Indianie spod starego Sulechowa
Gazeta.pl
7 października 2005 r.
Ile zamieszania może zrobić mały, żelazny krzyż, najlepiej wie Piotr Wolanin, kierownik wykopalisk pod Sulechowem. Ten i wiele innych cennych przedmiotów zobaczymy od poniedziałku w muzeum w Świdnicy
Archeolodzy kilka miesięcy sprawdzali ziemię przy budowie obwodnicy Sulechowa. Przyjechali z Wrocławia, Poznania, Krakowa. - Natrafiliśmy na obiekty datowane od mezolitu, przez wczesne średniowiecze, do nowożytności - mówi Piotr Wolanin, archeolog z Żar, kierownik badań i współorganizator wystawyw Muzeum w Świdnicy (do zobaczenia od poniedziałku). Do najcenniejszych odkryć zalicza grób z przełomu późnego neolitu i wczesnego brązu (ok. 3500 r. pne), drewnianą studnię z okresu wpływu Cesarstwa Rzymskiego, dwa piece metalurgiczne, chłodnię i jamę dziegciarską z wczesnego średniowiecza. - Dziegieć był wtedy uniwersalnym produktem - tłumaczy archeolog - była to smolista substancja otrzymywana głównie z drewna brzozowego. Dziegieć używano z powodzeniem jako lek, w sukiennictwie służył do konserwacji tkanin, w budownictwie do impregnacji drewna.
O wierne przedstawienie pieca postarała się Bożena Buksik, współorganizatorka ekspozycji. Będziemy mogli również zobaczyć zrekonstruowany grób kobiety z epoki wczesnego brązu. - Szczegółową analizę szkieletu otrzymaliśmy dosłownie kilka dni temu - cieszy się Wolanin. - Okazało się, że kobieta musiała cierpieć z powodu niedożywienia. Świadczą o tym zachowane ślady na uzębieniu.
Najbardziej kontrowersyjnym znaleziskiem okazał się żelazny, kuty krzyż z X wieku. Jeśli okazałoby się, że krzyż pochodzi z tego samego okresu, co jama, byłaby to nie lada sensacja. Zanim ów tajemniczy przedmiot trafił w ręce ekspertów, Wolanin nie mógł się opędzić od ciekawskich. Wszyscy chcieli wiedzieć, skąd ten krzyż się tam wziął. - Musimy cierpliwie czekać ekspertyzę. To może potrwać nawet rok - uspokajał archeolog.
Dziś już wiadomo, że w opinii fachowców krzyżyk pochodzi z epoki nowożytnej i prawdopodobnie stanowił zwieńczenie pastorału lub sztandaru kościelnego. Jednak skąd się wziął w takim miejscu, pozostanie chyba na zawsze tajemnicą. Teraz będzie okazja, aby mu się przyjrzeć z bliska.
- Ważnym odkryciem jest znalezienie dowodów na istnienie w tych okolicach kultury neolitycznej, czyli ponad 5 i pół tys. lat wstecz - uważa Wolanin. - Dotychczas mieliśmy nikłe ślady, teraz dysponujemy konkretami w postaci krzemiennych grotów strzał i oszczepów.
Kierownik jednego ze stanowisk, Tomasz Borkowski, zdradził nam szczegóły z życia mieszkańców okolic dzisiejszego Sulechowa we wczesnym średniowieczu. - Wtedy była tu niewielka osada bez obronnej palisady. Domów mogło być około 300. W każdym z nich wielodzietna rodzina wraz z dziadkami, czasem krowa jako "kaloryfer" w zimie. Ich życie koncentrowało się raczej na zajęciach poza domem. Do domów wracali na sen, bo nawet paleniska były na zewnątrz. Mieszkańcy nie byli bogaci, powiedziałbym wręcz - Indianie. Żyli z upraw, hodowli i rzemiosła. Stopniowy zanik osady następuje w XII wieku. Może przenieśli się do Sulechowa ? - domyśla się archeolog.
Rezultaty badań możemy podziwiać od najbliższego poniedziałku w Muzeum Archeologicznym w Świdnicy. Otwarcie o godz. 13.
Nadzór nad badaniami pod Sulechowem prowadziło konsorcjum, w skład którego weszło Stowarzyszenie Naukowe Archeologów Polskich - oddział Lubuski, Muzeum Archeologiczne Środkowego Nadodrza w Świdnicy oraz Pracownia Archeologiczno - Konserwatorska z Żar.
Jakub Łysakowski