±tek mama zachêci³a mnie do przyst±pienia do ko³a ministrantów przy ko¶ciele parafialnym p.w. ¶w. Micha³a Archanio³a. ¯ycie religijne organizowa³ wówczas pierwszy polski proboszcz ¦wiebodzina, ks. kanonik Piotr Janik. „Szefem” naszym by³ siedz±cy po prawej stronie ks. Janika mój s±siad z ulicy Poprzecznej, doros³y ju¿ wtedy Józef Zwierko. Ksiêdzu podoba³ siê plan wys³ania z parafii przynajmniej jednego kandydata do stanu duchownego. Gor±co popiera³ plany mojej mamy i stara³ siê przekonaæ mnie do wyboru tej w³a¶nie drogi ¿yciowej. Da³em siê przekonaæ.
Ko³o ministrantów - 1946
Do powstaj±cego w³a¶nie w Gorzowie ni¿szego seminarium duchownego ze ¦wiebodzina posz³o nas wówczas trzech. Wszyscy byli¶my ministrantami. Ks. Janik pomóg³ nam poza³atwiaæ wszystkie formalno¶ci. Pod koniec sierpnia 1946 roku udali¶my siê do Gorzowa, gdzie przy ulicy W³adys³awa £okietka na prawym brzegu Warty mie¶ci³o siê Ni¿sze Seminarium Duchowne.
Stanis³aw Wyremba
Warszawa, 15 czerwca 2005 r.